Do końca czerwca firma E&K z Lublina miała dostarczyć Ministerstwu Zdrowia 1241 respiratorów. Przekazała 60, w tym tylko 10 takich, jakie pierwotnie u niej zamówiono. Ministerstwo zapewnia, że wkrótce dojedzie jeszcze 140 urządzeń, chociaż ich producent nic o tym nie wie. Nie wiadomo też, kiedy właściciel E&K zwróci do budżetu 82,6 miliona złotych.
Kontrakt z firmą E&K 14 kwietnia podpisał wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. Zgodnie z umową nikomu nie znana wcześniej w branży medycznej spółka miała dostarczyć do 30 czerwca do Polski 1241 respiratorów czterech różnych typów od producentów z USA, Korei Południowej oraz Chin. W zamian miała otrzymać niemal 200 milionów złotych. Natychmiast po podpisaniu umowy, otrzymała od ministerstwa zaliczkę - 35 milionów euro, czyli 154 miliony złotych. Pojawiły się jednak problemy z realizacją kontraktu.
Andrzej Izdebski, właściciel i prezes E&K, był znany wcześniej z handlu bronią. Miał współpracować m.in. z polskimi producentami uzbrojenia i amunicji. Według informacji podawanych przez Ministerstwo Zdrowia, na początku kwietnia Izdebski zgłosił się do resortu i zaproponował dostawę ogromnej ilości brakujących wtedy na rynku respiratorów. MZ, które obawiało się znacznego wzrostu liczby zachorowań na COVID-19 w Polsce, zdecydowało się na podpisanie umowy, mimo że E&K - według dokumentów rejestrowych - nie ma nic wspólnego z branżą medyczną.
Przedstawiciele ministerstwa zapewniali jednak, że Izdebski przeprowadzał milionowe transakcje dotyczące sprzętu medycznego. Nie mogą natomiast ujawnić ich szczegółów. Sam Izdebski w środę w rozmowie z tvn24.pl powiedział tylko, że nie zajmował się importem sprzętu medycznego do Polski, ale jego eksportem z naszego kraju.
Nikt nie da tyle, co handlarz bronią obieca
Ministerstwo twierdzi, że podpisało umowę z E&K, bo firma gwarantowała szybkie dostawy respiratorów. W tym samym czasie kontrakt na dostawy sprzętu wprost od producentów rozstrzygnęła Komisja Europejska. Polska zrezygnowała z udziału w tym przedsięwzięciu, bo pierwsze urządzenia miały dotrzeć do kraju w lipcu. Tymczasem Izdebski obiecał, że dostawy zaczną się w kwietniu. Ale E&K nie wywiązała się z kwietniowych, majowych ani czerwcowych terminów przekazania urządzeń. Zwróciła pieniądze za kwietniowe i majowe dostawy. Od tej kwoty MZ odliczyło należność za dostarczone na początku czerwca 50 respiratorów niemieckiej produkcji. W jakiej wysokości, nie wiemy. Nie znamy szczegółów ustaleń co do rozliczeń i między E&K a resortem zdrowia. MZ odmawia nam udostępnienia dokumentów.
W trakcie obowiązywania umowy, E&K poprosiło o jej zmianę. I zamiast 200 chińskich respiratorów spółka zobowiązała się dostarczyć 50 niemieckich. Jak ujawnił tvn24.pl, producent nie sprzedał ich Polakom, a partia która do nas trafiła była przeznaczona dla Pakistanu. Także inni producenci wymienieni w umowie z firmą Izdebskiego zaprzeczyli, żeby sprzedali mu jakikolwiek sprzęt.
Niemal miesiąc na kompletowanie dokumentów
Podczas kontroli poselskiej przeprowadzonej przez Michała Szczerbę i Dariusza Jońskiego z Koalicji Obywatelskiej okazało się, że sprzęt od E&K dotarł do magazynów Agencji Rezerw Materiałowych 4 czerwca. Ale 50 respiratorów niemieckiej marki Draeger aż do wtorku nie zostało oficjalnie odebranych. Jak tłumaczył w rozmowie z tvn24.pl wiceminister Janusz Cieszyński, przez niemal miesiąc trwało kompletowanie dokumentów niezbędnych do odbioru.
Także we wtorek, już po godz. 22 Ministerstwo Zdrowia podpisało odbiór kolejnych 10 respiratorów. Sprzęt koreańskiej firmy Mekics trafił do składnicy Agencji Rezerw Materiałowych w Szepietowie na Podlasiu.
A co z pozostałymi z 1241 obiecanych respiratorów? Podczas wtorkowego posiedzenia komisji zdrowia w Senacie wiceminister Janusz Cieszyński zapowiedział, że E&K ma dostarczyć jeszcze 140 urządzeń firmy Mekics z Korei Południowej. Cieszyński mówił, że sprzęt do niedzieli przyleci na Okęcie z Korei przez Katar. Co ciekawe Andrzej Izdebski w rozmowie z tvn24.pl zapewnił, że urządzenia są już na lotnisku w Warszawie. A co jeszcze ciekawsze, ich producent poinformował nas, że nie ma nic wspólnego z E&K. Chociaż sam Izdebski twierdzi, że respiratory pochodzą od producenta. "Nie mam pojęcia, co to za firma E&K" - napisał nam w środę Lee Kyoung Ho z działu do spraw zagranicznych Mekics.
Co z pozostałymi respiratorami od Andrzeja Izdebskiego? Podczas wtorkowej komisji zdrowia w Senacie wiceminister Cieszyński poinformował, że ministerstwo odstąpiło od umowy, mimo że E&K chciało dostarczyć jeszcze 645 urządzeń amerykańskiego producenta Vyaire. Teraz trwa rozliczanie dokumentacji, w tym naliczanie kar za niewywiązanie się z umowy: 0,2 proc. wartości zamówienia za każdy dzień zwłoki.
Kiedy firma odda pieniądze? "Jak najszybciej"
Według informacji przekazanych nam w środę przez MZ, firma E&K powinna oddać ministerstwu dokładnie 18 530 055 euro, to jest ok. 82,6 miliona złotych według kursu z 1 lipca. Kiedy pieniądze wrócą do budżetu? - Jak najszybciej. Muszę jednak najpierw te pieniądze wycofać, bo przedpłaciłem za te wszystkie zamówione respiratory - zapewnia w rozmowie z tvn24.pl Andrzej Izdebski.
Janusz Cieszyński przyznał we wtorek w Senacie, że gdyby Polska, zamiast umowy z E&K, przystąpiła do dostaw w ramach unijnego przetargu, to w tym miesiącu dostalibyśmy pierwsze 25 respiratorów, a w sierpniu kolejne 50 z puli dla Komisji Europejskiej. W związku z niewywiązaniem się z umowy przez E&K, Polska i tak zwróciła się o dostawy w ramach tego przetargu. Ale dwa i pół miesiąca po jego rozstrzygnięciu.
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że transakcję z E&K przeprowadziło po tym, jak firma została pozytywnie zweryfikowana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. CBA od 10 czerwca nie odpowiedziało na pytania tvn24.pl. Na wtorkowe posiedzenie senackiej komisji zdrowia przedstawiciel Centralnego Biura Antykorupcyjnego też nie przyszedł. W piśmie przesłanym do przewodniczącej komisji zastępca szefa CBA Bogdan Sakowicz tłumaczył, że szef Biura Andrzej Stróżny rozpoczął urlop.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wojewódzkie Szpital Zakaźny w Warszawie