- Malejąca liczba badań to w pewnym sensie informacja, że sytuacja się poprawia - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski, odnosząc się do rozwoju epidemii COVID-19 w Polsce. Zaznaczył przy tym, że rząd nie zlikwiduje co najmniej do końca listopada żadnych obostrzeń. Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk uznał, że "zadziałała samodyscyplina" obywateli. Podkreślił, że bez tego epidemii nie da się opanować.
We wtorek w kancelarii premiera odbyła się konferencja prasowa szefa KPRM Michała Dworczyka, ministra zdrowia Adama Niedzielskiego oraz doradcy premiera do spraw COVID-19, profesora Andrzeja Horbana.
Niedzielski stwierdził, że "sytuacja się co najmniej stabilizuje". - Dzisiaj, po raz pierwszy od dwóch tygodni, liczba dziennych przypadków wynosiła poniżej 20 tysięcy. To optymistyczny sygnał - mówił.
Zapewnił, że jego resort cały czas śledzi prognozy dotyczące pandemii. - Na szczęście okazało się, że przebieg pandemii w ostatnich dwóch-trzech tygodniach nie przebiegał wykładniczo. Teraz jesteśmy w fazie, gdy następuje stabilizacja - kontynuował.
"Możemy się trochę uśmiechnąć"
- Możemy się trochę uśmiechnąć, że to, co najgorsze, mamy w pewnym sensie za nami. Malejąca liczba badań to też w pewnym sensie informacja, że sytuacja się poprawia - mówił dalej Niedzielski. - Nasze działania były i są ukierunkowane na utrzymanie buforu bezpieczeństwa między wolnymi i zajętymi łóżkami. Zwiększył się bufor łóżek na intensywnej terapii. Tutaj jesteśmy bezpieczni - ocenił.
- Możemy sobie nawzajem pogratulować, poziom odpowiedzialności społecznej zdecydowanie się poprawił - zaznaczył minister zdrowia.
Odniósł się także do decyzji o zamknięciu cmentarzy na kilka dni na przełomie października i listopada. - Co by było, gdyby nie było tej decyzji? Zostawiam to do państwa refleksji - dodał.
"Najważniejsze, że infrastruktura szpitalna, łóżkowa, cały czas gwarantuje bezpieczeństwo Polakom"
Niedzielski wskazał, że wprowadzone przez rząd ograniczenia wpłynęły na mniejszą aktywność i mobilność społeczeństwa, mierzoną telefonami komórkowymi. - Mieliśmy do czynienia co prawda z sytuacjami, które ograniczyły ten spadek (mobilności -red.), protesty czy zgromadzenia, jak Marsz Niepodległości, ale na szczęście oddziaływanie tego nie przełożyło się na wzrost liczby zachorowań - powiedział.
Zaznaczył, że czas spędzany w domu systematycznie rośnie. - To też oznacza, że mobilność i postawa odpowiedzialności była postawą dominującą - zauważył.
- Mamy do czynienia ze stabilizacją dziennej liczby zachorowań, ale nie jest to jedyny wskaźnik, który nam mówi o trendzie, który oznaczałby, że pandemia zwalnia. Widać to w innych sygnałach, liczbie badań, zleceniach na przeprowadzone testy, które pochodzą z systemu POZ. Widać to również po naszej mobilności, która jest w gruncie rzeczy odzwierciedleniem tego, co wprowadzaliśmy jako regulacje ograniczające - zwracał uwagę szef resortu zdrowia.
- Najważniejsze, że infrastruktura szpitalna, łóżkowa, cały czas gwarantuje bezpieczeństwo Polakom - dodał.
"Malejąca liczba badań jest też swego rodzaju sygnałem, że sytuacja się poprawia"
Minister na konferencji prasowej zwrócił uwagę, że ostatnia stabilizacja liczby zachorowań jest między innymi efektem testowania społeczeństwa. Jak wyjaśnił, system badań opiera się przede wszystkim na lekarzach rodzinnych. - Od 1 do 27 października mieliśmy do czynienia, tak naprawdę co tydzień, z podwajaniem zleceń wystawianych przez lekarzy rodzinnych - wskazał.
Zauważył, że od 27 października liczba ta zaczęła maleć. - W tej chwili, jeżeli porównamy sobie poniedziałki, kiedy mieliśmy te największe liczby zleceń wystawianych przez POZ, liczba ta spadła poniżej 50 tysięcy, czyli patrząc na to, gdzie byliśmy jeszcze dwa-trzy tygodnie temu, to jest to zdecydowany spadek, praktycznie o połowę - mówił Niedzielski.
Podkreślił, że zlecenia lekarzy na testy są odzwierciedleniem liczby pacjentów, którzy się zgłaszają. - Ta malejąca liczba badań jest też swego rodzaju sygnałem, że sytuacja się poprawia - ocenił.
Zaznaczył, że ważne są też działania ukierunkowane na to, żeby utrzymać bufor bezpieczeństwa m.in. w zakresie łóżek covidowych. - Ten bufor bezpieczeństwa na przełomie października i listopada był stosunkowo najmniejszy (...). Teraz ta sytuacja się zdecydowanie poprawia - powiedział minister zdrowia.
Zwrócił uwagę, że w zeszłym tygodniu zanotowano dwa dni, kiedy ogólna liczba hospitalizacji z powodu COVID-19 zmalała. - Czyli jest to kolejny sygnał, kolejny znak, że troszeczkę bardziej optymistycznie możemy patrzeć w przyszłość - ocenił szef resortu zdrowia.
Niedzielski: do 29 listopada żadnych zmian – ani obostrzających, ani luzujących
Pytany o możliwość zaostrzenia lub poluzowania obecnie obowiązujących restrykcji Adam Niedzielski odparł, że obecne restrykcje obowiązują do 29 listopada. - Ostatnie regulacje, które wprowadziliśmy, dotyczyły okresu do 29 listopada i do tego czasu na pewno żadnych zmian ani obostrzających, chyba że mielibyśmy do czynienia z pogorszeniem, ale nic na to nie wskazuje, ani też luzujących na pewno nie będzie – powiedział Niedzielski.
Wskazał, że wynika to zarówno z doświadczeń okresu wakacyjnego, jak i z konieczności analizy obecnej sytuacji po wprowadzeniu nowych restrykcji półtora tygodnia temu.
- Nie ma przestrzeni na poluzowanie, jest przestrzeń na wnikliwe analizowanie, na jakim jesteśmy poziomie i przede wszystkim podejmowanie bardzo ostrożnych decyzji – zaznaczył szef resortu zdrowia.
Niedzielski: nie będzie przymusu szczepienia się
Minister zdrowia mówił także o perspektywie szczepienia się na COVID-19. - Jesteśmy w intensywnym procesie przygotowywania się do masowego zaszczepienia. Mamy nadzieję, że wszyscy nasi obywatele będą chętni do zaszczepienia, dlatego przygotowujemy się pod kątem wielkości zakupu do tego, by zapewnić szczepionkę praktycznie dla każdego obywatela - podkreślił.
Zaznaczył jednak, że nie będzie obowiązku szczepienia się. - Ale będziemy do tego namawiali - dodał.
Niedzielski: za wcześnie, by stanowczo wypowiadać się o feriach
Niedzielski podczas konferencji prasowej był też pytany o możliwy termin powrotu uczniów do szkół i o ferie zimowe. Szef resortu zdrowia ocenił, że "dywagacje czy analizy, które dotyczą okresu feryjnego, są zdecydowanie przedwczesne".
- My jesteśmy w takiej sytuacji, że generalnie mamy zdefiniowane bardzo wyraźnie progi, które będą powodowały luzowanie obostrzeń. Z tym może jednym zastrzeżeniem, że do 29 listopada uzgodniliśmy sobie, że żadnych kroków nie będziemy podejmowali. I tak naprawdę te kryteria też są dla nas pewnego rodzaju umową czy punktem orientacyjnym, względem którego będziemy podejmowali decyzję albo o luzowaniu, albo o wprowadzanych obostrzeniach - powiedział. Dodał, że "pandemia już kilka razy nas zaskoczyła". - Miejmy nadzieję, że teraz nas zaskoczy pozytywnie, to znaczy, że te spadki rzeczywiście będą miały miejsce w najbliższym czasie i będzie to systematyczne zmniejszanie liczby (zakażeń - red.), szczególnie biorąc pod uwagę, że w zasadzie ten czas obowiązywania regulacji, które wprowadziliśmy tydzień temu, tak naprawdę wskazuje, że dopiero teraz one powinny przekładać się na spadek liczby zachorowań - powiedział.
Podkreślił, że "w tej chwili jest za wcześnie, żeby stanowczo wypowiadać się o planach na ferie".
Niedzielski: będziemy chcieli w większym stopniu wprowadzać testy antygenowe
Kolejne pytanie do ministra zdrowia dotyczyło tego, czy rząd rozważa zmianę strategii testowania na obecność koronawirusa, np. według rekomendacji profesora Krzysztofa Pyrcia z Polskiej Akademii Nauk, który postuluje testowanie grup osób bezobjawowych, gdyż – jak twierdzi – wielu obecnie testowanych ma objawy, więc można założyć, że są to osoby zakażone koronawirusem.
Niedzielski przyznał, że strategia testowania jest cały czas modyfikowana i dopasowywana do etapu pandemii, na którym się znajdujemy. - W sytuacji, gdzie mieliśmy do czynienia z kumulacją zachorowań, czyli gdy ta pandemia rozwijała się najbardziej dynamicznie, przestawiliśmy się przede wszystkim na testowanie osób objawowych, bo odcinanie łańcucha zakażeń było priorytetem - tłumaczył minister.
Zapowiedział, że jeśli sytuacja będzie się stabilizowała, to w większym stopniu będą wprowadzane testy antygenowe, które obecnie wykonuje się m.in. na SOR-ach.
- Stopniowo będziemy wykonywali kolejne kroki, żeby te badania wprowadzać, np. do karetek czy w inne miejsca, gdzie testowanie personelu powinno odbywać się w regularnym trybie – dodał.
Dworczyk: mamy pewną stabilizację dynamiki zachorowań
Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk również ocenił, że "ostatni tydzień pozwala stwierdzić, że mamy pewną stabilizację, jeśli chodzi o dynamikę zachorowań". Jak jednak dodał, minął "za krótki czas, żeby stanowczo o tym mówić". - Ale ta stabilizacja pozwala nam być dzisiaj ostrożnymi optymistami, patrząc w przyszłość - mówił Dworczyk.
- To oczywiście jest z jednej strony wynik decyzji, które podejmował rząd w ostatnich tygodniach, te obostrzenia, te decyzje, które były trudne dla wielu osób, czy może niemal dla wszystkich Polaków, ale okazuje się, że one działają. Żadne decyzje rządu nie zadziałałyby, gdyby nie odpowiedzialna postawa społeczeństwa, gdyby nie samodyscyplina Polaków, którą potrafiliśmy wykazywać się w ostatnich dniach - dodał szef KPRM.
Dziękował także Polakom w imieniu rządu za przestrzeganie przepisów, dzięki czemu - jak dodawał Dworczyk - możemy mieć nadzieję w przyszłości na spadek liczby zachorowań.
Kolejne 200 łóżek w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym
Szef KPRM poinformował również, że we wtorek w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym pojawi się kolejne 200 łóżek, co łącznie zwiększy ich liczbę do 500. Sześćdziesiąt z nich to tzw. łóżka respiratorowe. Zapewnił, że w kolejnych dniach będą oddawane do użytku kolejne szpitale tymczasowe w różnych częściach Polski.
Profesor Horban o strategii szpitalnictwa
Główny doradca premiera ds. COVID-19 prof. Andrzej Horban mówił o strategii szpitalnictwa, która jest podzielona na cztery etapy. Przekazał, że "w tej chwili jesteśmy na trzecim etapie, kiedy jest bardzo nasilona transmisja wirusa i tutaj zaczyna być bardzo duże zagrożenie dla całego systemu opieki zdrowotnej". Dodał, że jeżeli jest bardzo nasilona transmisja, zajmujemy powyżej 20 i do 30-35 procent łóżek.
- Jeżeli ta transmisja jest tak nasilona, że 30-35 łóżek nie wystarcza, to mamy dwie możliwości do zrobienia – albo zwiększamy pulę łóżek, bardzo znacznie ograniczając dostęp innych pacjentów do opieki medycznej, aż do etapu krytycznego, albo też staramy się znaleźć miejsce dla chorych, którzy nie wymagają leczenia szpitalnego wielospecjalistycznego, ale też nie mogą z takich czy innych powodów znaleźć się w domu – mówił prof. Horban.
- Od początku epidemii taka koncepcja w wielu krajach była rozważana i, co więcej, wcielana w postaci uruchamiania szpitali tymczasowych, które były przygotowane na etap krytyczny – dodał.
Mówił, że traktując te szpitale jako rezerwowe, należy rozważyć, jacy pacjenci powinny tam leżeć. - Są dwie możliwości: albo to jest pacjent, który jeszcze nie wymaga bardzo intensywnego leczenia szpitalnego typu oddział intensywnej terapii, tlenowej terapii, bardzo specjalistycznego leczenia lub też pacjent poszpitalny, który już przeszedł krytyczny okres, ale jeszcze nie może być wypisany do domu – tłumaczył prof. Horban. Dodał, że takie szpitale tymczasowe muszą działać w porozumieniu i pod egidą szpitali wielospecjalistycznych, dlatego że w razie czego pacjent musi do takiego specjalistycznego szpitala trafić.
- Jedynym marzeniem wszystkich jest to, żeby te szpitale (tymczasowe - red.) były niewypełnione - oświadczył prof. Horban.
Prof. Horban: możemy rekomendować spokojne wdrażanie planu tworzenia szpitali I i II etapu
Wyjaśnił, że za to, co dzieje się w terenie, odpowiada wojewoda, który wyznacza zasady hospitalizacji, czyli w którym szpitalu - powiatowym, czy dużym wojewódzkim - poszczególni chorzy mogą przebywać. Zaznaczył, że "jeżeli liczba nowych zachorowań nie przekracza przyjętego progu, to oddziały tymczasowe mogą działać w sposób ograniczony".
Wspomniał również, że są rozważane inne możliwości. - Jeżeli dany szpital na danym terenie będzie obłożony chorymi z COVID-em ponad miarę, czyli powyżej 20-30 procent, to istnieje możliwość, żeby pacjentów, którzy nie wymagają leczenia szpitalnego, a jeszcze nie mogą iść do domu przenieść do tego szpitala - zwalniając tym samym łóżka dla innych chorych.
Horban powiedział, iż "wydaje się, że jesteśmy na etapie, kiedy osiągnęliśmy pewne plateau z lekkim spadkiem w dół i możemy na razie rekomendować panu ministrowi i panu premierowi spokojne wdrażanie planu tworzenia szpitali pierwszego, drugiego etapu, tworzenia infrastruktury w ilości takiej, która będzie ewentualnie potrzebna na danym terenie".
Źródło: TVN24, PAP