Godziliśmy się z podjęciem ryzyka, że znajdą się nieuczciwi sprzedawcy, ale nadrzędną sprawą był interes bezpieczeństwa obywateli i trzeba było zabezpieczyć sprzęt ochronny - przekonywał w "Jeden na jeden" szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, odnosząc się do zakupu niespełniających norm maseczek.
"Gazeta Wyborcza" 12 maja poinformowała o tym, że resort zdrowia - przepłacając i bez sprawdzenia jakości - kupił maseczki ochronne za ponad 5 milionów złotych. Według dziennika, zarobił na tym Łukasz G., "przyjaciel rodziny Łukasza Szumowskiego, transakcję miał mu ułatwić brat ministra zdrowia, a finalizował ją wiceminister Janusz Cieszyński". Szumowski tego samego dnia potwierdził, że maseczki, o których napisała gazeta, nie spełniają norm i że w związku z tym zażądano "wymiany towaru na adekwatny". Następnego dnia po publikacji gazety ministerstwo złożyło zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
Dworczyk: maseczki znikały błyskawicznie
Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk przekonywał w "Jeden na jeden" w TVN24, że przy każdym zakupie maseczek "była oczywiście wdrożona procedura, w ramach której informacje o oferentach trafiały do Centralnego Biura Antykorupcyjnego". - To biuro w ramach swoich możliwości w bardzo krótkim czasie opiniowało, czy jest to podmiot wiarygodny, czy nie jest wiarygodny - wyjaśniał.
Dworczyk zwrócił uwagę, że "na te wszystkie działania było dosłownie kilka godzin". - Dlaczego? Dlatego że przypomnę, jak w marcu maseczki i cały sprzęt ochronny znikały błyskawicznie. My też staliśmy się ofiarą takiego podkupienia dużej ilości sprzętu przez jeden z innych krajów europejskich - mówił.
"Państwo dochodzi swoich praw w prokuraturze"
- W konsekwencji, podejmując te działania, w których była między innymi wykluczana procedura zamówień publicznych - zresztą robiły tak wszystkie kraje - godziliśmy się z podjęciem ryzyka, że znajdą się nieuczciwi sprzedawcy, że państwo w takich albo innych sytuacjach może być oszukane - mówił dalej minister.
Zaznaczył przy tym, że "nadrzędną sprawą był interes bezpieczeństwa obywateli". - Trzeba było zabezpieczyć sprzęt ochronny po to, żeby lekarze, pielęgniarki mogli pracować, mogli pomagać chorym. To było nadrzędną sprawą - wskazywał.
Jak mówił, "jeżeli okazało się, że rzeczywiście niektórzy oferujący te materiały i sprzedający te materiały byli nieuczciwi, dzisiaj państwo dochodzi swoich praw w prokuraturze i w sądach".
Szef KPRM przekonywał także, że do zakupu maseczek, o których pisze "Gazeta Wyborcza", "była wykorzystywana ścieżka, która była wykorzystywana we wszystkich tego rodzaju sytuacjach". - Każdy, kto się zgłaszał, był przekierowywany do Ministerstwa Zdrowia, tam koordynował proces minister (Janusz - red.) Cieszyński - mówił. Dworczyk dodał, że odpowiedniej komórce resortu "równolegle miała miejsce ta szybka weryfikacja przez CBA i podejmowana była decyzja o ewentualnym zakupie".
"Tym spółkom trzeba podziękować za zaangażowanie i postawę proobywatelską"
W poniedziałek natomiast portal Onet napisał, powołując się na korespondencję z Ministerstwem Zdrowia, że maseczki ochronne, sprowadzone do Polski w kwietniu samolotem Antonow An-225 Mrija, nie spełniają norm FFP, określających stopień filtrowania zanieczyszczeń. Partia sprzętu została poddana testom w Centralnym Instytucie Ochrony Pracy w Warszawie.
Dworczyk przyznał w "Jeden na jeden", że "decyzje administracyjne dla spółek Lotos, KGHM i Agencji Rozwoju Przemysłu, zobowiązujące te spółki do zakupu sprzętu ochrony indywidualnej, czyli właśnie maseczek, kombinezonów, et cetera (…) wydał w ramach obowiązywania ustawy covidowskiej Prezes Rady Ministrów". - Umowy na przeprowadzenie tych działań podpisywałem ja z tymi spółkami - dodał.
Szef kancelarii premiera ocenił, że "tym spółkom trzeba podziękować za zaangażowanie i postawę proobywatelską, że wykorzystując swoje kontakty międzynarodowe, pozyskiwały sprzęt w tym trudnym okresie". - Trzeba sobie jasno powiedzieć, bo może już dzisiaj część osób nie pamięta, że to był czas, kiedy po prostu cała Europa walczyła o to, aby zapewnić lekarzom i pielęgniarkom środki ochrony i my robiliśmy tak samo - mówił Dworczyk. Jego zadaniem "wszystkie kraje wykorzystywały do tego wszystkie możliwe narzędzia".
