Kontrolerzy NIK-u wskazują w sposób absolutnie pewny: popełniono przestępstwo - oświadczył w Sejmie szef PO Borys Budka. Komentował w ten sposób wnioski NIK w sprawie ubiegłorocznych wyborów, które się nie odbyły. Z Senatu słychać głosy, ze zarzuty NIK są "bardzo poważne", a "najważniejszy urzędnik państwa, jak się okazuje, nie szanuje prawa". Konferencję Izby Mariana Banasia komentowali inni parlamentarzyści. Niektórzy z nich zapowiedzieli wnioski do prokuratury.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś przedstawił w czwartek na konferencji wyniki kontroli NIK dotyczącej przygotowań do zeszłorocznych wyborów kopertowych 10 maja, które się nie odbyły. Przekazał, że Izba negatywnie oceniła proces przygotowania tych wyborów. Wymienił, że organizowanie i przygotowywanie wyborów 10 maja "na podstawie decyzji administracyjnej nie powinno mieć miejsca i było pozbawione podstaw prawnych".
Banaś poinformował, że Najwyższa Izba Kontroli skierowała do prokuratury dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z organizacją wyborów.
"Jedynym posunięciem jest podanie się do dymisji"
Niedługo po konferencji wyniki kontroli komentował marszałek Senatu Tomasz Grodzki. - Namawiam liderów opozycji w Sejmie, żeby porozumieli się na ten temat, bo rzeczywiście zarzuty są bardzo poważne - powiedział krótko.
- Po pierwsze, rząd powinien wytłumaczyć swoje działania - oświadczył poseł Nowej Lewicy Krzysztof Śmiszek. Ocenił, że "podane przez Najwyższą Izbę Kontroli argumenty są porażające". - To są rezultaty tego raportu, o których opozycja mówiła od samego początku - stwierdził.
- Jeśli (premier) nie będzie miał swoich kontrargumentów, a nie będzie miał, to jedynym posunięciem jest podanie się do dymisji - ocenił. - W każdym normalnym kraju Prezes Rady Ministrów, minister, który przekracza uprawnienia i który działa bez podstawy prawnej, co jest najważniejszym w demokratycznym państwie wyznacznikiem działań rządzących, to znaczy że łamie prawo - powiedział.
- Jeśli niezależny organ, Najwyższa Izba Kontroli mówi: "zostały złamane przepisy", to jedynym honorowym wyjściem dla tego rządu jest podanie się do dymisji - podsumował.
Kamiński: najważniejszy urzędnik w państwie nie szanuje prawa
Wicemarszałek senatu Michał Kamiński ocenił natomiast, że "to, co wiemy o raporcie Najwyższej Izby Kontroli, pozwala sformułować tezę, że doszło do bardzo poważnego złamania prawa przez najważniejszego urzędnika".
- Według polskiego systemu prawnego najważniejszym urzędnikiem Rzeczpospolitej Polskiej nie jest prezydent, który jest głową państwa, tylko właśnie premier. Najważniejszy urzędnik, jak się okazuje, nie szanuje prawa. To bardzo zła wiadomość - stwierdził.
Kwiatkowski: teraz powinna ocenić to prokuratura, potem sąd
Do sprawy odniósł się także senator Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK w latach 2013-2019. - Patrząc na dzisiejszy raport NIK-u w sprawie wyborów kopertowych, przypomina się stare polskie przysłowie: "kowal zawinił, a Cygana powiesili" - powiedział. - Raport Najwyższej Izby Kontroli mówi: decyzje podejmowali politycy, najwyżsi w państwie, premier i ministrowie. A zawiadomienie do prokuratury jest przeciwko przedstawicielom Spółek Skarbu Państwa - wyjaśnił.
- Tutaj, w oparciu na tym, co mówili przedstawiciele NIK-u, nie ma żadnych wątpliwości, że mieliśmy do czynienia z niedopełnieniem obowiązków, z przekroczeniem uprawnień, z wydatkowaniem pieniędzy publicznych bez podstawy prawnej - wymienił.
Kwiatkowski zauważył, że każde z wymienionych przez niego zdarzeń "jest opisane w Kodeksie karnym". - O zakresie indywidualnej odpowiedzialności rozstrzyga w takich przypadkach nie NIK, która ma obowiązek złożyć wniosek do prokuratury, a prokuratura, następnie sąd - opisał.
CZYTAJ WIĘCEJ: NIK o wyborach kopertowych: decyzje "prawnie wadliwe", Sasin i Kamiński nie wykonali poleceń premiera
W czasie konferencji NIK oświadczenie wydało Centrum Informacyjne Rządu. "Wszystkie decyzje o rozpoczęciu technicznych przygotowań do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich były zgodne z prawem" - napisano.
Pytany o sprawę szef senackiego klubu PiS, senator Marek Martynowski, odesłał do oświadczenia CIR. - I to wszystko. Ja nie zaznajomiłem się jeszcze z raportem NIK-u, który liczy 78 stron. Muszę na spokojnie to przeczytać - powiedział. Odpowiadając na pojawiające się apele opozycji o podanie się premiera do dymisji, Martynowski odpowiedział, że "taka jest rola opozycji".
- Politycznie mogę się odnieść do tego, kiedy przeczytam raport - ucinał. Zapewnił, że ma zaufanie do Mateusza Morawieckiego, ale też że wierzy w instytucję NIK-u.
Kropiwnicki: premier będzie kiedyś odpowiadał przed Trybunałem Stanu
Wiceszef klubu KO Robert Kropiwnicki zwrócił uwagę, że opozycja "od początku wiedziała", że decyzja premiera w sprawie wyborów kopertowych "jest bezprawna". Ocenił, że konsekwencje za to powinien ponieść "co najmniej" wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin. - Bo on za to odpowiadał. To on miał podpisać umowę z Pocztą Polską, to on wydawał Poczcie Polskiej bieżące polecenia o organizacji tych wyborów - argumentował.
Kropiwnicki pytany o odpowiedzialność premiera odpowiedział, że będzie on "kiedyś odpowiadał przed Trybunałem Stanu". - Nie mam co do tego wątpliwości - oświadczył polityk KO.
Budka: popełniono przestępstwo
W sprawie wniosków z kontroli NIK konferencję w Sejmie zorganizowali szef Platformy Borys Budka i przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk. Budka ocenił, że przygotowania do wyborów 10 maja były nielegalne. - Wyrzucono w błoto ponad 70 milionów złotych. To są decyzje konkretnych ludzi. Kontrolerzy NIK-u wskazują na to w sposób absolutnie pewny: popełniono przestępstwo. To decyzje zarówno premiera Morawieckiego, jak i wicepremiera Sasina - powiedział.
- Nie ma znaczenia, czy NIK boi się wskazać na nich bezpośrednio, nie ma znaczenia dzisiaj, czy NIK będzie wskazywać na dyrektorów instytucji państwowych. Jedno jest pewne: działalność polskiego rządu w tym zakresie była nielegalna - oświadczył Budka.
Szef PO uznał, że "każda osoba, która brała udział w wydaniu tych decyzji wcześniej czy później stanie przed sądem". - Niezależnie czy to premier, wicepremier czy dyrektorzy instytucji publicznych. Nigdy nie będzie zgody na to, by wyrzucać w błoto, w sposób niezgodny z prawem, pieniądze Polaków. Każdy, kto popełnił przestępstwo przy organizacji tak zwanych kopertowych wyborów, do których finalnie nie doszło, będzie z tego rozliczony - oświadczył.
Tomczyk: ktoś za tę sytuacje musi odpowiedzieć
Cezary Tomczyk pytał natomiast, kiedy nastąpi dymisja premiera. - Pierwszy raz w historii wolnej Polski wybory się nie odbyły, mimo że były zarządzone. To Prawo i Sprawiedliwość sparaliżowało organy państwa, zabierając przede wszystkim Państwowej Komisji Wyborczej możliwość przeprowadzenia w Polsce wyborów. Ktoś za tę sytuacje musi odpowiedzieć - apelował Tomczyk.
Tomczyk zapowiedział, że jeżeli prezesowi NIK Marianowi Banasiowi "zabraknie w tej sprawie konsekwencji albo odwagi", to jego klub ponowi zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka oraz wicepremiera, szefa Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacka Sasina.
- To nie spółki skarbu państwa były odpowiedzialne za to, co się wydarzyło. To ludzie, którzy wydali polityczne rozkazy, wbrew prawu, żeby przeprowadzić wybory kopertowe w sposób nielegalny, są odpowiedzialni za to działanie - podsumował.
Kosiniak-Kamysz: w 2020 roku dominowała zasada "jakoś to będzie"
Szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz, który startował w ubiegłorocznych wyborach, komentując wyniki kontroli NIK, stwierdził, że "państwo jest w rozsypce". - To państwo, które jest pochłonięte wojną PiS-u i rządzący, tylko tym się zajmują. Ta wojna wyszła na jaw - stwierdził.
