Powinniśmy używać tylko takich maseczek, które rzeczywiście filtrują, a nie pozorują filtrowanie powietrza - tłumaczył w poranku "Wstajesz i wiesz" doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw walki z COVID-19. Wskazywał różnice między dobrą a złą maseczką. Dodał, że "sama przyłbica nie daje nic, jeśli chodzi o filtrację powietrza". Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych Michał Sutkowski mówił, że "najbardziej idealna byłaby maska hepa, maska z włókniną węglową, FFP3, FFP2, ale jeżeli mają być takie w powszechnym stosowaniu, te, które możemy zaproponować ogółowi, to powinna być to maska chirurgiczna".
Główny doradca premiera do spraw COVID-19, profesor Andrzej Horban pytany był w piątek w "Jeden na jeden", czy walczy o to, żeby w Polsce został wprowadzony obowiązek noszenia profesjonalnych maseczek, zamiast między innymi chustek czy przyłbic. Powiedział, że "Rada Medyczna wydaje tego typu twarde zalecenie". – Należy faktycznie wyrzucić te wszystkie pseudoochrony do kosza, zapomnieć o nich – dodał.
Na uwagę, że muszą być w tej sprawie formalne zalecenia, powiedział, że ma nadzieję, że minister zdrowia wyda rozporządzenie dotyczące maseczek.
- Chodzi o to, żeby używać porządnych masek. Przynajmniej maska tak zwana chirurgiczna, nie mówiąc już o tych maskach z filtrem - dodał.
Po tych słowach profesora Horbana minister zdrowia Adam Niedzielski został zapytany w programie "Tłit" Wirtualnej Polski, czy w piątek ma w planach wydać takie rozporządzenie. - Nie, dzisiaj żadnego takiego rozporządzenia nie będzie - podkreślił Niedzielski. - Ale rzeczywiście zastanawiamy się, czy te maseczki nie powinny być bardziej, powiedziałbym, dookreślone, jeżeli chodzi o standard noszenia ich - dodał.
Jakiej maseczki używać?
Do słów profesora Horbana odniósł się w poranku "Wstajesz i wiesz" doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19. Jak ocenił, "jest to ostatni dzwonek, żeby tego rodzaju przepisy zostały wprowadzone".
- Tak naprawdę przyłbice i szaliki nigdy nie powinny być dopuszczone. I był to jakiś moment, kiedy w marcu ubiegłego roku nowe przepisy były ustalane, nie było maseczek, nie było czym się ochraniać. Wtedy ten przepis miał sens - wskazał. Jak dodał, "od co najmniej pół roku nie mamy problemu z profesjonalnymi maseczkami, jest ich pod dostatkiem i powinniśmy tylko takich maseczek używać, które rzeczywiście filtrują, a nie pozorują filtrowanie powietrza".
Jakie są różnice między dobrą a złą maseczką?
Doktor Paweł Grzesiowski przekazał, że "maseczki filtrujące powinny mieć oficjalne normy, czyli taki wzór, który może dla osoby, która się nie zajmuje tym obszarem, nic nie znaczyć". - Ale to nie jest znaczek "CE", tylko to jest konkretna cyfra plus kilka liter, które mają oznaczać, że maseczka spełnia normy ENPN lub normę, która odpowiada takim maskom, które chronią w zakresie BHP - mówił gość TVN24.
Jak wskazał, "te oznaczenia maseczki powinny mieć wyraźne na opakowaniu zewnętrznym albo na każdej maseczce takie dane powinny być podane".
- Jeżeli maseczka ma być rzeczywiście filtrująca, musi być wykonana z materiału, który takie właściwości posiada. Niestety bawełna, z której najczęściej są wykonywane maseczki tekstylne, takich właściwości nie posiada - mówił.
- Powinien to być moim zdaniem albo profesjonalny produkt, który jest oznakowany, że jest to maska FFP1, FFP2 czy FFP3 , albo produkt tekstylny, ale co najmniej trzywarstwowy, gdzie jedną z warstw jest taki produkt, który filtruje i ma na to potwierdzenie w badaniach - wskazał.
Na co zwrócić uwagę przy zakupie?
