Tutaj żywioł pokazał swoje bardzo groźne oblicze - przyznał premier Mateusz Morawiecki w Librantowej, przez którą dzień wcześniej przeszła trąba powietrzna. W miejscowości zniszczonych jest 30 budynków mieszkalnych, z czego 16 zostało pozbawionych dachu. - Cała Małopolska dzisiaj powinna być w myślach i sercu wszystkich Polaków - powiedział szef rządu.
Po przejściu nawałnic straż pożarna interweniowała w czwartek w całym kraju ponad trzy tysiące razy. Do Librantowej koło Nowego Sącza, która najbardziej ucierpiała w wyniku przejścia trąby powietrznej, dzień po przejściu żywiołu przyjechał premier Mateusz Morawiecki. Gwałtowna burza zniszczyła tam 58 budynków, w tym 30 mieszkalnych. 16 z nich zostało pozbawione dachu.
- Tutaj żywioł pokazał swoje bardzo groźne oblicze, w kilkunastu wioskach powiatu nowosądeckiego doszło do poważnych strat, w szczególności tutaj: w miejscowości Librantowa w gminie Chełmiec, w miejscowości Koniuszowa, gmina Korzenna, Piątkowa, to też gmina Chełmiec - wymienił.
- Chcę wyrazić moje słowa wdzięczności tym, którzy nawzajem pomagali sobie. Na szczęście nie było tutaj ofiar śmiertelnych i bardzo poważnych przypadków osób rannych - powiedział. Przypomniał przy tym, że ten sam front atmosferyczny doprowadził w czwartek w Czechach do śmierci kilku osób, a ponad 200 zostało rannych.
- Przez całą Małopolskę przeszło wiele żywiołów: grad, potężne wichury, nawałnice i burze, które zniszczyły także wiele upraw rolnych - wyliczał. - Cała Małopolska dzisiaj powinna być w myślach i sercu wszystkich Polaków - zaznaczył szef rządu.
Morawiecki powiedział, że straty, które oglądał w Librantowej, "robią gigantyczne wrażenie". - Przede wszystkim człowiek się zastanawia, jak to możliwe, że nikomu się nic stało. Dachówki, kawałki elementów obudowy wbite w pnie drzew na głębokość paru centymetrów. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby którykolwiek z tych przedmiotów uderzył po prostu w człowieka - mówił. - Na szczęście do niczego takiego nie doszło - dodał.
Świadkowie wspominają, że trąba powietrzna w Librantowej trwała około czterech minut. Przyszła z sąsiedniej Koniuszowej, gdzie wyrządziła znacznie mniejsze straty. Kataklizm przemieszczał się wzdłuż drogi w kierunku kościoła górującego nad wsią. Niszczył budynki po obu stronach.
Starszy brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu opisał, że gdy w nocy strażacy skończyli akcję, pozostawili wioskę w całkowitej ciemności, przerywanej tylko błyskami nadchodzącej burzy.
- Jak zgasiliśmy światła, nastała tu ciemność, bo linie energetyczne są pozrywane. Ciemność rozjaśniały tylko błyski zwiastujące nadejście kolejnej burzy i rzeczywiście ta burza w nocy nadeszła - wspominał strażak.
Źródło: TVN24, PAP