Ksiądz byłych betanek odnaleziony

Odnaleziony ksiądz betanek
Odnaleziony ksiądz betanek
Źródło: TVN24
Dziennikarze "Superwizjera" szybciej niż prokuratura odnaleźli księdza, który był duchowym przywódcą zbuntowanych sióstr betanek z Kazimierza Dolnego. Duchowny po eksmisji betanek odmówił zeznań. Teraz reporterzy odnaleźli go w jednej z parafii diecezji łomżyńskiej.

Ksiądz Roman nie ukrywa się, normalnie wypełnia swoje obowiązki.

Dlaczego zatem "Superwizjer" szybciej odnalazł księdza niż prokuratura, która nie wiedziała o miejscu pobytu byłego przywódcy duchowego betanek?

"Superwizjer" szybszy niż prokuratura

Monika Bartkowicz, dziennikarka "Superwizjera"

Monika Bartkowicz, dziennikarka "Superwizjera"

Od eksmisji zbuntowanych betanek z Kazimierza Dolnego minął prawie rok. Prokuratura jednak nie przesłuchała księdza, którego jedna z byłych sióstr oskarżyła o manipulację i wykorzystywanie seksualne. Duchowny bowiem zniknął. Puławska prokuratura skierowała stosowne pisma do właściwych miejscowo jednostek policji. Pytała, czy Roman K. przebywa w miejscu swojego zameldowania. Odpowiedź lokalnych władz była jednak negatywna.

Dziennikarze "Superwizjera" zdecydowali się na najprostszą drogę poszukiwań - przez internet. Okazało się, że informacje o nowej duszpasterskiej pracy byłego zakonnika były ogólnodostępne. Na stronie internetowej diecezji łomżyńskiej widnieje adres parafii w Długosiodle, gdzie ksiądz K. został wikarym dosłownie kilka dni temu.

- Szefowie diecezji, biskup, nikt nie che z nami rozmawiać. Odpowiadają, że nie mają zwyczaju kontaktu z mediami. Jest to dziwne i niepokojące - uważa Monika Bartkowicz. Dziennikarka podkreśla, że prokuratura nie starała się, aby odnaleźć księdza. - Pokazanie prokuraturze tego, że absolutnie banalnie proste było odnalezienie księdza K., mam nadzieję, że będzie jakieś konsekwencje dla prokuratury miało - dodaje.

Odnalezienie księdza Komaryczki przez internet zajmuje kilka minut (www.kuria.lomza.pl)
Odnalezienie księdza Komaryczki przez internet zajmuje kilka minut (www.kuria.lomza.pl)
Źródło: www.kuria.lomza.pl

"Mówił, że potrzebuje miłości i przytulenia"

Była zakonnica, do której w grudniu zeszłego roku dotarła dziennikarka "Superwizjera" opowiedziała o molestowaniu seksualnym i bardzo dziwnych relacjach między siostrą Jadwigą (b. przełożoną zakonu) a księdzem K. (CZYTAJ WIĘCEJ)

- Usiadł blisko mnie, powiedział, że potrzebuje miłości i przytulenia, zaczął mnie głaskać po głowie, policzku - mówi jedna z byłych zakonnic.

(CZYTAJ ZWIERZENIA BETANKI)

Zdaniem innej, obydwoje - siostra Jadwiga i ksiądz Roman - roztaczali przed siostrami wizje nowego kościoła i nowych porządków. Wypędzanie złych duchów wynikało z tego, że od pewnego momentu w klasztorze zapanowała atmosfera nadejścia "wiosny Kościoła". Dziewczyny przestały być zakonnicami, a stały się wspólnotą zgromadzoną wokół siostry Ligockiej, uosabiającej Maryję i księdza K., który miał być wcieleniem Jezusa. Wizja nowego Kościoła zaczęła dominować wśród zbuntowanych zakonnic.

Prokuratura przystępuje do dzieła

Prokuratura sprawdzi ustalenia dziennikarzy TVN. - Dostaliśmy sygnał od dziennikarzy TVN, że odnaleźli pod Łomżą Romana K. Będziemy to sprawdzać - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska.

Roman K. jest podejrzany o przestępstwo naruszenia miru domowego w sprawie prowadzonej przez prokuraturę w Puławach. W tym postępowaniu wyjaśniany jest też wątek ewentualnego znieważenia funkcjonariuszy policji podczas eksmisji. Z kolei Prokuratura Okręgowa w Lublinie prowadzi postępowanie dotyczące ewentualnie innych przestępstw, które mogły być popełnione w klasztorze w Kazimierzu Dolnym, gdy przebywały tam zbuntowane betanki. W tej sprawie nie postawiono nikomu żadnych zarzutów.

- Roman K. nie był poszukiwany listem gończym. Ustalaliśmy jego miejsce pobytu dla potrzeb obu postępowań. Jeśli sygnał TVN się potwierdzi, to będziemy wzywali go w zależności od toku obu postępowań - wyjaśniła Syk-Jankowska.

Nie ma skargi - nie ma sprawy

- TVN pokazał kobietę, którą określono jako pokrzywdzoną. Po raz kolejny chciałam wyjaśnić, że ta kobieta nie złożyła wniosku o ściganie. Bez takiego wniosku w tym wypadku nie ma przestępstwa - dodała rzeczniczka prokuratury.

Historia betanek z Kazimierza Dolnego (CO TERAZ DZIEJE SIĘ Z SIOSTRAMI - CZYTAJ)

Historia betanek zaczęła się dwa lata temu, kiedy nastąpił rozłam między zakonnicami ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej. Na skutek protestów części sióstr w sprawie łamania regulaminu zakonu i wprowadzaniu nowych zasad przez przełożoną zakonu Jadwigę Ligocką w Kazimierzu, Kongregacja Watykańska odwołała ją z funkcji przełożonej i powołała na to miejsce nową zakonnicę. Siostra Ligocka nie zgodziła się z tą decyzją i wezwała zakonnice do obrony zakonu. Wraz z kilkudziesięcioma siostrami i księdzem K. zabarykadowała się w kazimierskiej siedzibie. Mimo apeli hierarchów kościelnych nie chciała opuścić Kazimierza. Decyzją sądu została eksmitowana wraz ze zbuntowanymi siostrami i księdzem K.

Źródło: tvn24

Czytaj także: