Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że 16 maja zostanie zniesiony w Polsce stan epidemii. Będzie obowiązywał stan zagrożenia epidemicznego. W "Faktach po Faktach" tę decyzję komentowali eksperci. Zdaniem lekarza Tomasza Karaudy "trochę to przypomina sytuację, w której zamkniemy oczy i mówimy 'nie ma mnie'". Wirusolożka ewolucyjna dr Emilia Cecylia Skirmuntt zwracała uwagę na niski poziom wyszczepienia na świecie.
W piątek minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że 16 maja zostanie zniesiony w Polsce stan epidemii. Zastąpi go stan zagrożenia epidemicznego.
- Zmierzamy w kierunku endemii, czyli sytuacji, gdy wirus jest w naszym otoczeniu, ale ze względu na szczepienie i wyraźną liczbę osób, które przeszły zakażenie, nie stanowi już takiego zagrożenia - powiedział minister na konferencji.
Skirmuntt: nie wiem, czy to jest dobry moment na takie decyzje
Doktor Emilia Cecylia Skirmuntt, wirusolożka ewolucyjna z Uniwersytetu w Oksfordzie, powiedziała, że nie wie, czy to jest dobry moment na takie decyzje. - Oczywiście obserwujemy w wielu miejscach na świecie spadki zachorowań, chociaż nie możemy mówić, że mamy koniec pandemii. Wirus SARS-CoV-2 nadal jest z nami i prawdopodobnie zostanie - zaznaczyła.
Jak podkreślała, "niestety wyszczepienie na całym świecie jest na dość niskim poziomie". - W bogatszych państwach jest wyższe, w biedniejszych nadal niestety jest dość niskie, więc jest duże zagrożenie, że pojawi się kolejny wariant, który całkowicie zniesie to, co próbujemy robić, żeby faktycznie tę pandemię powstrzymać - oceniła.
- W tym momencie ciężko nam mówić, czy to się rzeczywiście stanie, i kiedy się stanie - podsumowała.
Karauda: my trochę zamykamy oczy przez to, że nie testujemy ludzi
Lekarz oddziału chorób płuc Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Norberta Barlickiego w Łodzi Tomasz Karauda ocenił, że "trochę to przypomina sytuację, w której zamkniemy oczy i mówimy 'nie ma mnie'". - Jak z małymi dziećmi, którym wydaje się, że mogą zniknąć z miejsca, w którym są, przez to, że po prostu zamkną oczy - wyjaśnił.
- My trochę zamykamy oczy przez to, że nie testujemy ludzi i mówimy, że zakażeń jest mniej. No jest mniej, bo mniej ich wykrywamy, natomiast zakażeń koronawirusem jest bardzo dużo, tylko to, co obserwujemy, to to, że nie ma wprost przełożenia z liczby zakażeń na liczbę osób, które trafiają do szpitala - podkreślił.
W ocenie gościa "Faktów po Faktach" "jesień będzie dla nas sprawdzianem, czy będziemy w stanie, jeżeli będzie trafiać więcej ludzi do szpitala, wycofać się z tych wszystkich daleko idących kroków odwołujących pandemię i powiedzieć: 'musimy wrócić do dyscypliny społecznej'".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24