Wbrew wszystkim medialnym wypowiedziom wariant indyjski nie jest jakimś specjalnym zagrożeniem – mówił we wtorek w TVN24 wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Dodał, że w walce z tym wariantem skuteczne są szczepionki wektorowe (jak firmy AstraZeneca) i najprawdopodobniej mRNA (takie jak Pfizera i Moderny).
Ze wstępnych laboratoryjnych prac amerykańskich naukowców wynika, że szczepionki przeciwko COVID-19 koncernów Moderna i Pfizer/BioNTech są skuteczne przeciwko indyjskim wariantom koronawirusa. Z najnowszych badań wynika również, że jednodawkowa szczepionka Johnson & Johnson jest skuteczna przeciwko nowym mutacjom wirusa SARS-CoV-2 z RPA i Brazylii.
"Pojedyncze ogniska epidemiczne"
Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski powiedział w TVN24, że póki co "nie wiadomo zbyt wiele" na temat skuteczności szczepionek firm Moderna i Pfizer w walce z indyjskim wariantem koronawirusa. - Z bardzo prostego powodu: ani akurat specjalnie w Stanach Zjednoczonych tego wariantu indyjskiego się nie wykrywa, ani w Indiach nie szczepi się szczepionkami mRNA. Natomiast wbrew wszystkim medialnym wypowiedziom wariant indyjski nie jest jakimś specjalnym zagrożeniem. Tutaj tak naprawdę występują pojedyncze ogniska epidemiczne – zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Unii Europejskiej – wyjaśniał.
Dodał, że stwierdzono, iż przeciwko temu wariantowi działają szczepionki wektorowe (takie jak AstraZeneki), co jego zdaniem oznacza, że "najprawdopodobniej będą skuteczne również szczepionki mRNA", czyli Pfizera i Moderny.
Poinformował również, że z badań przeprowadzonych w Izraelu, gdzie szczepi się masowo wyłącznie szczepionką firmy Pfizer, wynika, że preparat ten daje ogólną skuteczność na poziomie 95,3 procent, a przy objawowym przebiegu COVID-19 – 97 procent. Stwierdza się również, że daje 91-92 procent protekcji przed zakażeniem bezobjawowym – oznacza to, że taka szczepionka w dużym stopniu zabezpiecza również przed transmisją wirusa.
Zaznaczył, że inne patogeny koronawirusa dają takie same objawy, jakie były spotykane wcześniej. - Raczej należy podkreślić, że nie wytworzy się wariant, który będzie superpatogenny, czyli będzie powodował bardziej zaznaczone objawy choroby – dodał. Ocenił jednak, że nie wiadomo, czy nie pojawi się wariant bardziej zakaźny – tak jak wcześniej odmiana brytyjska.
"Nie jestem spokojny, dopóki cały czas pandemia trwa"
Przyznał, że niepokoją go tłumy ludzi bez maseczek. - Nie jestem spokojny, dopóki cały czas pandemia trwa. Na pewno ludzie są zmęczeni. W przestrzeni otwartej, na świeżym powietrzu, zakażenia koronawirusem są daleko mniej prawdopodobne. Natomiast jeżeli akurat widzimy ludzi, którzy w restauracjach, w ogródkach restauracyjnych czy barach, praktycznie rzecz biorąc, siedzą sobie na głowie, to już nie jestem spokojny – powiedział. Dodał, że nie jest spokojny, także widząc osoby w przestrzeniach zamkniętych noszące maski nieprawidłowo – np. nie zasłaniając nosa.
Skomentował również kwestię szczepień dzieci i powrotu do szkół. - Jeżeli wszystkich uczniów puści się we wrześniu do szkół bez zachowania pewnego reżimu, tak jak poszło to na żywioł w zeszłym roku, to możemy ryzykować wzrostem ilości zakażeń – mówił. Wyraził nadzieję, że w tym momencie będzie już możliwe szczepienie młodszych dzieci, które są "cichymi roznosicielami wirusa".
Źródło: TVN24, PAP