"To nie jest tylko problem Polski, tylko również innych krajów"
Dworczyk zwrócił uwagę, że wady dotyczą "określonej partii maseczek". - Mówimy o szeregu partii, które były przywożone, z których niektóre okazały się rzeczywiście produktami z wadami. Łącznie kupiliśmy ponad 200 milionów sztuk różnego asortymentu ochrony medycznej - mówił. Jak przekonywał, "produkty z Chin, które nie utrzymały norm, to nie jest tylko problem Polski, tylko również innych krajów".
- Tak jak niektóre spółki Skarbu Państwa, tak samo przedstawiciele administracji, tak samo organizacje pozarządowe, takie jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Naczelna Izb Lekarska po prostu zostały oszukane, bo niektóre z tych sprzedanych środków ochronnych okazało się, że nie spełniają norm - wyliczał.
Gość TVN24 dodał, iż jest przekonany, że wszyscy oni "będą mieli roszczenia wobec nieuczciwych sprzedawców". - Natomiast co do zasady udało się przeprowadzić dużą operację, dzięki czemu służby medyczne i służby, które walczyły z koronawirusem, otrzymały właściwe środki ochrony - dodał.
Dworczyk ocenił także, że "przeprowadzone na wniosek Ministerstwa Zdrowia kontrole spowodowały, że ten wadliwy sprzęt - przynajmniej mówię o zakupach państwowych - nie trafił do służb medycznych, więc to chyba należy ocenić pozytywnie".
Wakacje możliwe za granicą? "Myślę, że takie decyzje będą zapadały w czerwcu"
Dworczyk przyznał, że w sprawie tego, czy w tym roku będzie można wyjechać na wakacje za granicę, "decyzje jeszcze nie zapadły". - My wszystkie tego rodzaju decyzje podejmujemy zgodnie z wytycznymi ekspertów, lekarzy wirusologów. Dyskutujemy o tym na rządowym zespole zarządzania kryzysowego. Myślę, że takie decyzje będą zapadały w czerwcu. Ale kiedy? Nie chcę się w tej sprawie wypowiadać, bo wiem, że dla bardzo wielu osób to jest ważne, a tutaj - tak jak powiedziałem - jeszcze takich decyzji nie ma - wyjaśniał.
- Niezależnie od tych decyzji ja namawiam wszystkich, żeby rozważyć wakacje w Polsce. Jest mnóstwo pięknych miejsc w naszym kraju, które warte są odwiedzenia - dodał szef kancelarii premiera.
Pytany, czy na wakacje będzie utrzymany obowiązek noszenia maseczek, odparł: - Dowiemy się w najbliższych kilkunastu dniach, jakie rekomendacje będą w tej sprawie.
- Minister zdrowia profesor (Łukasz – red.) Szumowski mówił, że jest możliwy taki wariant, abyśmy nie używali już maseczek. Ale powtarzam, to wszystko będzie zależało od stanu epidemicznego w naszym kraju i od tego, jak koronawirus będzie się rozwijał - podsumował Dworczyk.
"Wszystkie osoby, znające kalendarz wynikający z przepisów, wskazują ten termin jako ostatni"
Gość TVN24 był także pytany o to, kiedy odbędą się wybory prezydenckie. - Chcielibyśmy, żeby był to termin 28 czerwca. To jest ostatni termin, kiedy mogą się odbyć wybory w taki sposób, żeby cały proces związany z wyborami prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zakończył się w terminie konstytucyjnym - mówił Michał Dworczyk. Zaznaczył, że "oczywiście decyzję w tej sprawie podejmuje marszałek Sejmu, w tym wypadku pani marszałek Elżbieta Witek".
Szef kancelarii premiera przekonywał także, że "ten termin wymieniany był również przez przedstawicieli opozycji". - Wydaje mi się, że właśnie o tym terminie mówił pan przewodniczący (Polskiego Stronnictwa Ludowego, Władysław - red.) Kosiniak-Kamysz - dodał.
Według niego "wszystkie osoby, znające kalendarz wynikający z przepisów, wskazują ten termin jako ostatni, w którym mogą odbyć się wybory". - Tak, żebyśmy zachowali pewną ciągłość, żeby po 6 sierpnia był wybrany nowy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej - dodał.
Dworczyk był pytany, dlaczego zatem w Dzienniku Ustaw nie została opublikowana uchwała Państwowej Komisji Wyborczej, w której ta stwierdziła, że "w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 10 maja 2020 r. brak było możliwości głosowania na kandydatów". W związku z tym, że - zdaniem PKW - "brak możliwości głosowania na kandydatów jest równoznaczny w skutkach z brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów". Marszałek Sejmu Elżbieta Witek będzie miała 14 dni na wyznaczenie nowej daty wyborów od czasu publikacji uchwały.
- My w tej chwili jeszcze prowadzimy pewne analizy z tym związane i zapewne niedługo ta uchwała zostanie opublikowana - odparł szef KPRM.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24