Nie zgadzam się, że były jakiekolwiek opóźnienia - powiedział w czwartek Janusz Cieszyński. Wiceminister zdrowia odpowiadał na pytania dotyczące działań ministerstwa związanych z zakupem maseczek, które nie spełniały wymaganych norm. Sprawdzenie maseczek miało zostać zlecone po miesiącu.
We wtorek 12 maja "Gazeta Wyborcza" opublikowała informacje, według których resort zdrowia - przepłacając i bez sprawdzenia jakości - kupił maseczki ochronne za ponad 5 milionów złotych. Według "GW", zarobił na tym Łukasz G, "przyjaciel rodziny Łukasza Szumowskiego, transakcję miał mu ułatwić brat ministra zdrowia, a finalizował ją wiceminister Janusz Cieszyński". Dziennikarze - jak twierdzą - zdobyli te informacje dzięki korespondencji SMS i dwóm nagraniom.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski tego samego dnia potwierdził, że maseczki, o których napisała gazeta, nie spełniają norm i że w związku z tym zażądano "wymiany towaru na adekwatny". Następnego dnia po publikacji gazety ministerstwo złożyło zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
Cieszyński o działaniach resortu
Maseczki według "GW" dostarczono do ministerstwa 31 marca. Wiceminister Cieszyński z Łukaszem G. miał skontaktować się dopiero 6 maja. Według relacji, stwierdził wtedy, że maseczki nie spełniają żadnych norm. Ministerstwo zażądało wtedy wymiany towaru, nie uzyskało jednak deklaracji o zwrocie towaru lub gotówki. Resort o maseczkach niespełniających norm zawiadomił prokuraturę 13 maja.
Cieszyński był pytany w czwartek, dlaczego zgłoszenie do prokuratury nastąpiło tak późno. - Absolutnie nie zgadzam się, że były jakiekolwiek opóźnienia - powiedział.
30 marca: Łukasz G. rejestruje działalność 31 marca: maseczki dostarczono do resortu zdrowia 4 maja: ministerstwo zleca badanie przydatności maseczek 5 maja: informacja, że maseczki nie spełniają norm 6 maja: spotkanie wiceministra Cieszyńskiego z Łukaszem G., żądanie wymiany maseczek 11 maja: ponowne spotkanie, Łukasz G. nie zgadza się na propozycję ministerstwa 12 maja: ukazuje się artykuł "Gazety Wyborczej" 13 maja: ministerstwo zawiadamia prokuraturę
Wiceminister na konferencji przedstawił działania ministerstwa w tej sprawie. - W momencie, w którym powzięliśmy informacje o tym, że są wątpliwości co do dokumentów przedkładanych przez producentów chińskich, niezwłocznie zleciliśmy badania. Gdy otrzymaliśmy wyniki, skontaktowaliśmy się z dostawcą. Niezwłocznie, bo dzień później, odbyło się spotkanie, na którym przedstawiliśmy nasze roszczenie zwrotu pieniędzy. To zresztą jest udokumentowane, bo spotkanie zostało nielegalnie nagrane - powiedział Cieszyński.
Wiceminister mówił dalej o drugim spotkaniu z Łukaszem G., które odbyło się 11 maja.
- 11 maja, w poniedziałek, odbyło się wcześniej zaplanowane spotkanie o 9.30 w Urzędzie Wojewódzkim w Krakowie. Wtedy, o ósmej rano, wpłynęły pytania od "Gazety Wyborczej", czyli wtedy, gdy delegacja ministerstwa, w skład której wchodziłem, była w drodze do Krakowa - tłumaczył.
Cieszyński zaznaczył, że "w momencie, gdy okazało się, że druga strona nie akceptuje" propozycji resortu polegającej na "polubownym rozwiązaniu", czyli - jak mówił wiceminister - "zwrotu należnych ministerstwu środków", MZ uznało, że "zachodzi podejrzenie, że od początku działano w złej wierze".
