PiS zadłużał Polskę, korzystając z bardzo dobrej koniunktury. Jednocześnie upolityczniał gospodarkę, nacjonalizując firmy, wprowadzał dodatkowe wydatki, żeby kupować głosy i to się kończy. Ten rok, ale i jeszcze bardziej niestety przyszły rok, będzie czasem zapłaty - powiedział w "Faktach po Faktach" profesor Leszek Balcerowicz, były wicepremier i były minister finansów.
W piątek rentowność polskich 10-letnich obligacji skarbowych przebiła poziom 9 procent. Oznacza to wyższe koszty obsługi długu. W tych okolicznościach Bank Gospodarstwa Krajowego odwołał przetarg sprzedaży obligacji, z którego uzyskane środki miały zasilić Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych. - Odwoływanie emisji w sytuacji, kiedy na rynkach finansowych całego świata mamy do czynienia z turbulencjami, jest rzeczą jak najbardziej normalną. (...), wiem, jak wyglądają optymalne warunki do przeprowadzenia emisji i wiem, jak wygląda emisja w sytuacji tak zwanego perfect storm (ang. burza doskonała - red.), czyli sytuacji, z jaką mamy dzisiaj do czynienia - mówił w poniedziałek szef rządu pytany o odwołaną aukcję obligacji.
Profesor Leszek Balcerowicz zapytany w "Faktach po Faktach", jak ocenia wiarygodność premiera w tej sprawie, odparł, że "nie od dzisiaj ocenia (jego-red.) wiarygodność nie jako zerową, tylko jako ujemną, bo on notorycznie kłamie". - On notorycznie kłamie, a pomyli się, jak nie skłamie - dodał.
Balcerowicz został zapytany przez prowadzącego rozmowę Grzegorza Kajdanowicza, czy mówi ogólnie, czy chodzi mu o każdą wypowiedź w sprawach finansowych, gospodarczych, inflacji. - Bardzo trudno uniknąć wypowiedzi pana Morawieckiego i na podstawie systematycznej obserwacji formułuję taki kategoryczny, ale jak sądzę, prawdziwy sąd - powiedział.
Odnosząc się do kwestii rentowności polskich obligacji, powiedział, że "rośnie rentowność firm, to jest bardzo dobrze, ale jeżeli trzeba więcej płacić za zaciągane długi, to jest niedobrze".
- To jest wyraz nieufności tych, co mieliby pożyczać obecnym władzom w Polsce co do sytuacji budżetu i najlepsze rozwiązanie to jest ograniczenie deficytu, a jeśli się tego nie robi, to są dwa złe rozwiązania. Jedno to jest zaciąganie długu przy wyższych odsetkach, a drugie, jeszcze gorsze, to jest drukowanie pieniędzy przez NBP - oby tego nie robił - po to, żeby kupować, czyli finansować deficyt budżetu, bo to drukowanie pieniędzy podsyca inflację - mówił.
Zdaniem Balcerowicz to są "sygnały ostrzegawcze dla społeczeństwa". - Żaden rząd nie spłaca zaciąganych długów. Niech ludzie zrozumieją, że czasy bonanzy kończą się, tak jak za (Edwarda - red.) Gierka skończyły się po pięciu, sześciu latach, i przychodzi czas zapłaty - powiedział.
- PiS zadłużał Polskę, korzystając z bardzo dobrej koniunktury, jednocześnie upolityczniał gospodarkę, nacjonalizując firmy, wprowadzał dodatkowe wydatki, żeby kupować głosy i to się kończy. W tej chwili ten rok, ale i jeszcze bardziej niestety przyszły rok, będzie czasem zapłaty - ocenił.
Balcerowicz: ograniczenie emisji pustego pieniądza to nie jest ograniczanie dobrobytu
Mówił także o wysokiej inflacji w Polsce. Zaznaczył, iż "ogromne doświadczenie - w tym Polski - pokazuje, że jeżeli się podtrzymuje inflację przez rozrzutną politykę budżetową, przez nieodpowiedzialną politykę monetarną, to po pewnym czasie wszyscy tracą".
Dodał, że "doprowadzenie do tego, że masa pustego pieniądza będzie wolniej rosła i trafiała na rynek, jest zasadniczo ważne". - Ograniczenie emisji pustego pieniądza to nie jest ograniczanie dobrobytu - podkreślił.
Na uwagę, że przed nami jest kampania wyborcza i ten pieniądz będzie trafiał na rynek, odparł, że "dlatego ważne jest, żebyśmy my, żyjący ciągle w quasi-demokratycznym państwie, rozliczali polityków".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24