Prezydent ma narzędzia, powinien z nich skorzystać. Powinien wypowiedzieć się na temat koncepcji sił zbrojnych - powiedział w "Faktach po Faktach" generał dywizji Roman Polko. - Zgadzam się z tym rozumowaniem - wtórował mu generał Mieczysław Bieniek, według którego genezą konfliktu na linii prezydent - szef MON jest Strategiczny Przegląd Obronny i niezgodność co do systemu dowodzenia i kierowania - ocenił.
MON poinformował w środę wieczorem, że generał Marek Sokołowski oddał się do dyspozycji ministra Macierewicza. Szef MON ma podjąć decyzję w tej sprawie na początku przyszłego tygodnia. Powody oddania się przez generała do dyspozycji szefa MON nie zostały podane.
"Fakt" napisał w czwartek, że awansowany w ubiegłym roku generał dywizji Marek Sokołowski, dowódca 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, służył w organach bezpieczeństwa PRL. Według gazety, szef MON zataił ten fakt przed prezydentem Andrzejem Dudą.
Gazeta twierdzi, iż dotarła do dokumentów znajdujących się w gestii Służby Kontrwywiadu Wojskowego, z których wynika, że od września 1987 r. do września 1988 r. Sokołowski służył w Wojskowej Służbie Wewnętrznej.
"Bardzo dobry, dzielny żołnierz"
Do tych informacji odnieśli się goście "Faktów po Faktach" w TVN24 były dowódca GROM i były wiceszef BBN generał dywizji Roman Polko oraz były zastępca dowódcy strategicznego NATO generał Mieczysław Bieniek.
- Generał Marek Sokołowski jest bardzo dobrym, dzielnym żołnierzem. Był moim podwładnym dwukrotnie, raz kiedy dowodziłem 25. Dywizją Kawalerii Powietrznej, a drugi raz w sytuacji bojowej dowodząc grupą powietrzno-szturmową w Babilonie w Iraku. Ta grupa wykonywała najtrudniejsze zadania wspólnie z jednostkami specjalnymi - przypomniał generał Bieniek.
Jak relacjonował, generał Sokołowski "wykazał się tam olbrzymim profesjonalizmem". - Dowodził również zmianą 13 w Afganistanie w czasie najbardziej brutalnego i zdecydowanego ataku talibów na bazę, gdzie zginął żołnierz amerykański i polski, gdzie watahy rozwścieczonych talibów atakowali ten obóz i generał Sokołowski tak zorganizował obronę, że wszyscy zostali zneutralizowani - mówił.
"Prezydent powinien walczyć o żołnierzy"
Jak stwierdził z kolei generał Roman Polko, "o tych żołnierzy powinien walczyć prezydent".
- Ja myślę, że najwyższa pora, żeby zwołać chociaż Radę Bezpieczeństwa Narodowego, a przynajmniej doprowadzić do jakiejś konferencji, spotkania, gdzie te problemy, które się pojawiają, a one się już rozlały nawet poza granicę kraju, warto by poruszyć - ocenił.
- Warto by powiedzieć, że żołnierz ma prawo być dobrze dowodzonym, a nie w atmosferze konfliktu między niby tym samym ośrodkiem politycznym. Tego bym oczekiwał - dodał Polko.
Jego zdaniem, "to nie jest tak, że prezydent jest zupełnie bezradny wobec tego, co mu serwuje minister Macierewicz". - Ma te narzędzia, powinien z nich skorzystać. Powinien wypowiedzieć się na temat koncepcji sił zbrojnych - stwierdził.
- Do tej pory ciągle słyszymy o tym, że nie ma konfliktu, że nic się nie dzieje, że to jest wewnętrzny spór, a jednocześnie ci generałowie gdzieś znikają - zauważył.
Jak mówił, "warto wypunktować tutaj, dlaczego Ministerstwo Obrony Narodowej do tej pory nie zreformowało systemu kierowania i nie przedstawiło tej wizji prezydentowi".
- Dlaczego Ministerstwo Obrony Narodowej nie realizuje swoich zapowiedzi, czy to kupna systemów obrony powietrznej, czy dronów, czy śmigłowców. Jak ten proces modernizacji ma w istocie przebiegać. Dlaczego rozliczamy ludzi, których wcześniej poszczególni ministrowie, poszczególne rządy doceniali, świetnie oceniali - wymieniał generał Polko.
Geneza konfliktu prezydent - szef MON
Generał Mieczysław Bieniek powiedział, że "zgadza się z rozumowaniem generała Romana Polko". Wrócił do genezy konfliktu prezydent - szef MON. - Podstawą tego wszystkiego jest Strategiczny Przegląd Obronny i niezgodność co do systemu dowodzenia i kierowania - uważa Bieniek.
Jak mówił, "Strategiczny Przegląd Obronny, który przygotowało Ministerstwo Obrony Narodowej, jest dokumentem właściwie niewiążącym". - Tu prezydent wyraził swoje zastrzeżenia co do tego dokumentu i poprosił o jego dopracowanie. Być może chciał, by rząd dopracował elementy strategii bezpieczeństwa narodowego, które on później zatwierdzi i wyda dyrektywę. To jest geneza konfliktu, a personalia są w tle - oceniał w "Faktach po Faktach" generał Bieniek.
- Niestety po drodze tracimy wielu cennych ludzi. I traci na tym nie tylko polska armia, Polskie Siły Zbrojne, ale nasza Rzeczpospolita ukochana - dodał.
Obecny Strategiczny Przegląd Obronny (zaprezentowana w maju tego roku wizja polskiej armii do 2032 r.) stał się podstawą koncepcji obronnej RP. Zakłada ona między innymi podwyższenie poziomu finansowania sił zbrojnych, zwiększenie ich liczebności i osiągnięcie zdolności do samodzielnej obrony terytorium. Jego elementem była też analiza obecnego systemu kierowania i dowodzenia armią oraz rekomendacje co do planowanej reformy tej struktury.
Jednym z zagadnień, których dotyczył Strategiczny Przegląd Obronny, była zapowiedziana przez obecne kierownictwo MON zmiana obowiązującego od 2014 r. systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi z dwoma głównymi dowództwami - generalnym i operacyjnym oraz Sztabem Generalnym w roli głównego organu planowania, a nie dowodzenia.
- Prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, należy mu się szacunek z tym związany. Uważam, że najwyższa pora, żeby to wyraźnie i dobitnie pokazał, nie tylko słowami, ale właśnie działaniami, a narzędzi mi wystarczająco dużo - podsumował generał Polko.
"Płacą cenę za samodzielne myślenie"
Pułkownik musiał odejść z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gdy ujawniono jego teczkę z przeszłością w komunistycznym kontrwywiadzie. Juźwik twierdzi, że w BBN wiedziano o tym, a afera wybuchła, jak zaczął oceniać dla prezydenta pomysły ministra obrony Antoniego Macierewicza.
Te słowa skomentowali goście "Faktów po Faktach". Generał Roman Polko stwierdził, że wygląda na to, że jest tak, jak mówi pułkownik Juźwik. - Nagle wyszukuje się jakiś niezbyt chlubnych stron w życiu pracowników Biura Bezpieczeństwa Narodowego, których nie ukrywali - ocenił.
- Ci ludzie przez wiele lat byli weryfikowani przez poszczególnych ministrów, awansowali na coraz wyższe stanowiska, nabierali doświadczenia bojowego w misjach poza granicami kraju, a teraz płacą za to cenę, za samodzielne myślenie, za to że potrafią przedstawiać sprawy tak jak widzą, a nie tak jak by chciał minister Macierewicz, żeby je przedstawiali panu prezydentowi - tłumaczył generał Polko.
Z kolei generał Mieczysław Bieniek ocenił, że te "nieporozumienia odbijają się na bardzo dobrych oficerach i generałach". - Bo to jest efekt wojny pomiędzy urzędami - BBN-u i Ministerstwa Obrony Narodowej - powiedział.
"Autorytet prezydenta jest podważany"
Generał Polko pytany, na ile ten konflikt zaszkodzi polskiej armii, odpowiedział, że on "już bardzo mocno uderzył w morale wojska". - To jest rzecz niespotykana, jeżeli prezydent, który jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, nagle jego władza i autorytet jest podważany przez ministra obrony narodowej - mówił.
Jego zdaniem, "żołnierze wszystkich formacji boją się aplikować, czy rozmawiać uczciwie z prezydentem, bo wiedzą, że bardziej władny - jeżeli chodzi o ich karierę wojskową - jest minister obrony narodowej".
- W ramach jednego obozu mamy otwartą wojnę, gdzie właściwie pionki przestawia minister obrony, z drugiej strony prezydent, a ofiarami są żołnierze. I to jest najbardziej tragiczne, bo to są żołnierze, którzy wprowadzili nas do NATO, wypracowali wysoką reputację armii, a teraz tak łatwo wyrzuca się ich za burtę - powiedział generał Polko.
Autor: KB/mtom / Źródło: tvn24