Dwa dni po drugim spotkaniu i dzień po publikacji gazety, czyli 13 maja, ministerstwo o sprawie powiadomiło prokuraturę. - Po przygotowaniu we wtorek dokumentów, zostało to zgłoszone do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Z chronologii jednoznacznie wynika, że nie ma tu mowy o zwłoce - utrzymywał Cieszyński.
"Bardzo krótkie terminy płatności"
W tej sprawie kontrolę poselską przeprowadzili posłowie Koalicji Obywatelskiej. W środę poinformowali o jej wynikach. - Ministerstwo Zdrowia dopiero po ponad miesiącu od otrzymania maseczek ochronnych zleciło ich sprawdzenie. Okazało się, że nie spełniają norm, a były już rozprowadzone po Polsce - przekazał poseł KO Adam Szłapka. - Sprawdzenie zostało zarządzone dopiero po pojawieniu się wątpliwości w mediach, już po rozdysponowaniu po Polsce - dodał.
Do działań ministerstwa odniosła się także w czwartek w Sejmie wiceszefowa klubu Koalicji Obywatelskiej, Katarzyna Lubnauer. - Jest czas pandemii, zamawiamy z różnych źródeł. Ponieważ to niesprawdzone firmy, w związku z tym natychmiast testujemy te produkty, aby mieć pewność, że produkty, które trafią do lekarzy, obywateli będą bezpieczne - powiedziała.
Lubnauer zwróciła uwagę, że resort poddał testom maseczki dopiero 4 maja, czyli po ponad miesiącu od ich otrzymania. - Oznacza to, że w momencie kupna nikt nie przejmował się tym, czy produkty, które dostarcza, są bezpieczne. Chodziło o ilość, o pokazanie, że mamy sprzęt, ale również chodziło o to, że krewni i znajomi królika mogli się dorwać do konfitur na duże pieniądze - stwierdziła.
Poseł Zbigniew Konwiński (KO) stwierdził z kolei, że minister Łukasz Szumowski "nie jest jak przysłowiowa żona Cezara". - Instruktor narciarstwa (Łukasz G. - red) powoływał się na wpływy w ministerstwie, pośrednikiem de facto był brat pana ministra Szumowskiego - powiedział.
- Sprawę maseczek i ich przydatności zaczęto podawać, tak jak przyznał sam wiceminister Cieszyński, z którymi wczoraj (w środę - red.) rozmawialiśmy, dopiero po doniesieniach medialnych, że są wątpliwości co do maseczek, które pojawiły się na polskim rynku - zwrócił uwagę. - Wtedy dopiero zaczęto badać, czy one spełniają normy. Wcześniej bazowano na dokumentach dostarczonych przez kontrahenta - wyjaśnił.
Poseł dodał, że ich uwagę zwrócił "jednodniowy, bardzo krótki termin płatności". - Kontrahent dwa dni po dostarczeniu towaru miał przelew na koncie - powiedział Konwiński.
Pytania o odpowiedzialność resortu
Wątpliwości posłów KO budzi także zapis ustawy tak zwanej antycovidowej, a konkretnie artykuł 10c. Znosi on odpowiedzialność za przestępstwa z art. 231 i 296 Kodeksu karnego, jeżeli działania były podejmowane w celu zwalczania epidemii. Art. 231 mówi o nadużyciu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, artykuł 296 natomiast o wyrządzeniu szkody majątkowej w obrocie gospodarczym.
Nie popełnia przestępstwa określonego w art. 231 lub art. 296 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz. U. z 2019 r. poz. 1950 i 2128), deliktu dyscyplinarnego ani czynu, o którym mowa w art. 1 ustawy z dnia 17 grudnia 2004 r. o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych (...), kto w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19, nabywając towary lub usługi niezbędne dla zwalczania tej choroby zakaźnej, narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące w tym zakresie przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym, zaś bez dopuszczenia się tych naruszeń nabycie tych towarów lub usług nie mogłoby zostać zrealizowane albo byłoby istotnie zagrożone.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24