8 maja na Westerplatte odbędzie się wspólna konferencja historyków i polityków na temat wniosków o sytuacji w Europie po II wojnie światowej - zapowiedział we wtorek prezydent Bronisław Komorowski. Zaznaczył, że celem tej imprezy "nie jest popsucie Rosjanom święta zwycięstwa militarnego", które będą obchodzić 9 maja.
W Radiu TOK FM prezydent wyjaśniał swoją ideę zorganizowania 8 maja na Westerplatte polskich uroczystości z okazji 70-lecia zakończenia II wojny światowej. - Mój pomysł jest taki, by zagospodarować to, co jest planowane od pewnego czasu, to nie jest pomysł z tych dni. Będzie międzynarodowa konferencja historyków w Gdańsku, współorganizowana przez Europejskie Centrum Solidarności, Muzeum II Wojny Światowej i inne instytucje, gdzie będą zaproszeni ważni historycy żeby dyskutować, czym było zakończenie wojny, czy było tylko wyzwoleniem, czy także ujawnieniem się nowych problemów - mówił prezydent. Przy okazji takiej dyskusji, dodał, trzeba pogodzić punkt widzenia więźnia Auschwitz, który został wyzwolony, z punktem widzenia tych, "którzy trafili właśnie na Majdanek", jak choćby żołnierze 27 Dywizji AK.
"To nie zamysł zepsucia Rosjanom święta"
Komorowski dodał, że chciałby, aby "w tej refleksji nad sytuacją w Europie po II wojnie światowej" oprócz historyków wzięli udział aktualni i byli politycy europejscy. - Kto się na to zdecyduje, zobaczymy, bo dzisiaj Europa i cały świat zachodni szuka optymalnego sposobu zachowania, kiedy alternatywą jest jazda na Kreml 9 maja, po to, by świętować zwycięstwo militarne dawnego ZSRR, którego spadkobiercą jest Rosja - powiedział. Jednocześnie zapewnił, że "to naprawdę nie jest zamysł, by Rosjanom popsuć im ich święto zwycięstwa militarnego". - Można dochodzić swoich racji historycznych niekoniecznie na zasadzie chęci zabrania komuś jego dumy - podkreślił Komorowski. Zdaniem prezydenta "poza dyskusją" jest wkład Armii Czerwonej w zakończenie II wojny światowej, choć Polacy mają prawo i obowiązek mówić, że w tej części Europy zakończenie wojny nie oznaczało wolności. - Ale jednocześnie musimy dostrzegać rolę, nie tylko militarną tych, którzy zakończyli okupację niemiecką, zakończyli funkcjonowanie hitleryzmu w Polsce, którzy np. wyzwolili obóz w Auschwitz - powiedział.
"Szacunek dla faktów"
Komorowski dodał, że wszystko to mówi, by "zgasić dyskusję, która idzie w niedobrą stronę". Czym innym bowiem, podkreślał, są obchody, które Rosja organizuje 9 maja, parada triumfu militarnego, a czym innym jest refleksja, jakie wnioski wyciągnęła, albo jakich wniosków nie wyciągnęła Europa tuż po zakończeniu II wojny światowej. Bo 8 maja można potraktować jako święto integracji europejskiej i okazję do przypomnienia zasady: "nie było Europy, jest wojna, jest Europa, nie ma wojny". Prezydent nawiązał też do niedawnego sporu polsko-rosyjskiego, jakiej narodowości byli żołnierze Armii Czerwonej, którzy wyzwolili Auschwitz. - Mam szacunek dla faktów, a fakty były takie, że obóz w Auschwitz został wyzwolony przez żołnierzy Frontu Ukraińskiego, który był cząstką jednak Armii Czerwonej i próba dzisiaj przez nas rozstrzygania, czy tam było więcej Rosjan, więcej Ukraińców czy więcej Kirgizów czy Kazachów, jest po prostu nonsensem - powiedział. - Naszą rolą jest pamiętać o wszystkich - dodał. Zdaniem prezydenta "trzeba historię pisać zawsze na nowo, byle nie zmieniać faktów".
Czy prezydent może patrzeć na defiladę armii, która na Ukrainie przelewa krew?
Według Tomasz Nałęcza, doradcy prezydenta, uroczystości 8 maja na Westerplatte nie są alternatywą do tego, co będzie się działo dzień później w Moskwie. - Jeśli ktoś będzie chciał polecieć z Gdańska do Moskwy, to na pewno Polska przestrzeń będzie otwarta - mówił w "Kontrwywiadzie" RMF FM.
Zapytany, czy prezydent Komorowski również uda się do Moskwy, odpowiedział: - Czy można sobie wyobrazić, że polski prezydent może patrzeć na defiladę armii, która na Ukrainie przelewa krew?
Autor: js//tka / Źródło: PAP, RMF FM