Historie ludzi, którzy po wybuchu pandemii wyjechali z dużych miast i wrócili w rodzinne strony. Co stracili? Co zyskali? Jak wygląda ich życie? Czy wrócą do dużego miasta? W Polskę z mikrofonem w ręku wyruszył Łukasz Wieczorek. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Do małej wsi na Lubelszczyźnie po wybuchu pandemii zamieszkał doktor hab. Jacek Wasilewski, który jest kulturoznawcą i wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego. Zabrał ze sobą żonę i trójkę dzieci. Zaczął hodować kury. - Mogłem nauczyć się trochę pokory jako osoba z Warszawy, która dużo ma i ma nieuzasadnione poczucie wyższości - mówi.
Wykładowca zamienił 120-metrowe mieszkanie w Warszawie na drewnianą chatę obok domu teściów. Tu z rodziną przyjeżdżał latem, a teraz spędził tu cztery pory roku. - Kiedy szkoły zostały zamknięte, uznaliśmy, że najlepszą decyzją jest przenieść się na wieś, dlatego że tutaj były lepsze warunki do zorganizowania się - przyznaje.
Dom na wsi zamienił się w szkołę. - Widać wszystkie gwiazdy, więc latem czy wiosną były zajęcia z astronomii na żywca. W Warszawie byłoby to trudne do zrobienia - przyznaje. Nauka obok lasu nie idzie w las, choć nie zawsze odzwierciedlają to oceny. - Nagle nie mamy internetu, więc nie zawsze zostanie przesłany sprawdzian, to dzieci dostają jedynki, bo okazało się, że to nie przeszło - zwraca uwagę wykładowca.
Rodzina tęskni za znajomymi i za teatrem, ale dopóki dzieci będą uczyć się zdalnie, zostanie na wsi. - Nie tęsknię za brudnym powietrzem. Nie tęsknię za hałasem. Natomiast czasem się budzę, jakby dzwonił tramwaj i tego mi bardzo brakuje - stwierdza.
Studentka wraca do domu, rozwija pasje, oszczędza pieniądze
Iza Sawicka też tęskni za dużym miastem. Studiowała w Łodzi. Gdy zaczęła się nauka zdalna, wróciła na wieś do rodziców. Zaczęła pracę w lokalnym radiu, rozwija pasje, oszczędza pieniądze. - Nigdy nie miałam okazji być na większych wakacjach zagranicznych sama - mówi studentka. - Chcę część tych pieniędzy, które teraz uda mi się zaoszczędzić, przeznaczyć na jakiś wyjazd - dodaje.
Dla Izy wyjazd z Łodzi nie okazał się krokiem wstecz - tu rozwija skrzydła, ale przyzwyczaiła się do życia poza domem. Gdy skończą się obostrzenia, chce wyjechać.
"Myślałem, że to melodia przyszłości"
Piotr Chorzela rok temu zrezygnował z życia w stolicy. Zabrał ze sobą partnerkę i zamieszkał z nią przy lesie - w domu jego rodziców na Pomorzu. - Mnie coraz bardziej już ciągnęło w te tereny - podkreśla fotograf, bloger i podróżnik. - Ale nie zakładałem, że to się wydarzy już teraz. Myślałem, że to melodia przyszłości, że za 5-10 lat wrócę. Natomiast covid to mocno przyspieszył - dodaje.
Fotogram przyznaje, że początkowo obawiał się powrotu na Pomorze. - Ale teraz czuję się zdecydowanie jak ryba w wodzie - zapewnia. Kontakt z naturą i pracę ma zagwarantowaną zaraz po wyjściu z domu. Piotr Chorzela powrotu do Warszawy nie planuje, zostaje w rodzinnym domu. - Bałbym się zaryzykować stwierdzenie, że wróciłem na stałe, ale zdecydowanie czuję się tu jak w domu i myślę, że rok, dwa, a jeśli zostaniemy tu pięć lat, to pewnie już na zawsze - uważa.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24