Małopolska kurator podczas rozmowy z antyszczepionkowcami w swoim gabinecie krytykowała kolejne już zamknięcie szkół i sugerowała, że wbrew oficjalnym decyzjom rządu minister Czarnek też go nie popiera. Barbara Nowak rozważała też, w kontekście trwającej pandemii, czy "życie i zdrowie są najważniejsze".
31 stycznia uczniowie z Małopolski mieli wrócić z ferii do szkół. Wrócili, ale tylko ci najmłodsi, bo kilka dni wcześniej minister edukacji Przemysław Czarnek ogłosił, że po raz kolejny zmuszony jest wprowadzić zdalne nauczanie. Nauka online objęła wszystkich uczniów w Polsce od piątej klasy szkoły podstawowej w górę i ma potrwać do końca ferii, które w ostatnich województwach kończą się 27 lutego.
W Małopolsce nauczanie zdalne według tych założeń będzie zatem trwało miesiąc. Ma wielu krytyków. Wśród nich są osoby, które 31 stycznia gościła w swoim gabinecie małopolska kurator oświaty. Przyszło dziewięć osób reprezentujących organizacje rodzicielskie i nauczycielskie przeciwne zdalnemu nauczaniu. Wśród nich znalazły się m.in.: stowarzyszenie Nauczyciele dla Wolności, fundacja Polska Jest Jedna, Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi czy stowarzyszenie Małopolski Bunt.
Barbara Nowak poświęciła gościom około 1,5 godziny. Znamy dokładny przebieg tego spotkania, ponieważ było transmitowane na Facebooku i nagranie z niego dostępne jest jako publiczne. Nagrywali je również dziennikarze portalu katolickiego PCH24.pl.
Aktywiści przyszli do Nowak - jak słyszymy na początku nagrania - jako do "pani kurator, która przeciwstawiła się rządowym obostrzeniom i segregacji ludzi" i "będzie współpracować przeciwko zdalnemu nauczaniu".
Nowak na wstępie - jeszcze przed gabinetem - zapytała gości, czy nie chcą włożyć maseczek. Zwróciła uwagę, że lepiej by ci, którzy będą słuchać spotkania (nagrywało je kilka kamer), nie "obgadywali", że jego uczestnicy są bez masek. - Ja państwu proponuję, żebyście państwo po prostu to rozważyli - zwróciła się Nowak do gości. - Ale się zastanówcie, wasza sprawa, ja was zapraszam - dodała z uśmiechem.
To też moment, w którym możemy dobrze poznać poglądy uczestników rozmowy. Bo słyszymy, jak prowadząca transmisję kobieta już na wstępie powiela najpopularniejsze fake newsy na temat maseczek, mówiąc: - W maskach stanowilibyśmy dla siebie zagrożenie. Pod tymi maskami namnażamy grzyby, bakterie, z parą wodną potem na siebie wydalamy, jest tu małe dziecko. Nie chcemy grzybicą nikogo tutaj zarazić. Jesteśmy niedotlenieni, spada nam saturacja, wdychamy dwutlenek węgla, osłabioną koncentrację mamy. I chwaliła się, że sama jeszcze nigdy w życiu nie ubrała maseczki.
Konkret24 już kilka razy prostował te nieprawdziwe stwierdzenia.
Do gabinetu Barbary Nowak jej goście udali się bez maseczek.
Kurator po zamieszaniu, które wywołała na początku stycznia stwierdzeniem, że szczepionki to eksperyment (jej dymisji domagali się wówczas nawet politycy PiS), przyznała publicznie, iż "mając wykształcenie historyczne, a nie medyczne, nie powinna się wypowiadać na temat szczepionki". Jeden z jej gości tuż przed wejściem przestrzegał pozostałych: - Nie poruszamy sprawy też tej drugiej, wiadomo szczepionek, bo nie o tej sprawie (...) [dziś mamy rozmawiać - red.]. Chodzi o zdalne nauczanie.