- Bardzo ważne jest to, czy maska jest produkowana przez podmiot, który przeszedł wszystkie elementy kontrolne, czy też jest produktem przypadkowym. Pierwszą sprawą jest to, czy spełnia określone wymogi Unii Europejskiej w zakresie filtracji, a więc takie oznaczenia jak FFP1, N90, N95. To jest warunek podstawowy - podkreślał Grzesiowski.
- Druga sprawa to jest to, czy maseczka jest odpowiedniej wielkości, bo tu czasami też zdarzają się poważne problemy, żeby maseczka rzeczywiście przylegała do nosa czy ust, a nie była maseczką pozorną - kontynuował.
Ostatnią rzeczą, jaką wymienił doktor, jest to, że "maseczka powinna mieć określoną długość stosowania". - Maseczki chirurgicznej możemy używać najwyżej cztery godziny bez przerwy. Maseczki typu FFP2 około ośmiu godzin bez przerwy - wskazywał. Jak dodał, "to jest bardzo ważne, ponieważ maseczki bawełniane powinny być co dwie godziny zmieniane i prane, jeżeli znaleźlibyśmy taką, która będzie maseczką trójwarstwową z wewnętrzną warstwą filtrującą".
"Sama przyłbica nie daje nic"
Doktor Grzesiowski przekazał także, że "przyłbice są absurdalnym rozwiązaniem, jeśli chodzi o zasłanianie nosa i ust przed powietrzem". - Przyłbica jedynie chroni przed rozpryskiem i my używamy przyłbic, ale jako dodatek do maski - wyjaśniał. - Sama przyłbica nie daje nic, jeżeli chodzi o filtrację. Ona zmienia tylko kierunek powietrza, ale my wydychamy i wdychamy powietrze niefiltrowane - dodawał.
- Z całą pewnością przyłbice nie powinny znaleźć się w takim rozporządzeniu jako jedyna osłona nosa i ust - komentował.
Sutkowski: z punktu widzenia medycznego takie rozporządzenie ma sens
Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych Michał Sutkowski powiedział w TVN24, że "najbardziej idealna byłaby maska hepa, maska z włókniną węglową, FFP3, FFP2, ale jeżeli mają być takie w powszechnym stosowaniu, te, które możemy zaproponować ogółowi, to powinna być to maska chirurgiczna, właśnie maska z włókniną".
Ocenił, że z punktu widzenia medycznego zapowiadane rozporządzenie "ma sens". Pytany, dlaczego dopiero teraz takie rozporządzenie ma się pojawić, odpowiedział, że na początku epidemii takie rozporządzenie nie byłoby skuteczne, bo "nie było nawet dla profesjonalistów medycznych odpowiedniej ilości masek chirurgicznych".
- A jak były, to ich cena była tak dramatycznie wysoka, że byłoby to po prostu nieskuteczne. Tak sądzę – mówił Sutkowski.
"Mówiliśmy, że maska chirurgiczna jest zdecydowanie lepsza niż maska bawełniana"
- Od samego początku, w momencie, kiedy był medycznie uzasadniony obowiązek noszenia masek mówiliśmy o tym, że maska chirurgiczna jest zdecydowanie lepsza niż maska bawełniana. I zdecydowanie obie lepsze niż przyłbica – dodał.
Zauważył, że "wtedy, kiedy tego wirusa było mało w przyrodzie, to nie zalecaliśmy wszyscy noszenia i cały świat nie zalecał noszenia masek w uwagi na niewielką ilość tego wirusa w ogóle". Dodał, że "nie spodziewaliśmy się, że będzie to tak zjadliwa choroba i początki rzeczywiście były takie, że rekomendacji dla noszenia masek, jakichkolwiek zresztą, nie było".
"Przyłbice nie stanowią bariery przeciwko wirusowi"
Pytany o przyłbice, powiedział, że chroni ona zdecydowanie mniej. – Możliwości dostania się tego bioaerozolu gdzieś bokiem tej przyłbicy, górą tej przyłbicy są zdecydowanie większe. Oczywiście od przyłbicy to bardzo zależy, ale często są noszone półprzyłbice, które mało pacjentowi, czy osobie noszącej przeszkadzają, natomiast z punktu widzenia ochrony nie stanowią tak naprawdę jakiejś bariery przeciwko koronawirusowi – mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock