Na miejscu znalezienia ciała półrocznej Magdy gromadzą się tłumy mieszkańców Sosnowca. Przychodzą zapalić znicze. Mówią też o samej tragedii. Nie wszyscy wierzą w wersję wydarzeń przestawioną przez matkę. - Nie wyobrażam sobie, że może zostać uniewinniona - przekonuje jedna z mieszkanek Sosnowca, która na miejsce odnalezienia zwłok przyszła razem z córką i wnuczką.
Nie może rozumieć dlaczego matka nie wezwała pomocy zaraz po wypadku. - Wzywamy pogotowie, może pomogą też sąsiedzi. I jeśli teraz zostanie uniewinniona, to jest zagrożenie, że któraś matka to powtórzy. Przecież tej nic nie zrobili - mówi kobieta.
Inna z mieszkanek Sosnowca, pytana czy dla matki Magdy może być jakieś usprawiedliwienie odpowiada bez namysłu: - Nie. Gdyby mi się coś takiego przytrafiło to wzywałabym pomocy. Jej odruch był nieprawidłowy - tłumaczy.
Gorzej niż ze zwierzętami
Niektórzy z zapalających znicze są jeszcze bardziej krytyczni. - Odnoszę się do tej pani negatywnie. Uważam, że lepiej postępuje się nawet ze zwierzętami. Gdyby nawet tak się to wszystko stało, to najpierw woła się o pomoc, a nie postępuje się w taki sposób. Powinien być najsurowszy wyrok jaki może być - podkreśla Mirosław Adamczyk.
Inny z mieszkańców Sosnowca przekonuje: - Trudno zrozumieć dlaczego matka zakopuje swoje dziecko w takim miejscu, a nie wzywa karetki pogotowia czy innego ratunku. Jeśli jednak to było umyślne zabicie, to jestem w takim przypadku zwolennikiem kary śmierci - dodaje. Wiele osób nie wierzy w nieszczęśliwy wypadek. - Powinna za wszystko odpowiedzieć - mówią.
Tępy uraz
W poniedziałek prowadząca śledztwo katowicka prokuratura przedstawiła wstępne wyniki sekcji zwłok dziewczynki. Wynika z nich, że przyczyną śmierci dziecka był tępy uraz tyłogłowia. Według prokuratury wyniki sekcji zwłok nie dają podstaw do zmiany zarzutów dla matki, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci i kwestionowania na obecnym etapie jej wyjaśnień.
Półroczna Magda zaginęła 24 stycznia br. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziewczynka została porwana. W sprawę zaangażował się Krzysztof Rutkowski. To on w miniony czwartek nagrał swoją rozmowę z kobietą, podczas której powiedziała mu, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Katarzyna W. zeznała, że dziecko miało upaść na podłogę i uderzyć o próg w mieszkaniu. W piątek wieczorem - już policjantom - pokazała miejsce ukrycia zwłok Madzi. W sobotę usłyszała zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i została aresztowana na dwa miesiące.
Źródło: tvn24