- Niektóre dotacje z Krajowego Planu Odbudowy wzbudziły kontrowersje, a w mediach społecznościowych pojawiły się przykłady wraz z zarzutami o marnowanie publicznych pieniędzy.
- Krytyka spadła na ministrę funduszy i polityki regionalnej, Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz.
- Ujawniamy, jak przebiegło posiedzenie rządu z jej udziałem, na kilka dni po pojawieniu się wątpliwości.
- "Podcast polityczny" można oglądać na żywo w TVN24+ w czasie transmisji oraz jako wideo na żądanie.
Gospodarzami środowego odcinka "Podcastu politycznego" byli Arleta Zalewska i gościnnie Dawid Rydzek. Rozmawiali między innymi o kontrowersjach wokół KPO.
We wtorek odbyło się posiedzenie Rady Ministrów, na którym omawiano wątpliwości dotyczące wydawania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Dotyczą firm z branży HoReCa (hotelarstwo i gastronomia), które ucierpiały wskutek pandemii. Rząd zapowiedział już kontrolę dotacji w tym obszarze.
W związku z podejrzeniem nieprawidłowości krytyka spadła na ministrę funduszy i polityki regionalnej Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz. Brała ona udział we wtorkowym posiedzeniu rządu i - jak usłyszeliśmy - takiego posiedzenia ministrowie nie pamiętają od początku tej kadencji. Wiele było na nim mniej lub bardziej wypowiedzianej złości.
Tusk chciał wyjaśnień i konsekwencji
KPO był flagowym projektem rządu Donalda Tuska. To on szedł do wyborów parlamentarnych z hasłem: odzyskamy pieniądze z KPO, które zamroziło Prawo i Sprawiedliwość, jego rządy i jego spory z Komisją Europejską.
Jak wynika z naszej wiedzy, Donald Tusk szedł na wtorkowe posiedzenie rządu z nastawieniem (co też wybrzmiało w otwartej części tego spotkania), że czeka na wytłumaczenia, a potem będą decyzje i konsekwencje. Jednak gdy premier to mówił, tak naprawdę wiedział, że tych konsekwencji nie będzie - bo Polska 2050 na dymisję się nie zgadza.
Według naszych informacji Tusk sondował, czy możliwa jest zmiana ministry w resorcie funduszy i polityki regionalnej. Usłyszał zdecydowane "nie" ze strony partii, do której należy Pełczyńska-Nałęcz.
Posiedzenie zakończyło się konkluzją, że konsekwencji, przynajmniej na razie, nie będzie.
Jak przebiegło posiedzenie rządu?
Dwie godziny trwało "grillowanie" minister Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Głównie przez premiera, ale też przez innych ministrów. Premier miał mniej lub bardziej wprost mówić, że KPO to coś, czym rząd miał się chwalić, a teraz musi się z tego tłumaczyć.
CZYTAJ W KONKRET24: Burza wokół KPO. Jak wydawano w innych krajach UE. Dlaczego w Polsce inaczej
Tłumaczenia ministrów przed premierem mogą się odbywać na dwa sposoby. Pierwszy polega na tym, że minister przedstawia swój punkt widzenia, a premier czasem dopytuje. Wtedy rekomendacje są takie, żeby albo bardzo konkretnie odpowiadać, albo kiwać głową na "tak" lub "nie" i nie wydawać się w tę dyskusję. Bo pytania są rzucane głównie po to, żeby danego ministra jeszcze "dogrillować" albo skompromitować.
W tym przypadku jednak scenariusz był inny. Premier, ale również wicepremierzy, jako przedstawiciele dwóch pozostałych ugrupowań koalicyjnych, i inni ministrowie dopytywali ministrę o konkretne kwestie.
KONKRET24: Afera z KPO. Mapa pokazała zaskakujące dotacje. Jak o nich decydowano
Nasi rozmówcy twierdzą, że były takie momenty, kiedy ministra była już mocno zestresowana. Szukała odpowiedzi na zadawane pytania w notatkach. Ale co do zasady tłumaczenia były spójne. Opierały się między innymi na tym, że było mało czasu. PiS spowodowało, że pieniądze były zamrożone, a ministerstwu zależało, żeby jak największy procent dotacji został przyznany, w przeciwnym wypadku środki wróciłyby do Brukseli.
Zgodnie z naszymi informacjami nie padła jednak odpowiedź na pytanie, dlaczego od co najmniej dwóch tygodni - kiedy sygnały o nieprawidłowościach zaczęły docierać do ministerstwa - szefowa resortu nie poinformowała o tym i nie przygotowała na to rządu oraz nie przygotowała argumentów, jak na to odpowiedzieć.
Autorka/Autor: Arleta Zalewska, Dawid Rydzek
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak