Cały czas apelujemy do społeczeństwa, by zachowywali reżim sanitarny. Bierzemy pacjentów, którzy są w stanie ogólnie dobrym, po to, żeby za dwie godziny już na nich prowadzić resuscytację – mówił w "Faktach po Faktach" Ireneusz Szafraniec, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych. Zdaniem profesor Krystyny Bieńkowskiej-Szewczyk zbliżające się święta mogą być ostatnimi w rygorze epidemicznym "i ważne jest, aby przetrwać je w warunkach największego bezpieczeństwa".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę o 29 978 nowych potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem. To najwyższy dobowy przyrost zakażeń w Polsce od początku pandemii. Resort przekazał też informację o śmierci 575 osób, u których stwierdzono SARS-CoV-2. W Polsce koronawirusa potwierdzono dotychczas u 2 120 671 osób, z których 50 340 zmarło.
O sytuację epidemiczną w Polsce pytani byli w "Faktach po Faktach" Ireneusz Szafraniec, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych oraz prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk, wirusolog z Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
"To nie jest zabawa, to nie są żarty"
- Cały czas apelujemy do społeczeństwa, by zachowywali ten reżim sanitarny. To nie jest zabawa, to nie są żarty. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że czasem w kilka godzin potrafi człowiek w związku z COVID-em umrzeć – mówił Ireneusz Szafraniec.
Jak dodał, na oczach ratowników "dzieją się tragedie rodzinne". - Bierzemy pacjentów, którzy praktycznie są w stanie ogólnie dobrym, sami się po domu poruszają, po to, żeby za dwie godziny już na nich prowadzić resuscytację. Ten COVID naprawdę zabija i nie wiem, czy tak trudno to zrozumieć – zaznaczył.
Pytany o to, czy w okresie Świąt Wielkanocnych wierni powinni chodzić do świątyń, Szafraniec ocenił, że "iść do kościoła i narażać drugą osobę na zarażanie się to jest grzech". - Ludzie powinni być sami świadomi, że nie powinni w ten sposób narażać społeczności naszego kraju – zaznaczył.
Od minionej soboty do 9 kwietnia w całej Polsce obowiązują nowe obostrzenia związane z sytuacją epidemiczną. Zamknięte zostały między innymi hotele, teatry, kina, baseny i sauny. Dzieci z klas I-III szkół podstawowych uczą się zdalnie.
Restrykcje, których obowiązywanie zahacza także o okres Świąt Wielkanocnych, nie obejmują zmian w dotychczas obowiązujących zasadach dotyczących świątyń. W kościołach może zgromadzić się jedna osoba na 15 metrów kwadratowych, przy zachowaniu odstępu nie mniejszego niż 1,5 metra. Natomiast w środę minister zdrowia Adam Niedzielski i sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski biskup Artur Miziński zaapelowali do proboszczów we wszystkich parafiach "o bardzo poważne podejście do obowiązujących zasad dotyczących liczby wiernych, którzy w jednym czasie mogą uczestniczyć w nabożeństwach".
"Wspólnota może być zrealizowana w inny sposób"
Profesor Krystyna Bieńkowska-Szewczyk zwróciła uwagę, że "ludzie potrzebują wsparcia duchowego w takim trudnym okresie, potrzebują poczucia jedności". - Ale moim zdaniem to są już ostatnie święta, które musimy przetrwać [w rygorze sanitarnym-red.] i ważne jest, aby przetrwać je w warunkach największego bezpieczeństwa – podkreśliła.
- Wspólnota może być zrealizowana w inny sposób niż fizyczną obecnością w kościołach – dodała.
Bieńkowska-Szewczyk: łóżka można rozmnożyć, ale personelu nie
Oceniając obecny stan epidemiczny w Polsce, profesor Bieńkowska-Szewczyk wskazała, że "największym problemem są nie tylko łóżka, ale przede wszystkim brak personelu". - Łóżka można rozmnożyć, można wybudować, dodać, kupić. Ale personelu nie – powiedziała.
- Traciliśmy personel przez bardzo długi czas. Nasi lekarze i wirusolodzy wyjeżdżali za granicę. Przez ostatnich 20 lat kształciliśmy całe pokolenia wirusologów, bardzo dobrych, którzy pracują w znakomitych instytutach naukowych, natomiast u nas ich brakuje – tłumaczyła.
Zdaniem profesor "myśmy zaczęli źle". - Mało kto pewnie widział taką mapę ze stycznia 2020 roku. To była mapa pokazująca stan przygotowania diagnostycznego na nadchodzącą epidemię wirusową. (….) I tutaj Polska była białą plamą na tle Europy. Mieliśmy bardzo słabo rozwinięty ten system. Teraz jest trochę lepiej, ale w dużej mierze jest to zasługa firm prywatnych, które się włączyły do diagnostyki – zaznaczyła.
"Ten wirus nas po prostu wykańcza"
Na problem braku medyków zwrócił uwagę także Ireneusz Szafraniec. - Jeżeli chodzi o deficyt personelu medycznego, to on narastał od wielu lat. Alarmowaliśmy poprzedni rząd, ten rząd, że do tego może dojść. Nikt nas niestety nie chciał słuchać – mówił.
- Dzisiaj ratownik medyczny pracuje praktycznie nieograniczoną liczbę godzin. Pracują po 300, 500 godzin. Pracują na kilku etatach. Nie da się wziąć więcej dyżurów, niż niektórzy biorą – wyjaśnił. Jak dodał, "pacjent z COVID-em, którego transport do szpitala trwa kilka godzin, wymaga ciągłej opieki w ambulansie". - Opieki w pełnej ochronie indywidualnej, co też nas dodatkowo męczy – zaznaczył.
- Kiedy rozmawiam z ratownikami, stwierdzają jednogłośnie, że są przemęczeni fizyczne, ale i przede wszystkim psychicznie. Ten wirus nas po prostu wykańcza – powiedział.
Na horyzoncie "dwie rzeczy, które sprzyjają zakończeniu pandemii"
Profesor oceniła, że patrząc na statystyki zachorowań z innych krajów, to "to jest w ścisłej relacji z liczbą szczepień". – Im więcej tych szczepień będzie u nas, a mam nadzieję, że będzie ten przyrost w najbliższym czasie, to niewątpliwie te okropne statystyki zakażonych i osób, które umierają na tę chorobę, będą malały – powiedziała Bieńkowska-Szewczyk.
- To, co widzę na horyzoncie, to dwie rzeczy, które sprzyjają zakończeniu pandemii – mówiła wirusolog. Jedną z nich są rozpoczynające się testy kliniczne szczepionek u dzieci. – Jeżeli nawet byśmy wszczepili całą populację dorosłych, a zostanie ogromna grupa dzieci do lat 16, to będzie rezerwuar, który będzie trwał – mówiła.
Profesor wskazała również na drugie "światełko w tunelu". - Mimo fantastycznego rozwoju szczepionek i ogromnego postępu, to jednak druga gałąź terapeutyczna, to znaczy znalezienie skutecznych, precyzyjnych leków, nie była rozwinięta. Teraz się wreszcie pojawiają – zwróciła uwagę.
"Szczepionka robi swoje"
"Światełko w tunelu" widzi także Ireneusz Szafraniec. - Jak wiemy, personel medyczny został zaszczepiony w pierwszej kolejności i praktycznie rzadko zdarzają się przypadki zakażenia wśród moich kolegów i koleżanek – powiedział.
- Szczepionka robi swoje i liczę na to, że jeżeli w tym tempie co dotychczas będziemy się szczepili, a mam nadzieję, że to tempo wzrośnie, to ta liczba osób zakażonych będzie się sukcesywnie zmniejszała – zaznaczył.
Źródło: TVN24