Minister zdrowia Adam Niedzielski został zapytany w wywiadzie o ewentualne decyzje rządu w sprawie obostrzeń. - Będą zapadać na początku listopada. Jeśli utrzyma się taki wzrost, jak w tym tygodniu, trzeba będzie zastanowić się, czy nie podjąć jakichś bardziej restrykcyjnych kroków - odparł. Przekazał też, że we wrześniu wykryto w Polsce mutację koronawirusa Delta plus.
Adam Niedzielski był pytany przez PAP, co resort zdrowia, na czele którego stoi, zamierza zrobić z już przepełniającymi się szpitalami na wschodzie kraju. - Podczas poprzedniej fali przetestowaliśmy międzyregionalny system zarządzania leczeniem - jeśli w jakimś miejscu brakowało łóżek dla chorych na COVID-19, to pacjenci - transportem kołowym bądź lotniczym - przewożeni byli do innych województw. To, że w jednym regionie jest rzeczywiście duże obłożenie szpitali nie oznacza, że chorzy pozostaną bez pomocy - odparł.
Minister zdrowia dodał, że "łóżek dla pacjentów z COVID-19 non stop przybywa". - Każdy wojewoda ma plan uzupełniania bazy łóżkowej - zapewniał.
120 przypadków zakażenia wariantem Delta plus
Niedzielski przekazał, że jego resort "bardzo uważnie patrzy na to, co się dzieje dookoła Polski". - Jestem po rozmowie z ministrem zdrowia Rumunii, gdzie jest bardzo niski poziom wyszczepienia - około 30 procent - i skrajnie trudna sytuacja epidemiczna. Dzieją się tam rzeczy dramatyczne. Jest tam dobowo 20 tysięcy zakażeń, a przypomnę, że Rumunia ma niemal o połowę mniej mieszkańców niż Polska. To z jednej strony pokazuje, że szczepienia nas jednak zabezpieczają, ale z drugiej strony to, co się dzieje u naszych przyjaciół, powinno być ostrzeżeniem, że i u nas sytuacja może się szybko zmienić na gorsze, bo potencjał mutacji Delta koronawirusa jest tak wysoki, że potrafi siać spustoszenie - ostrzegał Niedzielski.
Dodał, że pojawił się też nowy wariant koronawirusa, tak zwana Delta plus. - Zaczynamy ją u nas rejestrować. Pierwszy przypadek pojawił się we wrześniu. Teraz mamy już odnotowanych ponad 120 przypadków, ale to standardowa Delta stanowi w Polsce 99 procent przypadków - przekazał.
Niedzielski mówił też o zainteresowaniu szczepieniem przeciwko COVID-19. - Przez cały czas prowadzimy badania w zakresie stosunku do szczepień. Wynika z nich niezbicie, że skłonność naszego społeczeństwa do szczepień wzrosła - w grudniu zeszłego roku oscylowała wokół 37 procent, a obecnie wynosi około 70 procent. Myślę więc, że te wszystkie akcje promujące szczepienia dały dobry skutek - ocenił.
- Odsetek zaszczepienia dorosłych obywateli Polski przeciw COVID-19 wynosi dziś ponad 60 procent Została więc wykonana wielka praca. Jest, oczywiście, pewien margines osób, które, jeśli rozwieje się ich obawy - mniej bądź bardziej uzasadnione - zaszczepią się - dodał.
Niedzielski rozważa "bardziej restrykcyjne kroki"
Pytany o rosnącą dzienną liczbę nowych infekcji i o plan rządu na dalszy wzrost, odparł: - Jeżeli następny tydzień będzie przebiegał w podobny sposób, jak ten, który mamy za sobą, będzie to oznaczało, że maksymalny pułap zakażeń, który prognozowaliśmy na koniec listopada, pojawi się już w październiku.
- Jeśli już teraz zbliżamy się średnio do 5 tysięcy zachorowań dziennie, to pod koniec miesiąca może to być już 7 tysięcy w ciągu doby. Nasze działania będą zależeć od tego, jak się będzie rozwijała sytuacja, a przesądzi o tym najbliższych siedem dni. Jeśli będziemy na koniec października na średnim poziomie powyżej 7 tysięcy zachorowań w ciągu doby, to trzeba będzie zastanowić się, czy nie podjąć jakichś bardziej restrykcyjnych kroków - powiedział.
Przekazał, że "decyzje będą zapadać na początku listopada". - Musimy mieć jasność, co do przebiegu rozwoju pandemii w ostatnim tygodniu października - podkreślił.
- Dla rządu restrykcje są ostatecznością ze względu na to, jakie pociągają za sobą koszty społeczne i gospodarcze. Wiemy, co się dzieje, kiedy dzieci nie chodzą do szkoły. Wiemy, co oznacza zamykanie gospodarki dla firm i PKB. Ale oczywiście bierzemy pod uwagę, że trzeba będzie wprowadzić jakieś zdecydowane działania, jeśli będzie ryzyko, że system ochrony zdrowia będzie zagrożony paraliżem - mówił.
"Wiele argumentów za regionalizacją" obostrzeń
Niedzielski zaznaczył, że "wykluczone" jest zamknięcie szkół. - Nie ma takiego planu, szkoły pozostaną otwarte. Oczywiście, w razie konieczności, pojedyncze placówki będą czasowo przechodziły na nauczanie zdalne, inne na hybrydowe, ale co do zasady - dzieci będą uczyły się stacjonarnie - poinformował. Dodał, że jest "wiele argumentów za regionalizacją" ewentualnych restrykcji. - Zwłaszcza że widać duże rozwarstwienie. W tej chwili wschód Polski, a zwłaszcza dwa województwa - podlaskie i lubelskie - bardzo odstają pod kątem zakażeń. Dlatego też to one znajdą się pod lupą, ale proszę nie pytać o konkretne rozwiązania, bo jeszcze na to za wcześnie - zaznaczył. - Kwalifikując dany region do konkretnej strefy bezpieczeństwa epidemicznego, będziemy się kierować nie tylko liczbą zakażeń na 100 tysięcy mieszkańców, ale także poziomem wyszczepienia, no i oczywiście obłożeniem szpitali oraz możliwością dalszego budowania buforu łóżek - wyjaśnił minister.
Zastrzegł, że "współczynnik zakażeń na 100 tysięcy mieszkańców zostanie zwiększony w stosunku do poprzednich fal". - Obecnie plan jest taki, że przekroczenie progu 48 zakażeń na 100 tysięcy (średnia zakażeń z 7 dni - red.) będzie decydowało o tym, by region stał się strefą czerwoną, a 24 zakażeń na 100 tysięcy, by przekształcony został w strefę żółtą. Ale nie jest to jeszcze przesądzone - powiedział. - Tak naprawdę chciałbym, żebyśmy nie musieli wprowadzać żadnych dodatkowych obostrzeń, ale żeby ludzie stosowali się do przepisów, które już obowiązują - nosili maseczki w miejscach publicznych, stosowali dystans, myli ręce. To naprawdę nas chroni i pomaga zatrzymać transmisję. Niestety, dyscyplina społeczna bardzo się rozluźniła, stąd dzisiejsze problemy - ocenił.
Pracodawcy sprawdzą, czy pracownicy się szczepili? Niedzielski: sytuacja na razie nie wymaga takiej ustawy
Niedzielski był też pytany o ewentualne wprowadzenie ustawy, która dawałaby pracodawcy prawo do weryfikowania, czy pracownik jest zaszczepiony.
- Oceniliśmy, że w tej chwili, przy obecnej liczbie zakażeń, ten projekt ma na tyle duże koszty społeczne, wiązałby się z taką negatywną reakcją, że na razie nie dojdzie do jego wprowadzenia. Sytuacja epidemiczna mimo wszystko jeszcze tego nie wymaga. Ale zastrzegam, że to się może zmienić bardzo szybko - odpowiedział.
Źródło: PAP