Wydaje się, że te dwa najbliższe tygodnie są kluczowe - powiedział w TVN24 prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych doktor Michał Sutkowski, który komentował ogłoszone na piątkowej konferencji prasowej przez premiera Mateusza Morawieckiego zmiany w obostrzeniach od 12 lutego. Jak stwierdził, ruch z warunkowym otwarciem niektórych branż jest racjonalny.
W piątek odbyła się konferencja prasowa premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremierów Piotra Glińskiego i Jarosława Gowina oraz ministra zdrowia Adama Niedzielskiego na temat zasad bezpieczeństwa epidemicznego. - Od dwóch tygodni obserwujemy swego rodzaju stabilizację zachorowań. Mamy sytuację lepszą, jeśli chodzi o poziom zajętości łóżek covidowych, ale także łóżek respiratorowych, z kolei liczba zgonów jest cały czas niepokojąca - mówił szef rządu.
- Dlatego możemy mówić o co najwyżej pewnego rodzaju kruchej stabilizacji - dodał.
Morawiecki wskazywał na trudną sytuację w wielu krajach europejskich, w tym między innymi w Portugalii. - Widać, że musimy postępować bardzo ostrożnie, że nie można pozwolić sobie na szerokie luzowanie - powiedział Morawiecki.
CZYTAJ WIĘCEJ: Hotele, stoki, baseny. Jest decyzja w sprawie obostrzeń
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zmiany w obostrzeniach w kinach, teatrach i filharmoniach
Doktor Sutkowski: ten ruch jest dobry
Zmiany w zasadach bezpieczeństwa epidemicznego komentował w TVN24 prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych doktor Michał Sutkowski. - Sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna, jeśli chodzi o zdrowie w Polsce czy Europie - mówił. Zwracał uwagę, że z jednej strony "ginie codziennie z powodu COVID-u 300-400 osób, placówki ochrony zdrowia są przeciążone i szczepienia jeszcze są na takim etapie, że nie widać ich skutków, a z drugiej strony gospodarka skrzeczy, przedsiębiorcy czują się zagrożeni swoim brakiem środków do życia".
- Myślę, że ten ruch jest dobry i trudny. Bardzo potrzebny jest reżim sanitarny (...), bardzo dokładny monitoring i rzeczywiście warunkowe otwarcie jest rozwiązaniem, które jest racjonalne - dodał.
"Wydaje się, że te dwa najbliższe tygodnie są kluczowe"
Pytany o dalsze możliwe zmiany w restrykcjach, w tym otwarcie restauracji, stwierdził, że "z punktu widzenia formalnego wydaje się, że te dwa najbliższe tygodnie są kluczowe". - Jeżeli rząd zobaczy, że to wszystko funkcjonuje w rzeczywistym reżimie sanitarnym, że nie szukamy koronawytrychów, że pilnujemy się bardzo, dbamy o czystość i standardy, przy równoczesnym braku postępu, jeśli chodzi o zakażenia i zgony to wydaje się, że ta decyzja może być na przykład pod koniec lutego - wskazywał.
- Z drugiej strony trzeba przywołać względy medyczne. Jeśli liczba zgonów nie zmniejszy się i będzie dramatyczna tak jak teraz, że codziennie spada na lotnisku samolot czy dwa, jeżeli będą tak ogromne przeciążenia w opiece zdrowotnej, (...), jeżeli te warunki nie zostaną spełnione to obawiam się, że może być to później - mówił.
Dopytywany o ewentualny powrót dzieci do szkół mówił, że "ta decyzja będzie się wiązała z monitoringiem bieżącej sytuacji". - Musimy dbać przede wszystkim o wyższą kulturę epidemiczną na co dzień, bo inaczej pod ten kruchy lód wpadniemy i nikt nas już nie uratuje - tłumaczył Sutkowski.
"To otwarcie przy całej ostrożności jest w miarę szerokie"
Grzegorz Osiecki z "Dziennika Gazety Prawnej" stwierdził, że widać, iż rząd jest pod olbrzymią presją przedsiębiorców. - Dla wielu z nich to się będą liczyły tygodnie, bo już nie miesiące, czy ich biznes zostanie otwarty, czy nie, i czy oni dadzą radę finansowo, czy nie - komentował.
- Widać pełne obawy rządu, że sytuacja, zwłaszcza przy brytyjskim wariancie wirusa, może zmienić w ciągu kilku, kilkunastu dni i to jest istotna rzecz, o której mówił pan doktor, że obserwujemy spadki liczby nowych przypadków, natomiast liczba zgonów nadal pozostaje wysoka. To świadczy o tym, że część może być niedowartościowana - zwracał uwagę.
Dziennikarz ocenił, że "to otwarcie przy całej ostrożności jest w miarę szerokie". Dodał, że "kolejnym rubikonem będą bary i restauracje".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24