Według niego w zeszłym roku "zasada 'jakoś to będzie' dominowała". - (Była) niechęć uchronienia Polaków przed pandemią, a chęć wygrania wyborów prezydenckich - ocenił szef Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Kosiniak-Kamysz raport po kontroli NIK ocenił jako "dramatyczny". - Trzeba będzie z niego wyciągnąć konsekwencje - powiedział. Oświadczył, że nie będzie wzywał do dymisji rządu. - Bo wiem, że do niej nie dojdzie - argumentował. Wrócił przy tym do wcześniejszych zapowiedzi o powołaniu komisji prawa i sprawiedliwości, która ma rozliczyć rządy Zjednoczonej Prawicy.
Rzecznik rządu: stawianie zarzutów Spółkom Skarbu Państwa nie ma uzasadnienia
Rzecznik rządu Piotr Mueller na briefingu prasowym w KPRM poinformował, że rządowych stronach internetowych "znajdują się kompleksowe informacje w tym zakresie". - Również opinie prawne, które dotyczą tych spraw oraz nasze odniesienie się do wystąpienia kontrolnego, które jakiś czas temu NIK przedstawiła na poprzednich etapach - opisał.
Mueller oświadczył, że "wszystkie decyzje o rozpoczęciu technicznych przygotowań do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich były wydane zgodnie z przepisami prawa".
- Prezes Rady Ministrów oraz szef kancelarii premiera działali zgodnie z przepisami prawa. Stali również na straży wykonania przepisów konstytucyjnych - twierdził.
Jak mówił rzecznik, stawianie zarzutów wobec Poczty Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych "nie ma uzasadnienia w stanie prawnym oraz faktycznym". - Te instytucje, zgodnie z prawnie wydanymi decyzjami przez prezesa Rady Ministrów, miały obowiązek podjęcia czynności technicznych - przekonywał.
CZYTAJ WIĘCEJ: Terlecki: To jakaś kompromitacja NIK
Kaleta: nie zgadzam się z tezami ogólnymi raportu NIK
Wiceszef resortu sprawiedliwości Sebastian Kaleta (Solidarna Polska) przekazał, że nie zgadza się z "tezami ogólnymi" raportu Najwyższej Izby Kontroli. - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów przedstawiła dziś szereg opinii wskazujących na możliwość formalno-prawną działania, ale pragnę podkreślić, że sytuacja była taka, że nasze państwo z wielu stron musiało przygotować się na różne wariantowe działania, aby zabezpieczyć trwałość i ciągłość funkcjonowania Rzeczpospolitej - argumentował.
Kulesza: zabrakło wniosku o podejrzenie popełnienia przestępstwa przez premiera
Konferencję przy Wiejskiej zorganizowali także posłowie z koła Konfederacji. Poseł Jakub Kulesza ocenił, że po publikacji raportu NIK potwierdziło się, to że premier Morawiecki w sprawie wyborów kopertowych złamał prawo. - Mamy także dowód, że premier miał pełną świadomość popełnienia przestępstwa, ponieważ miał ekspertyzy i z zewnątrz, i z wewnątrz, które wprost mówiły, że organizowanie wyborów w takim trybie jest złamaniem prawa - powiedział.
Kulesza zwrócił uwagę, że NIK skierowała do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z organizacją wyborów przez zarządy Poczty Polskiej i PWPW, ale zabrakło najważniejszego: wniosku NIK o podejrzenie popełnienia przestępstwa przez premiera. Argumentował, że postawy ku temu "są solidne"
- Jeśli prokuratura nie zajmie się tym jawnym łamaniem prawa, to znaczy, że prokuratura nie działa w Polsce normalnie i może się okazać, że jedyną sprawnie działającą instytucją w Polsce jest Najwyższa Izba Kontroli - mówił. - Liczymy, że prędzej czy później premier Morawiecki za to łamanie prawa zostanie rozliczony - przekazał Kulesza.
Lewica również składa zawiadomienie do prokuratury
Na konferencji wypowiedział się także europoseł Lewicy Robert Biedroń, który startował w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. - Po ujawnieniu raportu Najwyższej Izby Kontroli Mateusz Morawiecki, jako odpowiedzialny za to największe przestępstwo w ostatnich latach, powinien w ciągu 10 minut podać się do dymisji - oświadczył.
Jak mówił, "wszystko wskazuje na to, że prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki popełnił przestępstwo na szkodę Skarbu Państwa". - Przestępstwo urzędnicze polegające na tym, że w sposób przekraczający uprawnienia 16 kwietnia 2020 roku wydał decyzje zmierzające do przeprowadzenia wyborów prezydenta - opisał, przypominając wnioski NIK.
- Jako były kandydat na urząd prezydenta, który startował w ostatnich wyborach, w imieniu Lewicy, ale przede wszystkim demokratycznej strony opozycji, składam dzisiaj w imieniu tych wszystkich, którzy czują się poszkodowani, zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa na ręce Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście - poinformował Biedroń.
Źródło: TVN24