Ten sąd kapturowy może zabrać prawo do uczestnictwa w życiu publicznym każdemu, kto ma choćby złotówkę pieniędzy publicznych w swoim władztwie. To jest rzecz absolutnie niedopuszczalna - mówił marszałek Senatu Tomasz Grodzki, odnosząc się do "lex Tusk". Senator Marcin Bosacki wskazywał na reakcje Unii Europejskiej i USA na przepisy. Stwierdził także, iż "PiS tylko po to, aby urządzać swoje gierki partyjne, aby eliminować przeciwników w wyborach (...), naraża na szwank najważniejsze polskie sojusze". Wicemarszałek Gabriela Morawska-Stanecka podkreślała, iż "zapewnienia, że będzie odwołanie do sądu administracyjnego" od decyzji komisji powołanej ustawą "to jest bujda".
W środę przed południem w Senacie odbyła się konferencja marszałka izby Tomasza Grodzkiego (Koalicja Obywatelska), przewodniczącego grupy senatorów KO Marcina Bosackiego i wicemarszałek Gabrieli Morawskiej-Staneckiej (Koło Lewicy Demokratycznej) w sprawie ustawy o państwowej komisji do spraw badania wpływów rosyjskich, nazywanej "lex Tusk".
Grodzki: partia rządząca wpadła w wir półprawd, kłamstw i manipulacji
Grodzki przekazał, że konferencja jest po to, aby wyjaśnić kilka rzeczy, bo "partia rządząca wpadła w wir półprawd, kłamstw i manipulacji, aby zdyskredytować tych, którzy uważają tę ustawę za haniebną".
- To prawo, ten sąd kapturowy czy inkwizycja, jakkolwiek można to nazwać, prawo do uczestnictwa w życiu publicznym może zabrać każdemu, kto ma choćby złotówkę pieniędzy publicznych w swoim władztwie. Od dyrektora szkoły, dyrektora muzeum, po burmistrzów, samorządowców czy premiera albo ministrów. To jest rzecz absolutnie niedopuszczalna - ocenił.
- Traktujemy to również jako silne wotum nieufności kierownictwa partii rządzącej do służb, które są powołane do tego, by chronić nas przed wpływami rosyjskimi - dodał.
Bosacki: z UE i USA płyną słowa bardzo stanowcze - nie idźcie tą drogą
- Sygnały z Waszyngtonu i z Unii Europejskiej, sygnały o tym, że to prawo jest nie tylko niezgodne z polską konstytucją, ale też budzi ogromne niepokoje u naszych najważniejszych sojuszników, te sygnały napływały przez cały ostatni miesiąc. Od czasu, kiedy najpierw Sejm to bolszewickie prawo uchwalił, potem Senat je odrzucił, ostatecznie prezydent niestety, łamiąc konstytucję, podpisał - mówił zaś senator Bosacki.
- Z Unii Europejskiej i ze Stanów Zjednoczonych, z Waszyngtonu, płyną słowa bardzo stanowcze - nie idźcie drogą wytyczoną przez tę ustawę, przez ustawę "lex Tusk". To świadczy o jednym: Polska, jeśli będzie niedemokratyczna, nie będzie również bezpieczna - przekonywał.
Zwracał też uwagę na oświadczenie rzecznika Departamentu Stanu USA dotyczące "lex Tusk". - Stany Zjednoczone niezwykle rzadko odnoszą się jakkolwiek do sytuacji wewnętrznej w krajach, które są ich sojusznikami. Tym razem to zrobiły - podkreślał.
- Co więcej, to nie była odpowiedź na pytanie na briefingu prasowym, to było specjalne oświadczenie rzecznika Departamentu Stanu. To jest bardzo poważne oświadczenie i bardzo poważne ostrzeżenie wobec władz PiS i prezydenta Dudy, że Stany Zjednoczone rzeczywiście boją się i mają obawy co do losów polskiej demokracji - kontynuował Bosacki.
Jego zdaniem "PiS tylko po to, aby urządzać swoje gierki partyjne, aby eliminować przeciwników w wyborach - czemu służy ta bolszewicka ustawa - naraża na szwank najważniejsze polskie sojusze i bezpieczeństwo Polski".
Morawska-Stanecka: zapewnienia, że będzie odwołanie do sądu administracyjnego, to jest bujda
Wicemarszałek podkreślała, że "ta ustawa łamie 17 artykułów naszej konstytucji". - Te półprawdy, które wczoraj słyszeliśmy, te przekłamania i kłamstwa (...) wołają o pomstę do nieba. Dlatego, że przede wszystkim ta ustawa łamie zasadę trójpodziału władzy - dodała Morawska-Stanecka.
Według niej "te wszystkie zapewnienia, że (...) będzie odwołanie do sądu administracyjnego, to jest bujda". - Po pierwsze, sąd administracyjny bada tylko kwestie formalne i proceduralne, czyli zgodność z prawem materialnym - ale tym prawem, które zostało uchwalone, czyli "lex Tusk" - albo zgodność z procedurą. Ale nie będzie badał zasadności merytorycznej tej decyzji - wyjaśniała.
- Mało tego, ta decyzja będzie wykonalna, ostateczna z chwilą wydawania. I będzie można od razu zastosować te sankcje. To jest również wyłom, ponieważ (...) postępowanie administracyjne w Polsce jest dwuinstancyjne - dodała.
Skarga do wojewódzkiego sądu administracyjnego
Państwowa Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich będzie organem administracji publicznej, który może decydować o zastosowaniu środków zaradczych wobec osób, którym udowodni, że "pod wpływem rosyjskim działały na szkodę interesów Rzeczypospolitej Polskiej", np. zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi lub cofnięcie poświadczenia bezpieczeństwa. Środki zaradcze mają być nakładane w drodze decyzji administracyjnej. Zgodnie z ustawą "decyzje administracyjne, postanowienia i uchwały komisji są ostateczne". Od decyzji o środkach zaradczych nie można będzie się odwołać do wyższej instancji, bo takiej ustawa nie przewiduje.
Na decyzję komisji będzie można natomiast złożyć skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Ten jednak może tylko ocenić, czy decyzja komisji została podjęta zgodnie z procedurami. Sąd administracyjny nie oceni co do meritum, czyli czy dana osoba rzeczywiście podejmowała decyzje pod wpływem rosyjskim, czym działała na szkodę interesów Polski. W dodatku złożenie skargi nie wstrzymuje wykonalności wydanej decyzji. Wstrzymać ją może jedynie sąd lub sama komisja. Dlatego Helsińska Fundacja Praw Człowieka zwraca uwagę na iluzoryczność kontroli sądów administracyjnych.
"Lex Tusk". Co warto przeczytać na ten temat:
Źródło: TVN24