Maseczki ochronne, sprowadzone do Polski w kwietniu samolotem Antonow An-225 Mrija, nie spełniają norm FFP, określających stopień filtrowania zanieczyszczeń - napisał w poniedziałek portal Onet, powołując się na korespondencję z Ministerstwem Zdrowia. Partia sprzętu została poddana testom w Centralnym Instytucie Ochrony Pracy.
W połowie kwietnia do Polski największym używanym samolotem transportowym świata przyleciało około 80 ton sprzętu medycznego z Chin, w tym siedem milionów maseczek. Transport na zlecenie kancelarii premiera przygotowały spółki KGHM Polska Miedź oraz Lotos. Na warszawskim lotnisku samolot z ładunkiem witali dostojnicy państwowi, z premierem Mateuszem Morawieckim na czele.
Wkrótce jednak pojawiły się wątpliwości co do jakości sprowadzonych maseczek i ich atestów. Sprawę opisała "Gazeta Wyborcza". 30 kwietnia o doniesienia te zapytany został rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. - Sprzęt z tego transportu KGHM trafił do Agencji Rezerw Materiałowych, łącznie z certyfikatami. KGHM poinformował nas, że wszystkie certyfikaty przy odbiorze zostały przekazane przez producenta, one zostały też przekazane celnikom i Agencji Rezerw Materiałowych - powiedział rzecznik.
Poinformował, że ministerstwo, "przekazując ten sprzęt do jednostek ochrony zdrowia, poprosiło również Centralny Instytut Ochrony Pracy o zweryfikowanie i sprawdzenie standardów tego sprzętu". - W tej chwili trwają badania nad tym sprzętem - mówił.
Ministerstwo Zdrowia: maski nie spełniają norm
Jak podał w poniedziałek Onet, badania, o których wspominał rzecznik Andrusiewicz, wykazały, że zastrzeżenia co do standardu maseczek były uzasadnione. "Ministerstwo Zdrowia przebadało w Centralnym Instytucie Ochrony Pracy partię masek przekazanych przez Agencję Rezerw Materiałowych. Wynik badania został przekazany do dysponenta masek, czyli właśnie ARM z informacją, że maski nie spełniają norm FFP" - oświadczyło Ministerstwo Zdrowia w korespondencji cytowanej przez portal.
Uzyskanie takiej informacji od Ministerstwa Zdrowia potwierdził w rozmowie z Onetem p.o. prezes ARM Michał Kuczmierowski. Dodał, że można te maseczki traktować jako produkt niższej jakości.
KGHM: zwróciliśmy się do dostawcy z oczekiwaniem wyjaśnienia
Jak dowiedział się Onet, koncern KGHM rozważa różne możliwości dalszego postępowania, "w tym żądanie wymiany sprzętu lub zwrotu pieniędzy od dostawcy". "Spółka KGHM Polska Miedź S.A. informuje, że uzyskała raport z badania, które wskazuje na niedostateczną jakość partii masek sprowadzonych przez Spółkę. Niezwłocznie zawiadomiliśmy odbiorcę. Jednocześnie zwróciliśmy się do dostawcy z oczekiwaniem wyjaśnienia i podjęcia jak najszybszych kroków w celu prawidłowej realizacji zamówienia" - napisało biuro prasowe KGHM.
- Na podstawie badania maseczek, którego wyniki przesłał nam resort zdrowia, wykonaliśmy standardową pracę, informując odbiorcę i dostawcę o obniżonej jakości towaru - oświadczyła w poniedziałek dyrektor naczelny ds. komunikacji KGHM Lidia Marcinkowska-Bartkowiak w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Przekonywała, ze "trudno mówić o oszustwie" i oceniła, że "nie widać zamierzonego działania" w kwestii obniżonej jakości partii towaru. - Zwróciliśmy się do dostawcy, by dotrzymał zawartej umowy - dodała. Oznajmiła, według PAP, że "nie ma wiadomości, jaka część dostawy może być niewystarczającej jakości ani czy dotyczy to transportu z antonowa".
Były zarzuty o "fake newsie" i zapowiedź pozwu
Wcześniej, po publikacji "GW" z końca kwietnia, prezes KGHM Michał Chludziński zapewniał w telewizji państwowej, że "sprowadzony sprzęt posiada wszelkie dokumenty zgodne z zaleceniami Unii Europejskiej w kontekście czasu epidemii". Dodawał, że maseczki są certyfikowane przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA). - Jeśli także Amerykanie używają tych masek i zrobili dopuszczenie do ich używania, a mają zdecydowanie bardziej restrykcyjne normy, to jest również potwierdzenie tego, że produkty są godne zaufania - przekonywał.
Dziennikarze dotarli jednak do wspomnianego dokumentu i ustalili, że jest w nim napisane, iż "niniejszy certyfikat jest jedynie powiadomieniem o zarejestrowaniu wyrobu medycznego. Nie stanowi on żadnych gwarancji i nie może być podstawą jakichkolwiek oświadczeń ani gwarancji". Rzeczniczka FDA Brittney Manchester sprecyzowała w rozmowie z "GW", że "zarejestrowanie nie oznacza zatwierdzenia lub dopuszczenia do obrotu".
KGHM zapowiadało wówczas pozew wobec "Gazety Wyborczej", nazywając publikację "kolejnym fake newsem". Zapewniało, że "maseczki już pomagają w walce z #koronawirus, ich jakość jest potwierdzona badaniami".
Także szef kancelarii premiera Michał Dworczyk zapewniał, że sprowadzony antonowem sprzęt "spełnia wymagania polskie i europejskie oraz rekomendację krajowego konsultanta".
Źródło: Onet, tvn24.pl, Gazeta Wyborcza, PAP