Podczas dwóch narad w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego przedstawiciele lotnisk oraz Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej zastanawiali się, jak sobie poradzić z problemem dronów latających w zastrzeżonych strefach. Nie zaproszono jednak policji, choć to właśnie policja szuka osób sterujących tymi urządzeniami.
13 maja - jak ujawniliśmy w tvn24.pl - niezidentyfikowany dron wielkości szybowca minął o około 30 metrów lądujący na warszawskim Lotnisku Chopina samolot LOT-u z Poznania. Według naszych informatorów od katastrofy obie maszyny dzieliła mniej niż sekunda.
Incydentem zajmuje się obecnie Państwowa Komisja Wypadków Lotniczych oraz policja, a po naszej publikacji zwołane zostało posiedzenie sejmowej podkomisji ds. lotnictwa. Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego Piotr Samson przyznał na tym posiedzeniu, że żadne lotnisko w Polsce nie jest wyposażone w system wykrywający drony.
"Chaos" i "przerzucenie odpowiedzialności"
Urząd Lotnictwa Cywilnego, który odpowiada za nadzór nad zatrudniającą kontrolerów ruchu lotniczego Polską Agencją Żeglugi Powietrznej, 23 i 25 maja zorganizował spotkanie z przedstawicielami portów lotniczych z całego kraju oraz z przedstawicielami PAŻP. Tematem narady przeprowadzonej w formule zdalnej było - jak ustaliliśmy - przeciwdziałanie zagrożeniu ze strony dronów.
- W całej sprawie panuje chaos. Spotkanie odbyło się w czwartek, a we wtorek ULC polecił portom lotniczym wysłanie analiz bezpieczeństwa dotyczących dronów. Większość portów nie zdążyła tego zrobić - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl jeden z uczestników spotkania.
Według niego ULC nie ma dobrego pomysłu na rozwiązanie problemu z dronami, które stwarzają zagrożenie dla samolotów.
- Jedyna propozycja polega na przerzuceniu odpowiedzialności na porty lotnicze, które mają odpowiadać za wykrywanie dronów do kilometra od lotniska i zawiadomienie policji - podkreśla nasz rozmówca. Dodaje, że w naradzie nie wziął udziału nikt z policji.
- To jest absurd, bo to PAŻP odpowiada za przestrzeń nad lotniskami. My możemy odpowiadać za bezpieczeństwo na samym lotnisku - zaznacza w rozmowie z tvn24.pl inny uczestnik narady.
ULC: "żadna z omawianych spraw nie dotyczyła policji"
O przebieg narady zapytaliśmy Urząd Lotnictwa Cywilnego. "W następstwie zgłoszeń dokonanych w ostatnim czasie przez załogi statków powietrznych nieautoryzowanych operacji bezzałogowych statków powietrznych w pobliżu samolotów, Urząd Lotnictwa Cywilnego podjął natychmiastowo szereg działań. W ramach tych działań m.in. w dniu 23 maja br. przeprowadzono spotkanie z przedstawicielami zarządzających portami lotniczymi, którego kontynuacją było spotkanie 25 maja br. również z udziałem przedstawicieli Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej" - czytamy w odpowiedzi biura prasowego ULC. A dlaczego nie było policji? Nie została zaproszona, bo, jak odpowiada ULC, "żadna z omawianych spraw nie dotyczyła Policji".
ULC tłumaczy też, że "na pierwszym spotkaniu (23 maja br.) przedstawiciele zarządzających portami lotniczymi zostali poproszeni o przesłanie przed drugim spotkaniem (25 maja br.) wyników wykonanych analiz bezpieczeństwa". "Sporządzanie takich analiz jest bieżącym obowiązkiem zarządzających lotniskami" - wyjaśniło biuro prasowe.
Ale według rozmówcy tvn24.pl zbliżonego do PAŻP brak udziału przedstawiciela policji na spotkaniu do skandal.
- Policja jest od łapania przestępców, a latanie dronem w przestrzeni kontrolowanej jest złamaniem prawa lotniczego. Państwo nie chroni nas przed dronami. Przestrzeń po to jest kontrolowana, by pilot samolotu z 300 pasażerami nie musiał wypatrywać dronów - stwierdza jeden z naszych rozmówców.
"Prezes ULC panikuje"
Inny rozmówca zbliżony do PAŻP zaznacza, że już w 2021 roku w agencji "było spotkanie z policją i ustalenie procedur". - Całe zamieszanie tylko prowokuje działania tych, którzy dla zabawy testują, jak wysoko i jak blisko samolotów można latać. Paniczne działanie służb i uciekanie od odpowiedzialności przez większość jest mocno symptomatyczne - ocenia.
