Straszenie jest dowodem na nieskuteczność i na brak lepszych rozwiązań - zwrócił uwagę na antenie TVN24 doktor Konstanty Szułdrzyński, kierownik Centrum Terapii Pozaustrojowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. To komentarz do zapowiadanej przez PiS ustawy w sprawie zmian w ochronie zdrowia.
Od początku epidemii w Polsce potwierdzono ponad 149 tysięcy przypadków zakażenia koronawirusem, a ponad 3300 zainfekowanych osób zmarło. W ostatnim tygodniu dobowe bilanse nowych przypadków zakażenia skokowo wzrosły. W czwartek bilans ten przekroczył osiem tysięcy potwierdzonych przypadków.
Wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki powiedział na Wiejskiej, że prawdopodobne jest, że w piątek odbędzie się posiedzenie Sejmu w sprawie projektu zmian w prawie dotyczącym służby zdrowia.
"Czy tędy droga?"
Do tej zapowiedzi odniósł się na antenie TVN24 doktor Konstanty Szułdrzyński, kierownik krakowskiego Centrum Terapii Pozaustrojowych Szpitala Uniwersyteckiego. - Do militaryzacji służby zdrowia jest jeden krok. Pytanie: czy tędy droga? Czy wsparcie, pomoc, konstruktywne decyzje nie byłby lepsze niż straszenie? - zapytał.
Według niego, "straszenie jest dowodem na nieskuteczność i na brak lepszych rozwiązań". Dodał przy tym, że liczy, że proponowany projekt ustawy "będzie rozwiązaniem konstruktywnym", który "wspomoże system zdrowotny w rozwiązywaniu problemu pandemii" COVID-19.
Lekarz zaznaczył, że "wszyscy są już bardzo zmęczeni tą pandemią". - Pracujemy w ciężkich warunkach od kilku miesięcy. Bardzo bym prosił, że jeśli nikt nie ma nic mądrego do powiedzenia, to żeby się powstrzymał przed straszeniem - mówił.
"Jesteśmy za koronawirusem trzy kroki do tyłu"
Dr Szułdrzyński zwrócił w TVN24 uwagę także na "punktowe przeciążenie systemu opieki zdrowotnej" w województwie mazowieckim i małopolskim. - Szpitale są bardzo mocno obciążone, a rezerwy, jeśli chodzi o liczbę respiratorów, są bardzo niewielkie, a w niektórych miejscach już wręcz żadne - przyznał.
- Było wiadome, że będzie kolejna fala (zakażeń - red.). Niektórzy mówią, że to nowa, niektórzy że to ta sama, ale to nie ma znaczenia. Jest duża liczba nowych przypadków i na to trzeba było się przygotować miesiące temu - powiedział. - Właściwie nie mamy żadnych rezerw, jesteśmy za koronawirusem trzy kroki do tyłu - ocenił.
Czy szpitale polowe byłyby w tym wypadku rozwiązaniem? - Nie możemy dopuścić do tego, aby pacjenci jeździli z miejsca na miejsce, szukając łóżka, na to nie wolno pozwolić. Nawet gdybyśmy mieli nie wykorzystać takich szpitali albo mieli je wykorzystać w bardzo niewielkim stopniu, to one muszą być - wyjaśnił lekarz.
Źródło: TVN24