Ten przepis robiony jest absolutnie pod Jarosława Kaczyńskiego - ocenił poseł Koalicji Obywatelskiej Robert Kropiwnicki, odnosząc się do przyjętych przez Sejm zmian w Kodeksie postępowania cywilnego. - Zawsze, kiedy ma kłopot jakiś ważniak PiS-owski, to zmieniają ustawę tak, żeby mu pomóc - dodał. Zdaniem rzecznika PSL Miłosza Motyki "celowo wrzuca się bez żadnych konsultacji projekty poselskie, żeby nie było wobec nich żadnych dyskusji".
Sejm uchwalił zmiany w Kodeksie postępowania cywilnego. Dotyczą między innymi spraw o naruszenie dóbr osobistych. W artykule 1050 został dodany paragraf 4, zgodnie z którym "jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, pomimo wyznaczenia terminu do jego złożenia i zagrożenia mu grzywną, sąd wymierzy dłużnikowi grzywnę do piętnastu tysięcy złotych i nakaże zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym na koszt dłużnika ogłoszenia odpowiadającego treści wymaganego oświadczenia i we właściwej dla niego formie".
Nowe przepisy mają dotyczyć także starych i niezakończonych spraw. Oznacza to, że będą dotyczyć także sprawy europosła Radosława Sikorskiego przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu. Prezes PiS sugerował, że Sikorski dopuścił się "zdrady dyplomatycznej".
Kropiwnicki: ten przepis jest robiony pod Kaczyńskiego
- Ten przepis absolutnie jest robiony pod Kaczyńskiego i nie mam co do tego wątpliwości - powiedział poseł Koalicji Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. - Zawsze [posłowie - przyp. red.] PiS, kiedy ma kłopot jakiś ważniak PiS-owski - czy Obajtek, czy Ziobro - to zmieniają ustawę tak, żeby mu pomóc - ocenił.
Według Kropiwnickiego "tak samo zrobili z Kaczyńskim". - Jak Kaczyński ma poważny kłopot, to w przyzwoitej zmianie do Kodeksu zrobili taką poprawkę, żeby ratować Kaczyńskiego przed dużymi środkami, które musiałby zapłacić - dodał, odnosząc się do nieprawomocnego werdyktu sądu w sprawie Sikorskiego przeciw Kaczyńskiemu.
Rzecznik PSL: to działanie celowe
Rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego Miłosz Motyka powiedział, że "Prawo i Sprawiedliwość wiele kruczków prawnych na etapie prac w komisjach jest w stanie wrzucić, przykrywając je górnolotnymi hasłami, a na koniec okazuje się, że stoi za tym partykularny interes jakiegoś polityka PiS-u".
- Te projekty, które są składane, projekty często poselskie (…) wskazują na to, że jest to działanie celowe. Celowo wrzuca się bez żadnych konsultacji projekty poselskie, pisane pod konkretne grupy partyjne, żeby nie było wobec nich żadnych dyskusji, żeby nikt w tym procesie legislacyjnym nie uczestniczył - oceniał.
Sikorski kontra Kaczyński
Europoseł PO Radosław Sikorski domagał się od Jarosława Kaczyńskiego opublikowania przeprosin za słowa, które padły w 2016 roku, kiedy prezes PiS zasugerował, że Sikorski dopuścił się "zdrady dyplomatycznej". Według byłego szefa MSZ wypowiedź ta naruszyła jego dobre imię, cześć i godność. Polityk chciał ponadto od prezesa PiS 30 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz Fundacji dla Polski. Strona pozwana wnosiła o oddalenie pozwu.
W lipcu 2020 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnym wyrokiem orzekł, że Kaczyński naruszył dobra osobiste Sikorskiego i zobowiązał go do zamieszczenia przeprosin o następującej treści: "W związku z udzielonymi przeze mnie wywiadami dla www.onet.pl oraz Polskiej Agencji Prasowej, przepraszam Pana Radosława Sikorskiego za podanie nieprawdziwych informacji, jakoby pełniąc funkcję Ministra Spraw Zagranicznych cofnął notę dyplomatyczną w sprawie uznania miejsca katastrofy smoleńskiej za eksterytorialne i dopuścił się zdrady dyplomatycznej. Swoją wypowiedzią naruszyłem dobra osobiste Pana Radosława Sikorskiego w postaci dobrego imienia i czci. Jarosław Kaczyński".
Sikorski przekazał, że Kaczyński wyroku nie wykonał. Na początku grudnia zeszłego roku kancelaria Dubois i Wspólnicy poinformowała, że "Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa nieprawomocnie przyznał Radosławowi Sikorskiemu od Jarosława Kaczyńskiego kwotę 708.480 zł celem pokrycia kosztów związanych z opublikowaniem przeprosin na łamach serwisu Onet".
W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes Jarosław Kaczyński wyjaśnił, że nie ma takich pieniędzy. "Będę zmuszony sprzedać dom, nawet nie wiem, czy to wystarczy, bo jestem właścicielem jednej trzeciej domu, w którym mieszkam" - dodał.
Źródło: PAP, TVN24