Będziemy bardzo rygorystycznie podchodzić do obowiązku zasłaniania ust i nosa - zapowiedział we wtorek komendant główny policji generał inspektor Jarosław Szymczyk. Szef policji przypomniał, że za nieprzestrzeganie obostrzeń funkcjonariusze mają możliwość karania mandatem w wysokości do 500 złotych, ale to nie wszystko, co może grozić łamiącym przepisy. Szymczyk ostrzegł, że stosowane będą takie procedury, "aby te dolegliwości były naprawdę odczuwalne".
Minister zdrowia Adam Niedzielski podczas wtorkowej konferencji prasowej ogłosił politykę "zero tolerancji" dla nieprzestrzegania obostrzeń i zasad współżycia społecznego w związku z pandemią COVID-19. Poinformował, że zostaną wprowadzone dodatkowe rygory. Od soboty 10 października maseczki w wolnej przestrzeni będą obowiązkowe w strefie nie tylko czerwonej, ale też w żółtej. Dla całego kraju utrzymane zostaną dotychczasowe restrykcje, czyli obowiązkowe maseczki między innymi w komunikacji miejskiej oraz w sklepach.
Komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk, który wziął udział w konferencji, przypomniał, że przepisy pozwalają na niezasłanianie twarzy i nosa - w miejscach i okolicznościach, gdzie ten wymóg wprowadzono - tylko ze względu na określone dysfunkcje. W jego ocenie jest to bardzo często nadużywane przez niektóre osoby. - Od soboty trzeba będzie się wylegitymować zaświadczeniem potwierdzającym takie dolegliwości bądź dysfunkcję. Będziemy bardzo rygorystycznie podchodzić jako funkcjonariusze do obowiązku zasłaniania ust i nosa – zapowiedział szef policji.
Szef KGP: 2150 naruszeń ostatniej dobry, wystawiono 100 mandatów
Szymczyk poinformował, że w ciągu ostatniej doby funkcjonariusze odnotowali 2150 naruszeń obowiązku zakrywania ust i nosa w całym kraju. Dodał, że policja wystawiła w tym czasie "zaledwie" 100 mandatów i skierowała do sądu około 50 wniosków o ukaranie, natomiast prawie dwa tysiące przypadków zakończyło się pouczeniem.
- Jak widzimy, nie przynosi to (dotychczasowa taktyka - red.) pożądanego efektu, bo od początku naszych działań w 165 tysiącach przypadków ten przepis zobowiązujący do zasłaniania ust i nosa został złamany - dodał.
Wyjaśnił, że w każdym przypadku naruszenia przepisów policjant decyduje, czy ogranicza się do pouczenia, nakłada mandat, kieruje do sądu wniosek o ukaranie lub wniosek do inspekcji sanitarnej o wdrożenie postępowania administracyjnego.
- Na dzisiejszej wideokonferencji z komendantami wojewódzkimi policji wydałem rekomendację, aby zdecydowanie odwrócić te proporcje, o których w tej chwili mówię, abyśmy jednak zdecydowanie bardziej reagowali i karali osoby, które nie stosują się do tego obowiązku - przekazał Szymczyk.
Sierżant sztabowy Mariusz Kurczyk z Komendy Głównej Policji informował w niedzielę, że od początku epidemii w Polsce funkcjonariusze "wykonali ponad 3,6 miliona działań w związku ze zwalczaniem koronawirusa". Przekazał, że policjanci w tym czasie między innymi ukarali 19 tysięcy osób mandatem w związku z nieprzestrzeganiem obowiązku zasłaniania nosa i ust. - 161 tysięcy osób zostało pouczonych, a w 7300 przypadkach skierowaliśmy wniosek do sądu - dodał.
Szef KGP: przy odmowie przyjęcia mandatu wnioski do sądu i sanepidu
Gen. insp. Szymczyk, odpowiadając we wtorek na pytania dziennikarzy, przekazał, że "obecnie nie trwają prace nad zwiększeniem kwot mandatowych".
- Nadal pozostaje dla funkcjonariuszy policji ta możliwość ukarania mandatem karnym w kwocie do 500 złotych. W przypadku odmowy przyjęcia takiego mandatu, chcielibyśmy wprowadzić każdorazowo taki mechanizm, że będzie kierowany wniosek o ukaranie do sądu i dodatkowo wniosek o wdrożenie postępowania administracyjnego do inspekcji sanitarnej, aby te dolegliwości były naprawdę odczuwalne – powiedział komendant.
Zgodnie z ustawą o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi inspektor sanitarny może wymierzyć karę w wysokości od pięciu do 30 tysięcy złotych za niezakrywanie nosa i ust w miejscach, gdzie jest to obowiązkowe.
Szymczyk: przepis o ograniczeniach zgromadzeń jest omijany
Komendant główny policji mówił w trakcie wtorkowej konferencji ponadto, że przepis mówiący o ograniczeniach zgromadzeń do 150 osób jest systematycznie omijany poprzez organizatorów, "poprzez zgłaszanie w tym samym miejscu kilku, kilkunastu a nawet kilkudziesięciu zgromadzeń po 150 osób". - Najlepszym przykładem jest ostatni Marsz Równości we Wrocławiu, gdzie według organizatorów i organów gminy uczestniczyło w nim ponad 10 tysięcy osób - podkreślił.
- Chcemy wyeliminować z jednej strony cwaniactwo organizatorów, ale z drugiej strony dać narzędzia do egzekwowania przepisów policjantom, ale przede wszystkim organom gminy dać możliwość odmawiania rejestracji kolejnego zgromadzenia w tym samym miejscu - mówił.
Sytuacja w klubach i dyskotekach
Komendant główny poinformował również, że policjanci będą sprawdzać kluby nocne oraz dyskoteki. - Kluby nocne i dyskoteki niestety często omijały przepisy na zasadzie takiej, że "tutaj tylko można się napić, zjeść", a odbywały się tam imprezy do białego rana, gdzie konfiguracja osób była zupełnie przypadkowa i nawet później możliwość ustalenia, kto z kim się tam spotkał jest praktycznie żadna - powiedział szef KGP.
- Również tutaj będzie duży poziom aktywności policjantów, jeśli chodzi o kontrole w tego typu miejscach pod kątem, czy te miejsca do zabawy, do tańczenia są udostępniane - wyjaśniał komendant główny. Dodał, że w tym przypadku również policja będzie "surowo karać" przypadki łamania przepisów.
Szef KGP zaznaczył, że "aktywność w zakresie kontroli przestrzegania przepisów ze strony policjantów jest bardzo wysoka".
- Intensywność działań jest na wysokim poziomie, natomiast chodzi o odwrócenie proporcji, jeśli chodzi o podejście do osób, które łamią przepisy. (...) Dziś 80 procent to są pouczenia, a 20 procent skutki finansowe przede wszystkim dla osób łamiących przepisy. Kiedy wzrasta liczba zakażeń, musimy te proporcje przynajmniej odwracać – powtórzył.
Źródło: PAP, TVN24