Nowak w czasie spotkania słowa dotrzymała i o szczepieniu nie powiedziała nic. Nie przeszkodziło jej to jednak w powielaniu innych mitów na temat pandemii i w przyklaskiwaniu uczestnikom spotkania, którzy takie mity powielali.
Czy szkoła jest pasem transmisyjnym?
W czasie spotkania Barbara Nowak parokrotnie podkreślała, że dzieli się z jego uczestnikami tym, co przekazywała już wcześniej na spotkaniach dyrektorom podległych jej szkół, powołując się na "raporty z całej Europy". Nie wszystkie jej wypowiedzi znajdują pokrycie w faktach.
Takie powiedzenie, bardzo dzisiaj popularne, że szkoła jest pasem transmisyjnym wirusa, nie zostało potwierdzone nigdzie w żadnym raporcieBarbara Nowak, małopolska kurator oświaty
Jakie są fakty? Na stronie Amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) dostępne są prace dotyczące transmisji wirusa w szkołach i przedszkolach. Wnioski są jednoznaczne: "Transmisja SARS-CoV-2 w społeczności jest skorelowana z liczbą infekcji w szkołach", a "epidemie wśród młodzieży przebywającej na obozach, imprezach sportowych i w szkołach wykazały, że młodzież może przenosić SARS-CoV-2 na inne osoby. Ponadto badania transmisji, w których zbadano wtórne ryzyko zakażenia osób mających kontakt z dziećmi w gospodarstwie domowym, wykazują, że transmisja rzeczywiście występuje".
To nie koniec. O potwierdzonej transmisji wirusa w szkołach pisali też naukowcy, którzy już w końcówce 2020 roku opublikowali w prestiżowym czasopiśmie "The Lancet" artykuł zatytułowany "Rola szkół i dzieci w wieku szkolnym w transmisji SARS-CoV-2".
Znaleźli oni jasne dowody na transmisję wewnątrzszkolną w 31 proc. placówek, w których wykryto przypadki zakażenia. Podkreślali, że dotyczy to przede wszystkim szkół średnich. Dlatego też w podsumowaniu stwierdzono: "Otwieranie szkół pomimo krążenia SARS-CoV-2 w społeczeństwie jest w dużej mierze bezpieczne dla dzieci, choć w szczególności szkoły średnie mogą mimo wszystko odgrywać znaczącą rolę w transmisji między gospodarstwami domowymi".
Także polscy naukowcy mówili publicznie o transmisji wirusa wśród dzieci. Doktor Grażyna Cholewińska-Szymańska, specjalistka chorób zakaźnych i ordynator w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie, podkreślała w maju 2021 w "Faktach po Faktach": - Dzieci, obojętnie w jakim wieku, odgrywają niezmiernie ważną rolę w łańcuchu transmisji zakażenia. Jeżeli my w społeczeństwie dążymy do wytworzenia odporności stadnej, to dzieci również powinny być szczepione, bo są częścią tej populacji i ważnym transmiterem.
Jak chorują i kogo zarażają dzieci?
Dane z CDC oraz "The Lancet" stoją też w kontrze do innych słów kurator, która na spotkaniu, stwierdziła:
Tylko w kilku przypadkach było potwierdzenie, że dziecko przenosiło wirus na babcię, gdzieś tam na rodziców i tak dalej. Dzieci, jeśli już chorują, to nie kończy się to dla nich jakimiś tragicznymi skutkami. Chyba porównywalne jest ze zwykłą grypą, jeśli chodzi o sytuację ciężkich zachorowań.Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty
To nie pierwszy raz, kiedy musimy zajmować się podobnymi stwierdzeniami.
Tezy o tym, że dzieci nie stanowią zagrożenia dla rodziców i dziadków oraz że COVID-19 niesie niewielkie ryzyko dla dzieci, pojawiły się już m.in. w nagraniu dr Doroty Sienkiewicz, prezes Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców, które weryfikowała redakcja Konkret24. Doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw walki z COVID-19, nazwał "kompletną bzdurą" tezę, iż młodzi nie stanowią zagrożenia dla starszych. "To jest kłamstwo i to ciężkie, bo mamy przecież liczne dowody naukowe i kliniczne, że dzieci tego wirusa przenoszą" - mówił. "Pokazała to fala delta, gdzie największa liczba ognisk epidemicznych, jakie były w Polsce, a przyznał to sam minister zdrowia i również sanepid, była właśnie w szkołach. Dzieci przynosiły wirusa do domu, mamy mnóstwo potwierdzonych ognisk domowych, gdzie dziecko stawało się tym pierwszym ogniwem przynoszącym wirusa do domu" - dodał.
Według dr. Grzesiowskiego twierdzenie, że COVID-19 nie jest groźny dla dzieci, "straciło aktualność". "Owszem pierwsze warianty z Wuhanu, D614G i alfa, rzadko wywoływały objawowe zachorowania u dzieci. Fala delta, a obecnie omikron, na całym świecie przyniosły dramatyczną zmianę. W niektórych krajach dzieci stanowią około jednej trzeciej wszystkich przypadków wymagających hospitalizacji, włącznie z koniecznością wspomagania oddechu respiratorem" - podkreślił.
Nawet jeśli dzieci łagodnie przechodzą zakażenie koronawirusem, nie wolno zapominać, że grozi im także tzw. zespół pocovidowy, czyli PIMS. To pediatryczny wieloukładowy zespół zapalny. Jest następstwem przebytego zakażenia koronawirusem, często bezobjawowego. Może przebiegać łagodnie, ale może też mieć ciężki przebieg. U części dzieci PIMS może powodować powikłania kardiologiczne czy niewydolność wielonarządową. W maju 2021 roku pediatra doktor Elżbieta Lipska na antenie TVN24 mówiła, że dzieci z PIMS trafiają czasami w ciężkim stanie do szpitala na długoterminowe pobyty i wciąż nie wiadomo w pełni, "jakie będą odległe konsekwencje zdrowotne przejścia takiego zespołu przez dziecko".
Czy COVID-19 jest podobny do grypy?
W czasie spotkania parokrotnie - nie tylko z ust kurator, ale również jej gości - padały stwierdzenia o podobieństwie koronawirusa do grypy.
Tymczasem niezależnie od tego, czy COVID-19 rzeczywiście jest dla dzieci infekcją grypopodobną albo czy tak myślą o niej ich rodzice, dane o śmiertelności obu chorób pokazują, że stanowią one zdecydowanie różne zagrożenie.
Śmiertelność można opisywać wskaźnikiem CFR (case fatality rate) określającym, jaki procent potwierdzonych przypadków zakażenia kończy się zgonem. Według danych zbieranych przez naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego, dla COVID-19 wskaźnik CFR na całym świecie wynosi obecnie ok. 1,5 proc., natomiast dla Polski - 2,1 proc. Dla grypy ten wskaźnik oscyluje wokół 0,1 proc.
Dodatkowo naukowcy z Uniwersytetu Cambridge już w lipcu 2021 roku ostrzegali, aby nie porównywać obu tych chorób i bezrefleksyjnie zestawiać ich wskaźników śmiertelności, ponieważ może to doprowadzić do lekceważenia grypy, która mimo niższej śmiertelności może prowadzić do poważnych powikłań.
Mówiąc o grypie w kontekście dzieci, warto przywołać także słowa prof. Agnieszki Mastalerz-Migas z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, która w październiku 2021 na antenie TVN24 mówiła: - Nie mamy świadomości, że grypa jest groźną chorobą, że może spowodować hospitalizację, może spowodować powikłania. Traktujemy grypę jako taką infekcję przeziębieniową, jedną z wielu, na które dzieci chorują. Większość dzieci oczywiście w ten sposób grypę przejdzie, ale niestety pewien odsetek przejdzie ją ciężej i będzie wymagał hospitalizacji.
Troska o dzieci czy troska o Polskę?
Kurator Nowak w czasie spotkania wyraziła przekonanie, że nie da się ulepszyć zdalnego nauczania i nazywała je "protezą".
Co ciekawe, oceniała je równie krytycznie, co Najwyższa Izba Kontroli, która 1 lutego opublikowała raport, z którego wynika m.in., że doszło do pogłębienia nierówności i pogorszenia jakości nauczania.
Sama Nowak w poniedziałek dużo mówiła o trosce o młodzież, która jej zdaniem zbyt wiele godzin spędza przed ekranami smartfonów i "przestaje myśleć samodzielnie, nie ma potrzeby dochodzenia do jakichkolwiek samodzielnych wniosków". - Przy okazji pandemii, no, wszystko jedno jak to nazwiemy… Przy okazji tej sytuacji, która jest i tym zdalnym nauczaniu (...) źle funkcjonujące młode pokolenie (...) jeszcze gorzej funkcjonuje - oceniła kurator.
Jej zdaniem wpychamy dzieci "w takie jeszcze głębsze odmęty takiego już totalnego szaleństwa". - To jest coś, co spowoduje z całą pewnością konsekwencje dla społeczeństwa i dla Polski w ogóle - mówiła do swoich gości. I zastanawiała się: - Czy jesteśmy w stanie uzyskać od nich (młodych ludzi - red.) informacje o tym, czy w ogóle cokolwiek ich interesuje? Czy interesuje ich funkcjonowanie państwa polskiego, czy im na tym zależy, czy czują, że są odpowiedzialni czy że będą odpowiedzialni w przyszłości?
A po chwili sama sobie odpowiedziała: - Myślę, że nawet nie wolno tych pytań zadawać, bo ich na pewno nic nie interesuje. W dużej mierze (...) uczniowie mocno są pogubieni i głównie to, czym w tej chwili trzeba by się zająć, to tym, żeby ich do równowagi psychicznej doprowadzić. Oni nie mają w tej chwili już nigdzie oparcia.
Przekonywała, że dlatego powinni wrócić do szkół, która tym oparciem może być. - Należałoby to jak najszybciej przerwać - mówiła o zdalnym nauczaniu.
Mimo wszystko chwaliła jednak ministra Czarnka, który dopiero co znów zamknął szkoły: - Pan minister profesor Przemysław Czarnek zadbał o to, że w sytuacji, na którą on nie ma wpływu tej ogólnej - i pewnych rozporządzeń, na które nie do końca ma wpływ - to jednak wyraźnie stanął po stronie dziecka.
Nowak miała na myśli przepisy, które umożliwiają dzieciom naukę stacjonarną w szkole (na wniosek rodziców), jeśli nie mają do tego warunków w domu.
- Z mojego punktu nic nie usprawiedliwia tego, że te dzieci są wypchane z powrotem w izolację - oceniała jednoznacznie Nowak.
W czasie powstań zdrowie nie było najważniejsze
Goście spotkania parokrotnie zwracali się do kurator Nowak jako do historyczki.
Długie przemówienie miał Sławomir Skiba ze Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi, który podkreślał, że nie jest w stanie zaakceptować tego, iż ministerstwo edukacji przyjmuje dyktat resortu zdrowia. Jego zdaniem, jeśli chcemy (rodzice, nauczyciele, ministerstwo) w przyszłości od młodych oczekiwać "poświęcenia dla innych, oddania się sprawie, ratowania ojczyzny, stawania w jej obronie", to musimy zmienić podejście. - Jeśli ministerstwo, władze, bo ryba psuje się od głowy, nie pokazuje tej troski o to, że są wyższe wartości niż tylko, przepraszam z całym szacunkiem, zdrowie i życie (...) nawet jeśli jest to jedna choroba, którą wybierzemy sobie, mniej lub bardziej groźna. I my nie będziemy w stanie pokazać i dać tym dzieciakom przykładu, że są wartości, dla których poświęca się zdrowie i życie, to jak my możemy oczekiwać, żeby to nowe pokolenie, pokolenia, które przyjdą, żeby one stanowiły społeczeństwo gotowe do poświęcenia w imię wyższych wartości? - pytał Skiba. Ocenił, że bez tego dobro rozumiane jest w sposób egoistyczny, a my "stajemy się elementem rozgrywki jakiejś, tresury społecznej".
