Janusz Jabłoński, właściciel agencji eventowej, oskarżył Adama Buraka, byłego członka zarządu Orlenu o "domaganie się od niego kolejnych przysług i wyrazów wdzięczności" za podpisanie kontraktu z paliwowym koncernem - podał Onet. Miało chodzić o przekazywanie gotówki, jak i zatrudnienie "podopiecznej" Buraka. Zawiadomienie złożone przez Jabłońskiego miało dać początek operacji CBA "Vampiryna". Burak oskarża Jabłońskiego o kłamstwo i pomówienia.
Onet rozmawiał z Januszem Jabłońskim, przedsiębiorcą z branży eventowej, szefem firmy Berm, która w 2019 roku współpracowała z Orlenem.
Jabłoński opisał kulisy tej współpracy. Jego firma miała otrzymywać prowizje od zleceń wykonywanych na rzecz Orlenu. - Niedługo po podpisaniu umowy na spotkanie zaprosił mnie Adam Burak, który wprost poinformował mnie, że oczekuje jakiegoś wyrazu wdzięczności za nawiązanie współpracy. Początkowo puściłem to mimo uszu, ale te sugestie zaczęły się nasilać - opowiada przedsiębiorca.
Adam Burak był członkiem zarządu Orlenu do spraw komunikacji i marketingu oraz - pisze Onet - jednym z najbliższych współpracowników ówczesnego prezesa, obecnie europosła PiS Daniela Obajtka.
Burak miał prosić o znalezienie stanowiska dla "podopiecznej"
Pierwszym zleceniem była obsługa biegu Orlen Warsaw Marathon. Spółka Berm zarobiła na tym 700 tysięcy złotych - pisze Onet. Niedługo później - czytamy - Burak prosił Jabłońskiego o pomoc w znalezieniu pracy dla jednej ze "swoich podopiecznych". Chodziło o Annę Karczewską-Rozłucką, córkę ówczesnego marszałka Senatu z PiS Stanisława Karczewskiego.
"Zakres jej obowiązków nie jest szczególnie obfity. Za pensję 5 tysięcy złotych miesięcznie (na rękę) kobieta ma 'utrzymywać stałe relacje z klientami', 'reprezentować usługodawcę na wydarzeniach' i 'brać udział w negocjacjach'. Czas jej pracy zostaje ustalony na 105 godzin miesięcznie. A klientem, o relacje, z którym zabiegać ma kobieta, zostaje... współzarządzany przez Buraka Orlen" - pisze Onet.
- Zatrudnienie pani Anny było tylko początkiem jego żądań. Potem co rusz domagał się kolejnych przysług i wyrazów wdzięczności za to, że pracujemy dla Orlenu, w tym przekazywania mu konkretnych kwot w gotówce - powiedział Onetowi Jabłoński.
Onet pisze, że Piotr Skiba, obecny rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w korespondencji z redakcją potwierdził, że jednostka ta prowadziła w 2019 r. śledztwo z doniesienia Janusza Jabłońskiego dotyczące okoliczności zatrudnienia w jego firmie Anny Karczewskiej-Rozłuckiej. "Sprawa została przesłana do Prokuratury Krajowej i zakończona postanowieniem o odmowie wszczęcia śledztwa wydanym w dniu 23 października 2019 r. na podstawie art. 17 § 1 pkt 2 kpk" — napisał w odpowiedzi na nasze pytania.
Współpraca Orlenu i Bern nie trwała długo. Umowa była podpisana na sześć miesięcy i po tym okresie Orlen wypowiedział ją.
CBA sprawdzało Buraka. Ruszyła operacja "Vampiryna"
W sierpniu 2019 roku Jabłoński zawiadomił warszawską delegaturę CBA i zarzucił Burakowi popełnienia przestępstwa "łapownictwa na stanowisku kierowniczym", za co grozi do pięciu lat więzienia.
CBA skierowała sprawę do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, a ta dalej do Prokuratury Krajowej, która odmówiła wszczęcia śledztwa.
Jednak - pisze Onet - warszawscy agenci CBA "postanawiają przyjrzeć się bliżej aktywności Buraka, który wtedy awansował do zarządu Orlenu". "Funkcjonariusz Michał S., którego o sprawie poinformował Jabłoński, postanawia o wszczęciu operacji specjalnej o kryptonimie 'Vampiryna'" - podał portal.
W dokumentacji tej operacji, czytamy, że "w toku realizowanych czynności uzyskano (...) informacje, iż w trakcie organizacji eventu 'Orlen Warsaw Marathon 2019' oraz po jego zakończeniu Adam Burak kilkukrotnie żądał korzyści majątkowej od przedstawiciela spółki Berm, za umożliwienie realizacji ww. spółce powyższego eventu".
Szczegóły operacji "Vampiryna" Onet opisywał już w lutym tego roku. Jej elementem było między innymi podsłuchiwanie i nagrywanie rozmów telefonicznych ówczesnego prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Sprawa nie trafiła do prokuratury. Pomimo wniosków ze strony agentów CBA - pisał wtedy Onet - była wstrzymywana przez Departament Operacyjno-Śledczy CBA.
"Adam Burak nie ma dziś postawionych żadnych zarzutów, a prowadzone śledztwa z jego udziałem zostały umorzone" - czytamy. Jednak według nieoficjalych informacji Onetu "zupełnie spokojnie spać nie może", bo "prokuratura rozważa podjęcie na nowo postępowań, w których przewija się jego nazwisko".
Burak idzie do sądu, Karczewski "nie śledzi aktywności córki"
W przesłanym Onetowi oświadczeniu Adam Burak pisze: "To nie po raz pierwszy, gdy człowiek o wątpliwej reputacji Janusz Jabłoński, skazany swego czasu prawomocnym wyrokiem w aferze korupcyjnej, pomawia mnie i oskarża o rzeczy, które nie miały miejsca. W 2019 r. swoimi pomówieniami próbował zainteresować prokuraturę. Wówczas prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa wobec nieznalezienia znamion czynu zabronionego. Dziś po raz kolejny pomawia mnie i narusza moje dobra osobiste".
"W związku z oszczerstwami i pomówieniami, jakie pan Jabłoński wypowiedział pod moim adresem, tym razem publicznie, w ubiegłym tygodniu do jednego z warszawskich sądów złożyłem prywatny akt oskarżenia. Oświadczam, że wszystko, co na mój temat publicznie powiedział pan Jabłoński, jest kłamstwem. Nigdy nie żądałem ani nie przyjmowałem od niego żadnych pieniędzy lub innych korzyści majątkowych. Nie znam pani Karczewskiej-Rozłuckiej, nigdy nie spotkałem jej osobiście i nigdy nie byłem przesłuchiwany w tej sprawie" - przekonuje.
Stanisław Karczewski w rozmowie telefonicznej z Onetem oświadczył, że "nie śledzi aktywności zawodowej swojej dorosłej córki".
- Zupełnie nie wiem, o co chodzi. Tak samo, jak nie wiem, gdzie była zatrudniona moja dorosła córka, kiedy i przez kogo. Mam zresztą zasadę, że nie odpowiadam na pytania o moją rodzinę, bo nie powinna być ona w żaden sposób dotykana w związku z moją działalnością polityczną - powiedział były marszałek Senatu. Jego córka nie odebrała telefonu od dziennikarza Onetu.
Źródło: Onet
Źródło zdjęcia głównego: Konektus Photo/Shutterstock