Ludzie wiedzy będą teraz w wielkiej cenie - zauważył w "Faktach po Faktach" prof. Marcin Król, filozof i historyk idei, który w programie ocenił aktualne nastroje wokół epidemii COVID-19.
W czwartek wieczorem resort zdrowia poinformował o 58 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem, potwierdzonych pozytywnym wynikiem testów. Od rana liczba potwierdzonych przypadków zakażenia wzrosła w sumie o 170, a łącznie od początku epidemii w naszym kraju potwierdzono 1221 przypadki infekcji. Poinformowano także o śmierci dwojga kolejnych pacjentów. Tym samym liczba zmarłych wzrosła do 16 osób.
Sytuację wokół epidemii w kraju komentował w "Faktach po Faktach" prof. Marcin Król - filozof i historyk idei.
"Jak długo ludzie wytrzymają?"
Król mówił, że nie wie "nic na temat tego, jak będzie rozprzestrzeniała się pandemia". - Załóżmy, że jesienią to się zmniejszy. W związku z tym musimy się zająć tym, o czym z pewnym prawdopodobieństwem można mówić i przewidywać - zaznaczył.
- Po pierwsze: izolacja. Jak długo ludzie ją wytrzymają? - pytał. - Moim zdaniem, tutaj są granice nie do określenia. Myślę, że dla ludzi, którzy mieszkają w blokach z dwojgiem dzieci na czterdziestu metrach (kwadratowych), te granice się zbliżają - ocenił.
- Pewnego dnia te granice psychospołeczne pękną. Jak granice pękną, ludzie wyjdą na miasto: w Polsce, w Paryżu, w Nowym Jorku, gdziekolwiek. Rozbiją pierwszy napotkany sklep. Przyjedzie policja, dwieście osób uspokoi, aresztuje. Potem przyjdą trzy tysiące osób. Co dalej? Nie wiem - opowiadał.
Prof. Król pytany, czy w zastanej rzeczywistości nie znajduje scenariusza, w którym aktualna sytuacja zmieni społeczeństwo na lepsze, odpowiedział przecząco. - To może się zdarzyć, ale za pięć czy dziesięć lat mniej więcej. Nie w tej chwili - dodał.
Jak mówił, w Polsce, czy w wielu innych krajach, jedna czwarta ludzi będzie na bezrobociu, pozbawiona pracy. Zwrócił uwagę, że takie osoby określa się mianem "ludzi zbędnych". - Ci ludzie stracą pracę na skutek sytuacji gospodarczej. Ta praca nie wróci. Bardzo dużo małych, średnich, ale i wielkich przedsiębiorstw padnie. Nie będzie kapitału, aby je odratować - ocenił.
Profesor zwrócił uwagę, że bezrobocie prowadzi do zmarginalizowania. - Ci ludzie ulegną odspołecznieniu - zauważył. - To będzie dramatyczny podział. Część ludzi wiedzy i związanych z nowymi technologiami fantastycznie pójdzie do przodu. A ci ludzie zostaną zostawieni samym sobie. Tak być na dłużej nie może w żadnym świecie - mówił.
- Nie będzie solidarności między ludźmi zbędnymi, a ludźmi wielkiego awansu społecznego - dodał.
RAPORT TVN24.PL: KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE
"To upadek populizmu"
Profesor dopatrzył się w aktualnej sytuacji "zjawiska nadzwyczajnego", czegoś "pośrednio dobrego". - To upadek populizmu. Ufamy specjalistom: profesorom, wirusologom. To jest koniec niskiej pogardy dla ludzi wiedzy - tłumaczył. - Ludzie wiedzy będą teraz w wielkiej cenie - dodał.
- Wiemy o tym świecie sporo, tylko nikt nas się nigdy nie słuchał, nikt nas się nie pytał. Mnie też żaden polityk nie pytał w żadnej sprawie - powiedział, dodając, że nie chodzi o to, żeby "ludzie wiedzy pchali się do polityki". - Ale słuchanie ich może nam trochę pomóc - zaznaczył.
- Pytanie, czy z panicznego strachu władze, także polskie, ale nie tylko, nie doprowadzą do odsunięcia tych ludzi (wiedzy - red.) możliwie jak najdalej. Będą chcieli rządzić ciemną masą, a każdy dyktator woli mieć ciemną masę - stwierdził.
Według niego, kondycja demokracji "jest w marnym stanie". - Słyszę, że demokracja się odrodzi po pandemii. Daj Boże, ale ona sama się nie odrodzi. Najpierw trzeba będzie odzyskać pewien rodzaj nie solidarności, a spokoju społecznego, wewnętrznego - tłumaczył. - Dopiero wtedy uda się przekonać ludzi do tego szalonego pomysłu, jakim jest demokracja, to znaczy do tego, że my sami chcemy rządzić, a nie żeby rządził nami (premier Mateusz) Morawiecki i (prezydent Andrzej) Duda, czy odpowiednio w innych krajach - dodał.
Potrzebny zmieniony plan Marshalla
Profesor zwrócił uwagę na wagę pomocy ekonomicznej. Mówił, że trzeba pomagać zarówno małym, jak i dużym firmom. - Ryzyko finansowe się zwróci, proszę pamiętać o planie Marshalla. On polegał na tym, że biednej Europie dano mnóstwo pieniędzy do rozdania, w celu pobudzenia gospodarki. To się udało fenomenalnie. W takim planie muszą być olbrzymie zmiany, ale jest to kierunek - uznał.
- Innymi słowy: ratować społeczeństwo, gospodarkę, a nie tylko zdrowie. Jeżeli pójdzie się tylko w ratowanie zdrowia, to uratuje się trochę ludzi, ale zgubi się, zniszczy społeczeństwo. Nie o to chodzi, aby (robić to - red.) za cenę cudzej śmierci czy choroby - zaznaczył.
Król dopytywany o zbliżający się termin wyborów prezydenckich, o których przełożenie z powodu epidemii apeluje opozycja, powiedział, że "wszyscy ci, którzy są za wyborami powodują umyślne przestępstwo i będą odpowiadać przeciwko zdrowiu i życiu".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24