Ministerstwo Zdrowia potwierdziło w środę ponad 28 tysięcy nowych zakażeń oraz śmierć 460 osób chorych na COVID-19. - Dane są bardzo niepokojące, ale spodziewane - powiedziała w rozmowie z TVN24 profesor Agnieszka Mastalerz-Migas, członkini Rady Medycznej przy premierze. Zwróciła uwagę, że w Polsce wciąż wykonuje się za mało testów na obecność koronawirusa. - W ten sposób wiele osób po prostu chodzi z niewykrytą chorobą i może zakażać dalej - powiedziała.
Resort zdrowia poinformował w środę o 28 380 nowych zakażeniach koronawirusem. Zmarło 460 osób z COVID-19. To najwyższa liczb zakażeń w czwartej fali pandemii w Polsce. Dokładnie rok temu wykryto 10 139 nowych przypadków, a tydzień temu – 24 239 zachorowań. Łącznie od 4 marca ub.r., gdy wykryto w Polsce pierwsze zakażenie SARS-CoV-2, potwierdzono 3 406 129 przypadków. Zmarło 81 688 osób z COVID-19.
"Ciągle jesteśmy przed szczytem" czwartej fali
- Dane są bardzo niepokojące, ale spodziewane - powiedziała profesor Agnieszka Mastalerz-Migas, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, członkini Rady Medycznej przy premierze. - Wiedzieliśmy, że te wzrosty, które były w ostatnich dwóch tygodniach, to nie był szczyt tej fali. Mam wrażenie, że ciągle jesteśmy przed szczytem – oceniła.
Jak dodała, to, co niepokoi, "to nie tyle całkowita liczba nowych przypadków, ale niestety liczba zgonów i wzrastająca liczba hospitalizacji".
Profesor mówiła, że obecnie "najczęstsze objawy prezentowane przez pacjentów, to objawy zapalenia zatok, objawy przeziębieniowe, objawy grypopodobne". - Czasem to jest wysoka gorączka jako pierwszy objaw. Dosyć często są też objawy brzuszne, zwłaszcza u dzieci - mówiła.
"Nadal testujemy za mało"
- Zalecam, żeby testować każdego, kto ma objawy infekcyjne, gorączkę. Żeby kierować na testy, bo my nadal testujemy za mało. Skupiamy się na osobach objawowych, a nawet tych osób objawowych wszystkich nie testujemy. W ten sposób wiele osób po prostu chodzi z niewykrytą chorobą i może zakażać dalej - zwróciła uwagę profesor Mastalerz-Migas.
Pytana o to, czy temat testowania był poruszany w czasie rozmów Rady Medycznej z premierem, profesor przyznała, że "na temat testowania rozmowy nie było". - Był apel (…), żeby tego testowania było więcej, żeby kierować pacjentów, którzy mają objawy. O systemowym, masowym testowaniu nie rozmawialiśmy – zaznaczyła.
Jak mówiła, "konkretną decyzją" współpracy Rady Medycznej i rządu "było przyśpieszenie podania trzeciej dawki". - Ta decyzja została podjęta, system informatyczny jest przygotowywany, żeby te skierowania generowały się szybciej. To jest bardzo ważna decyzja. Ona umożliwia szybsze przyjęcie trzeciej dawki, gdzie wiemy, że około szóstego miesiąca odporność, zwłaszcza u starszych osób, nam się mocno obniża – mówiła
Co z obostrzeniami? Mastalerz-Migas: w tej fali trzeba patrzeć lokalnie
Pytana o wprowadzenie obostrzeń sanitarnych, profesor przyznała, że "to jest bardzo trudny temat". - Rada Medyczna wielokrotnie ten temat podnosiła, że powinny być wprowadzone zasady, jak w wielu innych krajach europejskich, gdzie warunkiem skorzystania z pewnych usług publicznych jest okazanie paszportu covidowego. Natomiast u nas ta dyskusja toczy się bardzo trudno i na razie na pewno nie ma w tym względzie żadnej decyzji – powiedziała. Jak dodała, "jako Rada Medyczna stoimy na stanowisku, że powinno to być wdrożone".
Jej zdaniem, paszporty covidowe to "nie jest takie narzędzie, które natychmiast przynosi efekty". - To rozwiązanie systemowe, które ma zmniejszyć mobilność osób, które są niezaszczepione i tego mieszania się osób zaszczepionych i niezaszczepionych. Takie rozwiązania wpływają pozytywnie na decyzje o zaszczepieniu. Kraje, które wprowadziły takie rozwiązania, zaobserwowały większe zainteresowanie szczepieniami - zwróciła uwagę.
Profesor postawiła pytanie, czy "nasza droga walki z pandemią powinna wyglądać tak, jak wygląda, czy jednak powinniśmy wprowadzać rozwiązania, które przyczyniają się do wzrostu liczby osób zaszczepionych i do zmniejszenia mobilności osób w ogóle".
Dopytywana, czy oznacza to obostrzenia dla wszystkich, profesor zaprzeczyła jednak, że "trzeba patrzeć w tej fali lokalnie". - Ta sytuacja lokalnie jest zróżnicowana. Tam, gdzie tych zakażeń jest bardzo dużo, trzeba się zastanowić, jakie obostrzenia wprowadzać. Być może na krótki czas powinniśmy zaostrzyć pewne rozwiązania tam, gdzie sytuacja jest najgorsza. Ochrona zdrowia jest na granicy wydolności, a w wielu miejscach jest już niewydolna. Brakuje miejsc w szpitalach i jeżeli nie zahamujemy tego, co się dzieje, to możemy przeczekać i ta fala zacznie opadać, albo coś robić, żeby próbować ratować życia ludzkie - mówiła.
Źródło: TVN24