Brak wystarczającej liczby patroli na plaży i zbyt wolna reakcja policji na zamieszki - to powody odwołania zastępcy komendanta policji w Gdyni, który był dowódcą zabezpieczenia niedzielnego meczu Ruch Chorzów - Arka Gdynia. Wicekomendant nadkom. Marcin Potrykus stracił już stanowisko - poinformowała na antenie TVN24 Joanna Kowalik-Kosińska z pomorskiej policji.
Kowalik-Kosińska wyjaśniła, że pod adresem dowódcy niedzielnej operacji, padło wiele zarzutów i to przesądziło o jego odwołaniu. - Brakowało tych policjantów będących na plaży, którzy by oddziaływali prewencyjnie i natychmiast reagowali - powiedziała. Dodała, że funkcjonariusze byli w odwodzie, kilkadziesiąt metrów od plaży.
Swoje kontrole prowadzą Komenda Wojewódzka w Gdyni i Komenda Główna Policji. - Już po tych wstępnych ustaleniach komendant główny podjął decyzję o odwołaniu dowódcy akcji, m.in. ze względu na to, że liczba policjantów była niewystarczająca, by zareagować - wyjaśniła Kowalik-Kosińska.
Policjantka dodała, że wewnętrzna kontrola wykazała także nieprawidłowości w obsłudze systemu 112. - Informacje o tym, że coś się dzieje na plaży ze stanowiska 112 nie trafiały na stanowisko dowodzenia tak, by można było podjąć interwencję - wyjaśniła.
Przebieg zdarzeń
Jak dowiedziała się TVN24, dotychczasowe ustalenia policji wskazują, że o bitwie pomiędzy Meksykanami a kibicami jako pierwsi poinformowali plażowicze. O 15.05 policja otrzymała zgłoszenie od wypoczywających nad Bałtykiem wczasowiczów, a dopiero minutę później telefon od policyjnego wywiadowcy (policjanci w cywilu krążyli między kibicami).
O godz. 15.07 o zajściu na plaży poinformował zaś operator monitoringu. Oddziały prewencji pojawiły się na miejscu ok. godz. 15.15.
Taką sekwencję zdarzeń ustaliły specjalne policyjne zespoły złożone z gdyńskich policjantów oraz funkcjonariuszy KWP w Gdańsku i KGP.
Będą zatrzymania
Kowalik-Kosińska na antenie TVN24 wyjaśniła, że policja dysponuje ponad 7-godzinnym zapisem z monitoringu oraz filmami przekazanymi przez świadków zajścia. - Jedno z tych nagrań pokazuje tę bijatykę od drugiej strony. Będzie nam dużo łatwiej zidentyfikować te osoby - powiedziała.
Dodała, że pomorska policja we współpracy z funkcjonariuszami ze Śląska cały czas analizuje zapis monitoringu. Do tej pory zatrzymano trzy osoby, ale ustalono dane personalna kilku kolejnych osób. - Tutaj dopiero dojdzie do zatrzymań - powiedziała. Kibice Ruchu Chorzów pojawili się na gdyńskiej plaży już ok. godz. 8. Policjantka wyjaśniła, że nie ma prawa, które zabroniłoby grupie kibiców wejścia na nią. Pierwsze zgłoszenie na zachowanie kibiców pojawiło się już półtorej godziny później. Kibice mieli podkradać innym plażowiczom płatne leżaki. Kolejne dwa zgłoszenia (o godz. 11.40 i 14.00) dotyczyło odpalania przez nich rac. Jak podkreśliła Kowalik-Kosińska, za każdym razem interweniowali policjanci.
Bijatyka na plaży
Do bójki na gdyńskiej plaży doszło w niedzielę po południu, pomiędzy kibicami Ruchu Chorzów a marynarzami z meksykańskiego żaglowca Cuauhtemoc. Polscy kibice przyjechali na mecz ich drużyny z Arką Gdynia i na plaży czekali na spotkanie zaplanowane na 18.30.
W związku z bijatyką zatrzymano trzech Polaków. Zarzuty udziału w pobiciu o charakterze chuligańskim usłyszało dwóch pseudokibiców Ruchu Chorzów. Grozi im do trzech lat więzienia, prokuratura wystąpiła do sądu o areszt dla nich. Prokuratura nie wyklucza postawienia zarzutów kolejnym osobom, a policja - kolejnych zatrzymań.
Prokuratura poinformowała, że meksykańscy marynarze mają w śledztwie status pokrzywdzonych.
To tu doszło do bójki:
Autor: pk//bgr/kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Monika / Kontakt 24