To, co osoba transpłciowa słyszy, jak zwracają się do niej osoby w jej otoczeniu, ma bardzo poważne, konkretne reperkusje dla kondycji psychicznej. Zwracanie się imieniem używanym zmniejsza ryzyko głębokiej depresji, myśli samobójczych czy prób samobójczych, i to aż o 65 procent – podkreśliła w rozmowie z tvn24.pl Emilia Wiśniewska, prezeska Fundacji Trans-Fuzja. Komentując wpis Krystyny Pawłowicz dotyczący transpłciowego dziecka - usunięty po kilkudziesięciu godzinach - oceniła, że "może wziął się ze zwykłej bezmyślności, na pewno z braku edukacji".
Krystyna Pawłowicz na Twitterze opublikowała we wtorek informację w sprawie transpłciowego dziecka. Pawłowicz podała dane dziecka (imię oraz wiek), szkoły, do której dziecko chodzi oraz dyrektorki placówki. Napisała o uchwale, według której nauczyciele na prośbę rodziców będą zwracać się do dziecka, używając żeńskiego imienia. "Dane aktów stanu cywilnego zlekceważono" – stwierdziła.
Po fali krytyki i zapowiedzi podjęcia działań między innymi przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich w czwartek Pawłowicz skasowała swój wtorkowy wpis. Napisała później, że nie chciała "sprawić przykrości dziecku" i że je przeprasza.
Emilia Wiśniewska, prezeska Fundacji Trans-Fuzja, w rozmowie z tvn24.pl podkreśliła, że "dla każdej osoby jej imię jest ważne", a "dla osób transpłciowych imię używane wiele mówi o tym, kim są naprawdę".
"Zwracanie się do osoby transpłciowej jej imieniem używanym to jest podstawowy wyraz szacunku"
- W przypadku osób transpłciowych oprócz imienia używanego mamy coś takiego, jak "dead name", czyli to imię, które mamy zapisane w dokumentach po urodzeniu i które równocześnie nie koresponduje z naszą tożsamością płciową – wyjaśniła Emilia Wiśniewska. Podkreśliła, że "zwracanie się do osoby transpłciowej jej imieniem używanym to jest podstawowy wyraz szacunku, uznania, akceptacji dla jej tożsamości".
- Zdarza się, że to, co osoba transpłciowa słyszy, jak zwracają się do niej osoby w jej otoczeniu, ma bardzo poważne, konkretne reperkusje dla kondycji psychicznej osób transpłciowych – zwróciła uwagę Wiśniewska.
- Zwracanie się imieniem używanym zmniejsza ryzyko głębokiej depresji, myśli samobójczych czy prób samobójczych, i to aż o 65 procent. Więc to nie jest żadną drobnostką. To jest bardzo ważne dla osób transpłciowych i jest takim podstawowym poświadczeniem tego, że są szanowane, uznawane, że respektowane jest to, co mówią na swój temat – kontynuowała.
CZYTAJ TAKŻE: "To jest temat tabu, o tym się nie mówi. Osoby transpłciowe muszą radzić sobie same" >>>
"W ślad za taką deklaracją muszą iść pewne dalsze kroki"
Prezeska Trans-Fuzji mówiła, że akceptacja dla osób tranpłciowych "to nie jest coś, co można po prostu odhaczyć jakimś jednym zdaniem typu: tak, tak akceptuję". - W ślad za taką deklaracją muszą iść pewne dalsze kroki. Chociażby to, że zadeklarowawszy osobie transpłciowej, że ją akceptujemy, to żeby tak było naprawdę, należy tego imienia używanego używać, rozmawiając z tą osobą, tym imieniem używanym się do osoby transpłciowej zwracać – tłumaczyła.
Wiśniewska dodała, że częstym problemem, z jakim wiele osób transpłciowych się spotyka, jest to, że "słyszą takie deklaracje akceptacji, uznania tuż po wyoutowaniu się przed kimś jako osoba transpłciowa, natomiast potem ze strony tych samych osób, które deklarowały, że są z tym OK, słyszą chociażby właśnie przypominanie ich 'dead name'u'".
"To się już stało niestety"
Chociaż Pawłowicz usunęła swój wpis, to - zdaniem Wiśniewskiej - "to, co naprawdę tutaj określa, czy sprawa jest zamknięta, to jest święty spokój, na jaki zasługują osoby pokrzywdzone tym tweetem".
- Jednak coś takiego się stało, młoda osoba, dziecko i bliscy tej osoby zastali wystawieni na niechcianą ekspozycję medialną, ich życie prywatne stało się tematem medialnym – mówiła. - To się już stało niestety – dodała.
Według rozmówczyni tvn24.pl "to, co jest tutaj dobre, to to, że dziecko i jego bliscy mogą liczyć na wsparcie ze strony otoczenia i to jest coś, co w jakiś sposób zmienia tę sytuację". Podkreśliła, że bardzo ważne jest wsparcie ze strony szkoły, która "dała dziecku możliwość funkcjonowania zgodnie ze swoją tożsamością".
- To, czy sędzia Pawłowicz chciała kogoś skrzywdzić, czy nie, nie zmienia tego, co się stało dla konkretnych osób – oceniła. Według niej wtorkowy wpis "może wziął się ze zwyklej bezmyślności, na pewno z braku edukacji". - Natomiast (...) czynnik własnej bezmyślności nie zmienia tego, że może to być krzywdzące dla innych – podkreśliła.
"Dla osób transpłciowych częścią bezpieczeństwa i właściwych warunków rozwoju jest to, aby były w otoczeniu szkolnym akceptowane"
Prezeska Fundacji Trans-Fuzja zaznaczyła, że "nie ma żadnego przepisu, który zakazywałby zwracania się do dziecka w szkole imieniem używanym, zgodnie z jego tożsamością".
- Z pewnych przepisów czy to Prawa oświatowego, czy Karty nauczyciela, można wyprowadzić taki wniosek, że obowiązkiem szkoły jest zapewnienie osobom uczącym się bezpieczeństwa i warunków rozwoju – powiedziała Wiśniewska. - Dla osób transpłciowych częścią tego bezpieczeństwa i właściwych warunków rozwoju jest to, aby były w otoczeniu szkolnym akceptowane – oceniła.
Według rozmówczyni tvn24.pl, "nawet jeśli w tym prawie, które mamy, nie mamy wskazanego obowiązku zwracania się do osoby transpłciowej jej imieniem używanym, to jak myślimy sobie o tym, co znaczy bezpieczeństwo i dobre warunki rozwoju dla osoby transpłciowej, to (…) jest to uznanie jej tożsamości, zwracanie się do niej imieniem używanym, z użyciem właściwych zaimków".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock