Czwarta fala pandemii COVID-19 nasila się. Lekarz Tomasz Karauda ocenił w TVN24, że "na własne życzenie wracamy do piekła, z którego wyszliśmy wiosną". Mówił o wpływie osób niezaszczepionych przeciwko koronawirusowi na sytuację w szpitalach. Jak podkreślał, "jedna osoba, która jest izolowana z powodu COVID-19, nieraz zajmuje miejsce na sali czterem czy pięciu osobom, które mogłyby być leczone".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w poniedziałek o 2950 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Przed tygodniem Ministerstwo Zdrowia informowało o 1537 potwierdzonych infekcjach. W dzisiejszym raporcie odnotowano ich o 1413 więcej. To wzrost o 92 procent.
Resort przekazał też, że minionej doby nie zmarła ani jedna zakażona osoba.
Od początku pandemii w Polsce potwierdzono 2 975 880 infekcji, z powodu koronawirusa zmarło 76 447 osób.
Lekarz o sytuacji pandemicznej: na własne życzenie wracamy do piekła, z którego wyszliśmy wiosną
Do sytuacji pandemicznej panującej w Polsce odniósł się w TVN24 Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc szpitala w Łodzi. - Mamy poczucie, że na własne życzenie wracamy do piekła, z którego wyszliśmy wiosną - stwierdził. - Oczywiście jest duża liczba zaszczepionych, ozdrowieńców, ale widzimy, że mnóstwo ludzi traci życie [z powodu COVID-19 - przyp. red.], szczególnie we wschodniej Polsce - dodał.
Gość TVN24 zwracał uwagę na liczbę zmarłych na COVID-19 od początku pandemii w Polsce. - Jeżeli państwo nie chcą ufać mi, nie chcą ufać naukowcom, uniwersytetom medycznym, to już same liczby i statystyka krzyczą do was: ludzie umierają, przede wszystkim niezaszczepieni - podkreślał.
Zdaniem Karaudy "liczby zakażeń mogą być wysokie nawet wśród krajów o wysokim procencie zaszczepienia, bo same szczepionki nie chronią wobec wirusa delty przed samym zakażeniem, ale chronią przed ciężkim przebiegiem COVID-19". - I teraz powinien powstać pewien rodzaj umowy społecznej, w której mówimy sobie, że od danego procenta liczby osób hospitalizowanych w szpitalu z powodu COVID-19 musimy wprowadzać pewne restrykcje ograniczające - dodał.
"Jedna osoba, która jest izolowana z powodu COVID-19, nieraz zajmuje miejsce na sali czterem czy pięciu osobom"
Lekarz mówił, że "że "jeżeli szpitale są wypełnione pacjentami z COVID-19, to nie może się do nich dostać pacjent z niewydolnością serca czy nerek". - W najgorętszym momencie pandemii pamiętam sytuację, jak diagnozowałem pacjentkę z zawałem mięśnia sercowego i dzwoniłem po transport, żeby ją jak najszybciej przewieźć na hemodynamikę. Dostałem informację, że transport będzie za trzy godziny. Wiem, jak pacjentce pomóc, ale ponieważ system jest niewydolny, to ja zaczynam tę pacjentkę tracić - podkreślał.
Karauda przywołał też drugą sytuację, pacjenta z obrzękiem płuc, który do niego trafił. - Dostałem informację, że transport będzie za pięć godzin. Wiem, co pacjentowi jest, wiem, jak mu pomóc, ale niewydolność systemu powoduje, że tracę chorego, którego mógłbym uratować - podkreślał.
Lekarz zwrócił się również do osób, które nie szczepią się przeciw COVID-19 z własnego wyboru. - Jeżeli myślisz, że to jest twoja sprawa, to gdy liczby zakażeń są niewielkie, to rzeczywiście twoja sprawa, my sobie damy radę, pomożemy ci - powiedział. - Ale jeżeli takich osób robi się tysiące, to my wszyscy zaczynamy tracić na twojej wolności. Wybierasz to, żeby się nie szczepić, ale jednocześnie mówisz, że nie interesuje cię sytuacja innych ludzi, że trafiając do szpitala, zajmujesz miejsce innym osobom - dodał Karauda.
Podkreślił, że "jedna osoba, która jest izolowana z powodu COVID-19, nieraz zajmuje miejsce na sali czterem czy pięciu osobom, które mogłyby być leczone".
Źródło: tvn24.pl