- PAŻP i PPL [Polskie Porty Lotnicze S.A.] przerzucają się odpowiedzialnością, a ULC nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu - podsumowuje rozmówca tvn24.pl z branży lotniczej.
Oprócz doraźnych narad trwają też prace nad nowelizacją prawa lotniczego. W projekcie, do którego dotarł tvn24.pl, zawarto m.in. długą listę instytucji, które będą mogły sprawdzać, czy osoby używające dronów robią to legalnie.
Na tej liście są m.in. "osoby upoważnione" przez prezesa ULC, funkcjonariusze policji, Straży Granicznej, SOP, ABW, żołnierze, funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej lub miejskiej, ale też "strażnicy leśni - na terenach lasów", "funkcjonariusze Straży Parku - na terenach parków narodowych" oraz strażacy - w przypadku, gdy dany lot dronem może stwarzać zagrożenie dla ich bezpieczeństwa.
Zgodnie z zapisami projektu dron "może zostać zniszczony, unieruchomiony albo nad jego lotem może zostać przejęta kontrola", m.in. w przypadku, gdy "zagraża lub może zagrozić życiu lub zdrowiu ludzi lub zwierząt", "stwarza lub może stworzyć zagrożenie dla chronionych obiektów, urządzeń lub obszarów" i "zakłóca lub może zakłócić przebieg imprezy masowej albo zagraża bezpieczeństwu jej uczestników". W takich sytuacjach prawo do zniszczenia drona będzie przysługiwać funkcjonariuszom wszystkich wyżej wymienionych służb.
Projekt nie trafił jeszcze do Sejmu. Na razie został skierowany do Komitetu do Spraw Europejskich przy KPRM.
System antydronowy po publikacjach tvn24.pl
We wtorek spółka Polskie Porty Lotnicze S.A. poinformowała w komunikacie, że "jest w trakcie wdrażania systemu antydronowego" na Lotnisku Chopina we współpracy z gdyńską firmą Advanced Protection Systems S.A. (APS).
Jak twierdzi PPL, to rozwiązanie jest obecnie jedynym systemem na świecie, który przeprowadza detekcję tzw. bezzałogowych statków powietrznych jednocześnie za pomocą sensora radarowego, akustycznego, wizyjnego oraz radiowego. System umożliwia skuteczne wykrywanie i neutralizację wszystkich obiektów typu LSS (Low-Slow-Small), czyli dronów komercyjnych, profesjonalnych i przemysłowych.
Źródło w PAŻP: - System na Okęciu to krok w dobrą stronę, ale to nie rozwiązuje problemu dronów, które pojawią się wysoko i dalej od lotniska. Poza tym - co z innymi lotniskami?
Zdaniem naszych źródeł decyzja PPL to efekt ujawnienia przez tvn24.pl incydentu z 13 maja, który zwrócił uwagę na zagrożenie.
Z kolei 15 maja RMF FM poinformowało, że załoga samolotu linii Wizz Air zauważyła drona podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach.
27 maja piloci samolotu PLL LOT z Warszawy do Chicago zauważyli drona około 40 kilometrów od Lotniska Chopina. O tym incydencie poinformowały wspólnie Polska Agencja Żeglugi Powietrznej i Polskie Porty Lotnicze.
30 maja - jak podaliśmy w tvn24.pl - turecki samolot podchodzący do lądowania w Warszawie minął drona o 60 metrów.
We wszystkich tych przypadkach dronów poszukuje policja.
Jak mówił portalowi tvn24.pl informator z PAŻP, podstawowym problemem jest brak koordynacji działań pomiędzy poszczególnymi instytucjami.
- Co z tego, że się wojsko dogada z PAŻP-em, jak nie będzie w tym brała udziału policja, która odpowiada za poszukiwanie takich dronów? - pytał nasz rozmówca.
I dodał: - Do tego dochodzi ABW, Straż Graniczna i Służba Ochrony Państwa. Nie uciekamy jako PAŻP od odpowiedzialności w tej sprawie, ale wiodącą rolę powinien przejąć Urząd Lotnictwa Cywilnego. Niestety, zamiast tego mamy nasz polski bałagan. Każdy robi wszystko, by wytłumaczyć, dlaczego się nie da.
Autorka/Autor: Grzegorz Łakomski
Źródło: tvn24.pl