Osoby, które stworzyły Konferencję Ambasadorów RP, zostały powołane poprzez polityczne zabiegi przez moich poprzedników - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. - Kiedy byli jeszcze ambasadorami, takich zastrzeżeń wobec mnie czy wobec kierownictwa państwa nie zgłaszali - dodał.
- Ja się cieszę, że to są już byli dyplomaci, byli ambasadorzy, dlatego że oni się podpisali pod jakimś paszkwilem politycznym, który jest nieprawdziwy - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.
Odniósł się w ten sposób do Konferencji Ambasadorów RP powołanej przez 29 byłych ambasadorów. Jej celem ma być analiza polityki zagranicznej, wskazywanie pojawiających się zagrożeń dla Polski i sporządzanie rekomendacji. W poniedziałkowym oświadczeniu dyplomaci krytykują politykę zagraniczną rządu Prawa i Sprawiedliwości, podkreślając, że zmierza ona do marginalizacji pozycji Polski w Unii Europejskiej.
"Dzisiaj Polska postrzegana jest jako 'chory człowiek Unii Europejskiej', nieprzewidywalny członek NATO, kraj skłócony z niegdyś zaprzyjaźnionymi państwami" - ocenili.
Waszczykowski, komentując w "Jeden na jeden" oświadczenie byłych ambasadorów, stwierdził, że "od prawie trzech lat mamy do czynienia z rządem, który usilnie zabiega o to, żeby na terytorium Polski stacjonowały oddziały NATO, oddziały amerykańskie, żeby tu powstały stałe bazy". - Taka baza antyrakietowa za chwilę powstanie - podkreślił.
- Mamy do czynienia z rządem, który usilnie zabiega o to, aby się uniezależnić od dostaw gazu ze strony Rosji. (Rząd - red.) rozwija potencjał terminalu LNG w Świnoujściu i lada chwila przystąpi do budowy gazociągu północnego z Norwegii, który pozwoli nam - jak Bóg da - w 2022 roku całkowicie uniezależnić się od gazu rosyjskiego. Czy to są działania prorosyjskie? Nie - wymieniał.
"Zostali powołani poprzez polityczne zabiegi"
Były szef MSZ dodał, że "znaczna grupa tych ludzi (sygnatariuszy oświadczenia - red.) to nie byli dyplomaci". - Oni zostali powołani poprzez polityczne zabiegi przez moich poprzedników na funkcję ambasadorów - stwierdził Waszczykowski.
- Wtedy, kiedy byli jeszcze przez kilka miesięcy ambasadorami, takich zastrzeżeń wobec mnie czy wobec kierownictwa państwa nie zgłaszali. Mogli to robić, kiedy byli ambasadorami - zaznaczył.
Pytany, czy może wówczas ambasadorzy się go bali, powiedział: - Mogli brać przykład ze mnie, że ja się nie bałem.
Na uwagę, że być może ambasadorom chodziło o artykuł 7, który Komisja Europejska uruchomiła wobec Polski, stwierdził: - To można było napisać po ludzku, o co chodzi, że inaczej by prowadzili politykę, a nie podpisywać się pod jakimś politycznym manifestem.
Dyplomaci, podpisani pod oświadczeniem, w minionych latach pełnili służbę w najważniejszych polskich placówkach dyplomatycznych m.in. w USA, Rosji, Kanadzie, Hiszpanii, Belgii, Watykanie, w polskich przedstawicielstwach w Unii Europejskiej i NATO. Podkreślają, że powołanie Konferencji Ambasadorów RP to wyraz ich troski o przyszłość Polski na arenie międzynarodowej.
"Czasu jest niewiele. Komisja się spieszy"
Witold Waszczykowski pytany w "Jeden na jeden", czy jest szansa, że prowadzona wobec Polski procedura z artykuł 7 zostanie wycofana, odpowiedział, że "szansa jest".
W poniedziałek w Tiranie szef MSZ Jacek Czaputowicz powiedział, że trudno powiedzieć, czy do 14 maja uda się doprowadzić do porozumienia z Komisją Europejską.
- Mogę zacytować ministra Czaputowicza, który wczoraj powiedział: trudno powiedzieć - powtórzył we wtorek Waszczykowski.
- Czasu jest niewiele. Komisja się spieszy, ponieważ ma trochę więcej niż pół roku, aby rozstrzygnąć tę kwestię. Na początku przyszłego roku rozpoczną się kampanie wyborcze do europarlamentu. Wybory europejskie są zaplanowane na maj, więc niewiele jest czasu, żeby tę kwestię rozstrzygnąć - mówił.
"Strona polska wyszła naprzeciw"
Według Waszczykowskiego, "strona polska wyszła naprzeciw różnym rekomendacjom unijnym bardzo daleko".
- Niektóre nowelizacje już zostały uchwalone, niektóre będą w najbliższych dniach. Nowelizacje są daleko idące i są zgodne z rekomendacjami Unii Europejskiej - ocenił.
Pytany, co będzie, jeśli wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans powie, że to za mało, Waszczykowski powtórzył, że nowelizacje "są daleko idące". - Oczekujemy w tej chwili odpowiedzi strony europejskiej - podkreślił.
- Poza tym w tych negocjacjach nie bierze udziału tylko sam pan Frans Timmermans. Nad nim jeszcze stoi Jean-Claude Juncker (przewodniczący Komisji Europejskiej - red.), który też ma coś do powiedzenia. Za tym stoją także liczne problemy polityczne zarówno wewnątrz Unii Europejskiej, jak i wokół Unii Europejskiej, które czekają na rozwiązanie i nie mogą być blokowane jakimś chimerycznym zachowaniem urzędnika - skomentował.
- Nie można tego uzależniać od widzimisię tego czy innego urzędnika, dlatego że my rozmawiamy z wieloma urzędnikami Komisji Europejskiej - dodał.
Jak zaznaczył, życzy obecnemu szefowi MSZ Jackowi Czaputowiczu i premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, aby udało się osiągnąć porozumienie z Komisją Europejską. - Jeśli by się tak stało, to będę gratulował, będę klaskał - powiedział.
- Ważne, aby ta sprawa, która jest sporem polityczno-ideologicznym, bo nie prawnym, została zakończona pomyślnie dla Polski i zgodnie z polskim interesem - podkreślił Waszczykowski.
W ubiegły czwartek szef MSZ spotkał się w Brukseli z Fransem Timmermansem. Po spotkaniu Timmermans podkreślił, że porozumienie z Polską nie zostało jeszcze osiągnięte, ale rozmowy zmierzają w dobrym kierunku. Czaputowicz zapewnił z kolei w rozmowie z dziennikarzami w Brukseli, że Polska chce wykazać otwartość na postulaty Komisji, aby zamknąć spór i dodał, że Polska wychodzi naprzeciw oczekiwaniom Komisji.
Teoretycznie porozumienie Polski i KE powinno być wypracowane przed 14 maja. Taką datę wskazał Timmermans - wówczas kolejny raz spotykają się też ministrowie do spraw europejskich. Po ich ostatniej debacie na temat praworządności w Polsce, wiceszef Komisji Europejskiej mówił, że do 14 maja chciałby mieć wnioski z rozmów.
W grudniu ubiegłego roku Komisja Europejska uruchomiła wobec Polski formalne postępowanie, zarzucając władzom w Warszawie naruszenie zasad praworządności w zapisach ustaw reformujących sądownictwo. Część spornych kwestii została już przedyskutowana przez obydwie strony. Obecnie Komisja domaga się dalszych ustępstw ze strony Polski, m.in. dotyczących skargi nadzwyczajnej oraz asesorów sądowych.
W piątek na stronie internetowej Sejmu zamieszczono złożony przez posłów PiS projekt noweli ustawy o Sądzie Najwyższym i kilku innych ustaw. Zmiany proponowane do ustawy o Sądzie Najwyższym przewidują między innymi, że skarga nadzwyczajna na prawomocne wyroki polskich sądów będzie mogła zostać złożona wyłącznie przez Prokuratora Generalnego lub Rzecznika Praw Obywatelskich. Obecnie złożyć może ją osiem podmiotów między innymi: RPO, Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Finansowy i prezes UOKiK.
Ponadto projekt noweli zakłada, że to prezydent, a nie - jak obecnie - minister sprawiedliwości miałby mianować asesorów sądowych. Zaproponowano także zmiany, zgodnie z którymi Krajowa Rada Sądownictwa będzie mogła wyrazić sprzeciw wobec kandydata na stanowisko asesorskie na etapie procedury poprzedzającym mianowanie asesora sądowego przez prezydenta.
Autor: kb//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24