Następnie zwrócił się bezpośrednio do Nowak: - Pani kurator wie, jakie epidemie, jakie zarazy przechodziliśmy, choćby nasze społeczeństwo w pierwszej Rzeczypospolitej, w XVII wieku (...) gdzie 15 procent ludności Krakowa umierało na ulicach, ale było dużo ludzi, którzy byli pełni poświęcenia, kapłanów, którzy szli do tych ludzi, ludzi, którzy służyli pomocą i ratowali, sami często poświęcali swoje życie…
Nie wiemy, o którą epidemię chodziło Skibie - tylko w latach 1601-1650 było ich w Krakowie 19. Jednak kurator Nowak kiwała głową i przerwała, mówiąc:
Ale ja przepraszam, bo tu wracamy do podstawowego pytania, które też trzeba zadać: czy naprawdę najważniejsze jest być zdrowym?Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty
I kontynuowała wśród entuzjastycznych reakcji gości:
Za wszelką cenę? Czy resztę możemy przekreślić, bo to zdrowie jest najważniejsze?Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty
Tu zwróciła się bezpośrednio do Skiby: - W tym momencie to wszystko, co pan powiedział, tak piękne przecież rzeczy, o tym poświęceniu i tak dalej, schodzą na plan dalszy. Kim my jesteśmy? (...) Ja się obawiam, że my jesteśmy na etapie tworzenia jakiegoś nowego człowieka, gdzie zupełnie jest to przewartościowane. Dodała: - I jeśli my mówimy wszystkim, że najważniejsze, żebyś był zdrowy, w sensie, żebyś na tę chorobę nie chorował, a reszta to już nieważne, to zaczyna to być czymś niesamowicie tragicznym, bo okazuje się, że jest degradacją człowieka, degradacją społeczną. I nie będziemy - podejrzewam - w dalszym ciągu gotowi do jakichkolwiek ofiar.
Jej słowa z entuzjazmem komentował zaś Adam Hareńczyk (to on był inicjatorem spotkania i to na jego profilu je transmitowano): - Z historycznego punktu widzenia 123 lata naszej niewoli i powstania (...) I co by było, gdyby wtedy wszyscy mówili: najważniejsze jest zdrowie i życie? Co ze zdrowia, co z bezpieczeństwa, jak nie ma wolności?
Nowak jeszcze raz broniła Czarnka: - Z mojego punktu widzenia i z tego, co ja orientuję się w polityce, to nie jest tak, że pan minister może tutaj dokładnie to, co uważa za stosowne, wprowadzić. To jest polityka rządu. Gdyby pan minister się z tym nie zgodził, pewno nie byłby panem ministrem. Dla mnie istotne jest to spojrzenie, że pan minister naprawdę za każdym razem jednak staje po stronie ucznia, tak jak może.
W czasie spotkania ani Nowak, ani jej goście nie mówili o metodach, które stosują inne kraje, by prowadzić naukę stacjonarną - chodzi m.in. o obowiązkowe szczepienia dla nauczycieli, testowanie uczniów czy obowiązek zasłaniania nosa i ust w przestrzeniach szkolnych. Skupili się na jego krytyce, ale nie podali żadnego rozwiązania, które miałoby sprawić, że zdalne nauczanie nie będzie już konieczne.
Kto nadaje ton dyskusji
Nowak nie szczędziła komplementów swoim gościom: - To, że państwo przychodzicie i poruszacie te ważne tematy to jest dla mnie wielki sukces. Może od tego sukcesu zacznie się sukces w Polsce. Może dojdzie do tego przełomowego momentu, w którym ludzie zaczną myśleć o tym, co naprawdę jest ważne? Z punktu widzenia naszej teraźniejszości i przyszłości przede wszystkim.
