Jedni bali się wydać nawet złotówki, a inni czerpali z budżetu całym garściami. Posłowie mijającej kadencji Sejmu wyjaśniają na co i ile było im potrzebne, by móc pracować dla dobra obywateli.
Partią kontrastów jest na pewno w tej mierze Polskie Stronnictwo Ludowe, w którego szeregach znalazł się najoszczędniejszy poseł 6. kadencji Sejmu jak i ten, który np. na jazdę samochodem wydał najwięcej.
Wicemarszałek najoszczędniejsza
Wicemarszałek Sejmu, Ewa Kierzkowska, która zamknęła ostatnie, setne posiedzenie niższej izby parlamentu nigdy na przykład nie rozpisała sobie tzw. "kilometrówki", bo nie ma samochodu. - Nie mam w związku z tym moralnego prawa - wytłumaczyła i dlatego po zakończeniu pracy w Sejmie do domu pojechała "za swoje". Przez cztery lata wydała też najmniej ze wszystkich parlamentarzystów, bo 233 tys. 268 zł.
Prawie połowę tego spożytkował natomiast na jazdę samochodami jej klubowy kolega, Andrzej Pałys. Znany przede wszystkim z mylenia swojego pojazdu z cudzymi parlamentarzysta wydał na nie 111 tys. zł.
Rozmowy (nie)kontrolowane?
Inny z Ludowców, szef Komisji Samorządu Terytorialnego Bronisław Dutka od samochodów woli tymczasem telefony, a jego rozmowy kosztowały ponad 84 tys. złotych, czyli prawie 1,5 tys. zł miesięcznie. - Byłem bardzo często wysyłany zagranicę, także poza strefę euro, a tam telefony dużo kosztują - tłumaczy jednak Dutka.
Na drugim biegunie znalazł się niezrzeszony poseł Longin Komołowski. Ten, przez cztery lata na mównicy sejmowej pojawił się tylko raz, ale konsekwentnie też nie podnosił zbyt często słuchawki i jego rachunki zamknęły się w kwocie 3 tys. 98 zł.
Jarosław Kaczyński najbardziej hojny
Najwięcej wydał na swoje utrzymanie poseł PO, Marek Plura. Plura jest jednak niepełnosprawny i ponad 500 tys. zł. to efekt wszelkiego rodzaju niezbędnej pomocy i ułatwień, które pozwoliły mu sprawować mandat.
Najwięcej swoim pracownikom prowadzącym biuro zapłacił natomiast prezes PiS, Jarosław Kaczyński, prawie 340 tys. zł. Druga w kolejności Julia Pitera z PO.
Marszałek broni kolegów
Posłowie dostawali miesięcznie 11 tys. 150 zł na prowadzenie swojego biura i nikt ich z tego nie musiał rozliczać, bo tej kwoty nie mogli też przekroczyć.
- Każdy poseł dostaje tę samą, określoną liczbę pieniędzy i nią gospodaruje bez wskazań na to, jak ma to robić - podsumował wydatki kolegów i koleżanek z sejmowych ław marszałek Grzegorz Schetyna. Na koniec jednak sprawił wszystkim prezent. Każdy z 460 posłów dostanie w specjalnej przesyłce i etui tabliczkę ze swoim nazwiskiem, której nie musiał w sobotę odkręcać z pulpitu przy którym siedział przez cztery lata.
Oczywiście jest to prezent za publiczne pieniądze.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN