- Jeżeli ktoś podaje, że jest dwieście, trzysta, pięćset przypadków zakażeń, to ja to zawszę mnożę przez cztery, przez pięć. Wydaje się to racjonalne - mówił w "Faktach po Faktach" profesor Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.
Liczba zakażeń w Polsce przekroczyła w niedzielę 40 tysięcy osób i wynosi łącznie 40 104 osoby, z których 1 624 zmarły. W ubiegłym tygodniu na świecie padł kolejny rekord potwierdzonych zakażeń - jednej doby odnotowano ponad 228 tysięcy przypadków. Do tej pory zachorowało ponad 14,5 miliona ludzi, a ponad 600 tysięcy zmarło.
"W dalszym ciągu jest agresywny"
Profesor Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu, mówił w "Faktach po Faktach" o nowych rekordach i aktualnych statystykach. - Martwi mnie to, że nie jesteśmy w stanie na świecie zapanować nad tą epidemią w racjonalny sposób - powiedział. Zauważył przy tym, że wirusa SARS-CoV-1 udało się opanować i "dość szybko ograniczyć".
- Wirus w dalszym ciągu jest agresywny dla ludzi z wielochorobowością, starszych - przypominał.
Profesor Simon mówił w programie, że jedynie 18-20 procent zakażonych wykazuje objawy kliniczne zakażenia. - Pozostali nie pójdą do lekarza. Jeżeli ktoś podaje, że jest dwieście, trzysta, pięćset przypadków, to ja to zawszę mnożę przez cztery, przez pięć i wydaje się to racjonalne - powiedział. - To nie mój wynalazek, to wiedza światowa - zastrzegł.
W "Faktach po Faktach" padło pytanie, czy mamy do czynienia już z drugą falą epidemii COVID-19 lub czy w ogóle pierwsza fala się skończyła. - Jest pierwsza, masywna fala tego zaskoczenia, braku przygotowania, ogromny brak rezerw i wprowadzenia opóźnionych, ale skutecznych restrykcji. (To) spowodowało spowolnienie rozszerzania się tego wszystkiego. Teraz, z powodu gwałtownych, głównie ekonomicznych (kwestii), poszerzono swobody obywatelskie i możliwość poruszania się - tłumaczył Simon.
Co z weselami?
W ostatnim czasie ogniskami zakażeń stały się przyjęcia weselne. - Ja kocham, lubię uroczystości, wesela i zabawy, ale wystawiam im jeden minus: puszczono to zupełnie na żywioł - mówił w TVN24 prof. Simon. - Ludzie chcą się żenić, ale tam jednak muszą być restrykcje. Proszę zwrócić uwagę, ile osób ciężko zachoruje, a ile statystycznie umrze. Jak ma się stu zakażonych na weselu, dwadzieścia z nich przejdzie (chorobę) ciężko, jedna do pięciu osób umrze. To dotyczy każdej tego rodzaju imprezy - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24