Jeszcze w poniedziałek prokuratura formalnie zamknie śledztwo, w którym badane były okoliczności wypadku drogowego komendanta głównego policji Marka Boronia - wynika z nieoficjalnych informacji tvn24.pl. - Nie doszło do żadnego złamania prawa, stąd decyzja o umorzeniu postępowania - mówi nasz rozmówca.
Aktualnie śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która przejęła je od prokuratury niższego szczebla. Na miejscu wypadku - do którego doszło 14 września - dowody zabezpieczano pod nadzorem zastępcy prokurator rejonowej w Tarnowskich Górach, Magdaleny Lewandowskiej-Smerd.
- Nie doszło do żadnego złamania prawa, stąd decyzja o umorzeniu postępowania. Prokurator kończy pisać uzasadnienie zamknięcia postępowania - mówi nasz rozmówca z prokuratury, zastrzegając anonimowość.
Koziołkujące auto
14 września za kierownicą służbowego samochodu marki BMW X5, którym podróżował generał Boroń wraz z asystentem, siedział doświadczony policyjny kierowca. Trasa wiodła z Komendy Głównej Policji do Głuchołaz i dalej w okolice najbardziej dotknięte skutkami powodzi.
Tuż przed godziną 18 pojazd był już na autostradzie A1, na wysokości miejscowości Szałsza. Kierowca stracił kontrolę nad pojazdem, uderzył przodem w betonowe bariery, następnie auto kilka razy koziołkowało. Wystrzeliły wszystkie poduszki powietrzne, w które auto zostało wyposażone, cała trójka była przypięta pasami. Komendanta Boronia, jego asystenta i kierowcę przewieziono do szpitala. Okazało się, że mieli tylko stłuczenia.
Dwie ekspertyzy
Prokuratura wszczęła śledztwo, gdyż ewentualnym sprawcą był policjant. Ze względu na osobę komendanta głównego sprawę przejęła od prokuratury rejonowej prokuratura wyższego szczebla. Śledczy zamówili dwie kluczowe opinie. Lekarz oceniał charakter obrażeń, co było istotne z punktu widzenia kwalifikacji zdarzenia. - Chodzi o ustalenie czy obrażenia skutkowały leczeniem poniżej siedmiu dni czy powyżej – wyjaśniała rzecznik gliwickiej prokuratury Karina Spruś.
Zgodnie z definicją z Kodeksu karnego, jeśli obrażenia wymagają hospitalizacji powyżej siedmiu dni w grę wchodzi przestępstwo z artykułu 177 kk.
Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Tymczasem komendant, jego asystent i kierowca już następnego dnia opuścili szpital. Ich obrażenia to głównie stłuczenia związane z uciskiem pasów bezpieczeństwa i eksplodujących poduszek. Kolejną opinię śledczy zamówili u biegłego z zakresu motoryzacji. Miał on odpowiedzieć na pytania o m.in. stan techniczny auta, ustalić prędkość, przy której doszło do wypadku.
Raport BNW
Decyzja o umorzeniu śledztwa jest efektem analizy przez prokuratora tych dwóch dokumentów. Według naszych rozmówców z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji prędkość nieznacznie przekraczała 100 km/h. - Wypadek był efektem akwaplanacji (utrata przyczepności na mokrej nawierzchni - red.). Samochód najechał na kałużę, nawet doświadczony i szkolony kierowca nie był w stanie poradzić sobie z utratą przyczepności - mówi nasz rozmówca.
Analizę wypadku, wszystkich okoliczności przeprowadzono w Biurze Nadzoru Wewnętrznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. - Z jednej strony, by nikt nie zarzucił, że nic nie zrobiliśmy, jak to było w przypadku wystrzału z granatnika. Z drugiej, by dowiedzieć się, jakie błędy zostały popełnione, by nie doszło do powtórzenia się wypadku szefa policji czy innych VIP-ów - usłyszeliśmy w resorcie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Reszko/PAP