Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (Polska 2050) była pytana we wtorkowych "Faktach po Faktach" w TVN24, czy odbyła już spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem, o które zabiegała w ostatnim czasie.
Jeszcze 21 listopada w TVN24 ministra mówiła, że poprosiła szefa rządu o spotkanie w sprawie funkcji wicepremiera, o którą się stara, i nie otrzymała odpowiedzi.
We wtorek Pełczyńska-Nałęcz przekazała, że nadal "czeka na spotkanie z panem premierem".
Pełczyńska-Nałęcz: czekam sześć tygodni
Dodała, że poprosiła o rozmowę, aby pomówić o "jej pracy" i "ustaleniach koalicyjnych". - Z mojej strony jest gotowość do rozmowy. (...) Czekam sześć tygodni - kontynuowała. Wyraziła też opinię, że koalicja rządowa powinna być oparta na "rozmowie" właśnie.
Pełczyńska-Nałęcz przekonywała też, że "są ustalenia koalicyjne", na mocy których Polska 2050 zrzekła się funkcji marszałka Sejmu na rzecz Lewicy i Włodzimierza Czarzastego. - Była rozmowa rekonstrukcyjna, po tej rozmowie (...) zostało ustalone, że wicepremiera będzie miała każda partia koalicyjna - dodała.
- W czasie tej rozmowy też padło oczekiwanie, że takim wicepremierem będzie pan premier (Radosław Sikorski). Wszystko to zostało ustalone, wielokrotnie przecież już (było) powtarzane w mediach. Nikt temu nie zaprzeczył - mówiła i oceniła, że "ustalenia ustne obowiązują tak samo".
Pełczyńska-Nałęcz o "koordynacji spraw" w rządzie
Na pytanie, co zmieniłoby to, że otrzymałaby stanowisko wicepremierki, Pełczyńska-Nałęcz odpowiedziała, że "wicepremierzy w polskim rządzie mają bardzo horyzontalne odpowiedzialności".
- Współpraca horyzontalna nie oznacza ingerencji w inne resorty. Oznacza koordynację spraw. Nie ma bardziej wymagającego współpracy wszystkich ministrów projektu dzisiaj niż KPO i inwestycje publiczne, które są we wszystkich ministerstwach - argumentowała.
Wskazała też, że "koalicja, to jest współpraca kilku partii", co "oznacza, że mają swoich przedstawicieli na poziomie wicepremiera w rządzie i mogą się także partyjnie koordynować". - To się wydaje ze wszech miar zdroworozsądkowe. Cztery partie w koalicji, cztery mają wicepremierów. Rozsądne, funkcjonalne, pozwalające politycznie, ale też merytorycznie lepiej współpracować w rządzie - przekonywała ministra.
Pełczyńska-Nałęcz o słowach Putina. "Ma na celu podzielenie nas"
Pełczyńska-Nałęcz była też pytana o groźby Władimira Putina, które wystosował wobec Europy przed spotkaniem z wysłannikami USA Steve'em Witkoffem i Jaredem Kushnerem. - To jest człowiek, który cały czas gra tę samą grę. Jego celem jest pełna kontrola nad Ukrainą (...) i następnie uzyskanie takiej sytuacji, w której będzie miał coś do powiedzenia w kwestiach bezpieczeństwa w naszym regionie i odnośnie do Polski - mówiła o rosyjskim przywódcy była ambasadorka RP w tym państwie.
Oceniła, że słowa Putina "to straszenie", które "ma na celu podzielenie nas w Polsce". Zwróciła uwagę, że "niestety podnoszą się takie głosy, które mówią", aby nie wspierać Ukrainy. - To jest właśnie efekt rosyjskiego straszenia i rosyjskiej propagandy - stwierdziła Pełczyńska-Nałęcz.
Ministra wskazała też, że w Rosji władza jest zupełnie inaczej postrzegana niż na Zachodzie. - W Rosji władza służy (...) do tego, żeby zawłaszczyć państwo, sprywatyzować, nakraść, a także realizować pewne szaleństwa imperialne, które mają na celu zagrabienie ziemi i poszerzenie kontroli nad sąsiednimi krajami - dodała.
Pełczyńska-Nałęcz przestrzegła jednak przed "ignorowaniem Rosji". - To jest bardzo zły kraj, bardzo zła władza, która jest tyranią (...) zdolną do bardzo złych rzeczy, do dużej agresji. Nawet jeżeli dziesiątki tysięcy Rosjan traci życie w wojnie (z Ukrainą - red.), to ta władza swoich obywateli dla szaleństw imperialnych jest gotowa poświęcić - stwierdziła.
Autorka/Autor: Sebastian Zakrzewski/akr
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24