Policja przesłuchała już Leszka Kuzaja i świadków napadu, do którego doszło w piątkowy wieczór w warsztacie samochodowym na przedmieściach Krakowa. W jego wyniku znany rajdowiec został na szczęście tylko lekko ranny, bo gdy próbował powstrzymać napastników, ci - jak zeznał - zaatakowali go "ostrym narzędziem przypominającym maczetę". - Sytuacja przybrała tak nieoczekiwany obrót, że byłem zupełnie zaskoczony i jedyne, co mi pozostało, to ratować życie - wspominał kierowca w rozmowie z TVN24.
Informację o piątkowym zdarzeniu podało jako pierwsze radio RMF FM. Według informacji policji, do napaści doszło, gdy Leszek Kuzaj postanowił interweniować, widząc dwóch zamaskowanych mężczyzn niszczących samochody na jednej z posesji pod Krakowem. Rajdowiec zareagował, chociaż nie jest właścicielem ani samochodu, ani terenu, na którym zauważył podejrzanych. Usiłował interweniować, a wtedy agresja napastników skierowała się przeciwko niemu.
Nie wyglądali na amatorów. Chyba nie żartowali, skoro mam kilkadziesiąt szwów Leszek Kuzaj
Kilkadziesiąt szwów - szczęście w nieszczęściu
To, czego Kuzaj nie rozumie to to, że żaden z wielu kierowców, którzy musieli widzieć walczącego na widoku z napastnikami rajdowca, nie zatrzymał się, by mu pomóc.
- W piątkowy wieczór w tym miejscu był bardzo duży ruch, a nikt się nie zatrzymał. Ja ich [napastników - red.] dogoniłem już na pasie awaryjnym, więc ta namiastka walki miała miejsce na drodze, w ruchu pędzących samochodów. Nie zarejestrowałem, ilu kierowców nas minęło, bo sytuacja przybrała tak nieoczekiwany obrót, że byłem zupełnie zaskoczony. Jedyne, co mi pozostało to ratować życie - wspomniał rajdowiec, przypominając sobie moment, w którym napastnicy rzucili się w jego stronę.
Całe zdarzenie zakończyło się dla kierowcy dość szczęśliwie, choć podejrzani - jak zeznał - rzucili się na niego z "narzędziem przypominającym maczetę". Zadali mu kilka ran ciętych i uciekli. Kuzaj po kilkudziesięciu minutach od tamtego wydarzenia trafił do szpitala, gdzie założono mu kilkadziesiąt szwów. Rajdowiec po ich opatrzeniu opuścił szpital.
Ukradli 9 tysięcy
Po szczegółowym przesłuchaniu Leszka Kuzaja i innych świadków zdarzenia wiadomo już, że był to napad rabunkowy. Ze zniszczonego samochodu skradziono ok. 9 tys. zł. Policja nadal poszukuje sprawców, których wcześniej podejrzewała po prostu o zwykły wandalizm. Napastnikami byli mężczyznami w wieku ok. 25-35 lat. Byli ubrani w czarne kurtki, a twarze zakrywali kapturami - taki rysopis podali świadkowie zdarzenia. - Nie wyglądali na amatorów. Chyba nie żartowali, skoro mam kilkadziesiąt szwów - mówił tuż po opuszczenia szpitala, jeszcze w piątkowy wieczór w rozmowie z RMF FM Kuzaj.
Sprawcy napadu odpowiedzą za kradzież, uszkodzenie ciała i mienia.
Wśród najlepszych
Leszek Kuzaj to obok Janusza Kuliga, Krzysztofa Hołowczyca i Tomasza Kuchara najbardziej utytułowany polski kierowca rajdowy. W 2002, 2004, 2005 i w 2006 roku zdobył tytuł mistrza Polski.
Wielokrotnie startował też w rajdowych mistrzostwach świata. Debiutował w 1998 r. w Rajdzie Monte Carlo i jeszcze w tym samym roku dojechał do mety 4. w Rajdzie FInlandii.
Jeździł m.in. samochodami: Fiat 126p, Cinquecento Abarth, Renault Clio, Mitsubishi Lancer Evo, Subaru Impreza WRC, Toyota Corolla WRC, Peugeot 206 WRC, Subaru Impreza, Peugeot 207 S2000, Peugeot 307 WRC.
Tragiczny wypadek
6 grudnia 2008 r. w trakcie Rajdu Praskiego w Czechach doszło do wypadku z udziałem Kuzaja. Auto polskiego kierowcy wjechało w tłum stojących w niedozwolonym miejscu kibiców. Jedna osoba zginęła na miejscu, druga zmarła w szpitalu, a kolejne trzy, w tym 8-letnia dziewczynka, zostały ranne. Organizatorzy przerwali imprezę, a Leszek Kuzaj na kilka miesięcy zawiesił starty w rajdach. Do sportu wrócił w kwietniu 2009 roku.
Źródło: TVN24, PAP, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24