Kto miałby o tę przyszłość walczyć? W dyskusji, oprócz wspomnianych Adama Hareńczyka i Sławomira Skiby, udział wzięli: nauczyciel Olaf Swolkień z Instytutu Spraw Obywatelskich, rodzice z Ruchu Społecznego Polska Jest Jedna - Michał Korpała i Grażyna Bakunowicz, Dorota Jarczewska - przedstawiająca się jako "niezależny" lekarz, matka szóstki dzieci, nauczycielki ze Stowarzyszenia Nauczycieli Pracowników Oświaty "Nauczyciele dla Wolności" - Agnieszka Orda i Elżbieta Woś, a także Ena Zychowicz, matka czwórki dzieci, także ze Stowarzyszenia Małopolski Bunt (to ona nagrywała spotkanie).
Spośród obecnych u Nowak organizacji do tej pory najgłośniej było o Ruchu Społecznym Polska Jest Jedna, który działa jako fundacja. Ruch założył we wrześniu 2021 roku prezydent Siemanowic Śląskich Rafał Piech. Wiele nieprawdziwych tez dotyczących pandemii i szczepionek, które wygłaszał m.in. na stronie internetowej swojego ruchu, obaliliśmy już na Konkret24. Oficjalnie fundacja sprzeciwia się "segregacji sanitarnej". W pierwszym apelu, który skierowała do prezydenta Andrzeja Dudy, pisano, że rozwiązania stosowane do walki z pandemią "naruszają przyrodzoną przestrzeń ludzkiej wolności", a "pod pretekstem sanitarnym rozwijane są projekty segregacji i izolacji społecznej", podczas gdy "nasz Naród, wychowany w duchu umiłowania wolności, nie jest przecież w stanie rozwijać się w warunkach zniewolenia".
Do ruchu należą osoby, które w przeszłości wielokrotnie wprowadzały już w błąd, mówiąc o pandemii i szczepieniach. Wśród nich jest m.in. doktor Zbigniew Hałat, epidemiolog. Jego wypowiedzi o tym, że wariant delta zabija zaszczepionych, a w szczepionkach na COVID-19 może znajdować się grafen, również weryfikowaliśmy na Konkret24. Obecnie Opolska Izba Lekarska prowadzi postępowanie w kierunku odebrania mu prawa do wykonywania zawodu lekarza. Zarówno Hałat, jak i działający w ruchu Piotr Rossudowski są związani z Polskim Stowarzyszeniem Niezależnych Lekarzy i Naukowców (PSNLiN) - organizacją, której wprowadzające w błąd twierdzenia o szczepionkach na COVID-19 wielokrotnie weryfikowaliśmy. W ruchu Piecha są też publicysta Jan Pospieszalski oraz posłanka Prawa i Sprawiedliwości Anna Maria Siarkowska, która błędnie twierdziła, że testy PCR nie są wiarygodną metodą diagnostyczną w kierunku COVID-19.
Stowarzyszenie Małopolski Bunt samo o sobie pisze z kolei jako o "apolitycznym ruchu społecznym działającym na terenie Małopolski i nie tylko". Jego członkowie sprzeciwiają się "bezprawiu, które dotyka nas wszystkich w związku z tzw. pLandemią covid (pisownia oryginalna - red): eksperymentowaniu na dzieciach i dorosłych, segregacji sanitarnej, nielegalnym nakazom i zakazom związanym z blokowaniem prowadzenia działalności gospodarczych, kwarantannom - izolowaniu członków rodzin". Natomiast środki dezynfekujące, maski ochronne i rękawiczki foliowe ich zdaniem "mają destruktywny wpływ na organizm człowieka". W mediach, nie tylko krakowskich, o członkach ruchu można było przeczytać dwa dni przed Wigilią, kiedy w kamizelkach z napisem "Małopolski Bunt" odmówili okazania certyfikatów covidowych w jednej z kawiarni w krakowskiej galerii handlowej. Pracownicy kawiarni nie pozwolili im więc usiąść przy stoliku, ponieważ wcześniej przekroczono już limit 30 procent zajętości dla osób bez certyfikatów, a członkowie stowarzyszenia w odpowiedzi wezwali policję. Jak zauważyła krakowska "Gazeta Wyborcza", nagrania na Facebooku stowarzyszenia sugerują, że ta sytuacja była częścią szerszej akcji, w ramach której członkowie Małopolskiego Buntu chodzili po galerii handlowej i udowadniali, że wprowadzone obostrzenia są nielegalne, a oni protestują przeciw "segregacji sanitarnej, zakazom i nakazom".
O Barbarze Nowak członkowie Małopolskiego Buntu piszą "Nasza Pani kurator". Po jej wypowiedziach o eksperymentalnych szczepionkach Małopolski Bunt w mediach społecznościowych "w pełni poparł jej stanowisko" i wyraził swój sprzeciw "w związku z atakiem" na małopolską kurator.
Tymczasem 31 stycznia na spotkaniu kurator Nowak zwracała się do swoich gości: - Państwo przyszliście, ja mogę z państwem porozmawiać, natomiast takiej dyskusji w państwie polskim nie ma. - Może to jest tak, że my dziś rozmawiając, spowodujemy jakąś rozmowę, może uda się położyć na dwóch szalach wagi - co za, a co przeciw. I może wyciągniemy z tego wnioski, bo my gubimy dzisiaj społeczeństwo polskie. I czy jest to faktycznie kosztem tego, że za chwilę wszyscy będziemy już zdrowi? (...) Dobrze byłoby, żebyśmy zaczęli o tym rozmawiać - dopingowała.
Pytania do rzeczników
W piątek około w południe zwróciliśmy się z prośbą o pilny komentarz do słów małopolskiej kurator. O zabranie stanowiska poprosiliśmy rzeczników: rządu, wojewody małopolskiego, ministerstwa edukacji oraz resortu zdrowia. Chcieliśmy wiedzieć, czy wygłaszane przez kuratorkę stwierdzenia są zgodne ze stanowiskiem rządu oraz ministerstw. Poprosiliśmy również o ocenę organizowania oficjalnych spotkań - bez maseczek, na małej przestrzeni - z przedstawicielami organizacji jawnie antyszczepionkowych i podważających restrykcje sanitarne wprowadzane przez rząd.
Odpowiedziało nam jedynie Ministerstwo Zdrowia, ale nie odnosząc się do sedna tematu. Jarosław Rybarczyk z MZ przekazał, że "szczepienie przeciw COVID-19 jest procedurą medyczną ratującą zdrowie i życie, pozwalającą na zmniejszenie tragicznych skutków pandemii. Jakiekolwiek twierdzenia podważające ten fakt nie tylko nie mają żadnego uzasadnienia naukowego, ale zniechęcając do szczepień zwiększają liczbę ofiar pandemii. Negowanie wartości szczepień przeciw COVID-19 przez osoby pełniące funkcje publiczne uważamy za niedopuszczalne".
W czasie spotkania rozmówcy kurator Nowak pomijali temat szczepień, podważali jednak - wraz z kurator - inne ustalenia naukowe. Dlatego ponowiliśmy pytania do resortu. W piątek 4 lutego - cztery dni po opisywanym przez nas spotkaniu - w małopolskim kuratorium oświaty grupa posłów Koalicji Obywatelskiej miała przeprowadzić kontrolę. Jej tematem miały być skargi rodziców na organizacje pozarządowe oraz tzw. lex Czarnek. Do kontroli nie doszło, bo, jak przekazała posłanka Katarzyna Lubnauer, Barbary Nowak nie było w pracy. Pracuje zdalnie, gdyż ma podejrzenia co do swojego stanu zdrowia.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka, Michał Istel
Źródło: tvn24.pl