Wiedza ekspertów zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej jest co najmniej dyskusyjna - oświadczył szef zespołu przy KPRM Maciej Lasek. Mówił też, że nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie alternatywnych teorii dotyczących katastrofy smoleńskiej, a formuła przedstawiania różnych alternatywnych przyczyn katastrofy się wyczerpała.
Zespół pod przewodnictwem Macieja Laska zajmujący się wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej w czwartek zwołał konferencję w odpowiedzi na opublikowane przez prokuraturę zeznania ekspertów Antoniego Macierewicza.
- Z zeznań złożonych przez trzech ekspertów zespołu parlamentarnego nie wynika chęć wsparcia działań prokuratury, powiedzenia wszystkiego, co się wie na ten temat i próby jak najszybszego zakończenia jej działań - powiedział Lasek. I dodał: - Wydawałoby się, że w tak olbrzymiej tragedii, która się wydarzyła, każdy świadomy obywatel, na wniosek prokuratury powie wszystko, co wie, co może pomóc w wyjaśnieniu tej katastrofy, w skazaniu winnych. Szef zespołu stwierdził, że trzech ekspertów Macierewicza "o których ostatnio tak dużo mówimy, wystarczająco przedstawiło swoje kompetencje w zeznaniach złożonych zgodnie z regułami kodeksu postępowania karnego przed prokuraturą". - zaznaczył szef zespołu przy KPRM. Ocenił, że w jego odczuciu wiedza tych osób - m.in. na podstawie ich wypowiedzi w prokuraturze - "jest co najmniej dyskusyjna".
"Formuła się wyczerpała"
- Doszliśmy do punktu przełomowego w działalności zespołu parlamentarnego i jego ekspertów. Okazuje się, że lansowane od wielu miesięcy alternatywne teorie dotyczące przyczyn katastrofy są ze sobą nie tylko sprzeczne, ale nie ma żadnych dowodów na ich potwierdzenie - podkreślił Lasek podczas konferencji prasowej swojego zespołu do spraw wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej.
Lasek powiedział, że od pół roku jego zespół bezskutecznie zwraca się do zespołu parlamentarnego "z prośbą o merytoryczną dyskusję, która możliwa jest jedynie po przedstawieniu materiałów źródłowych, na podstawie których formułuje on swoje tezy". - Obecnie odnosimy wrażenie, że formuła przedstawiania coraz to innych i nieraz ze sobą sprzecznych przyczyn katastrofy się wyczerpała. Zespół zaczął sięgać po materiały wytworzone podczas pracy komisji, które wyjaśniają przyczyny katastrofy zawarte w raporcie końcowym komisji Millera. I na podstawie wybiórczej analizy stara się manipulować opinią publiczną - dodał Lasek, mówiąc o pracach zespołu parlamentarnego.
Zespół zarzuca manipulację
Odnosząc się do zarzutów zespołu Macierewicza, że raport akredytowanego przy rosyjskim MAK Edmunda Klicha, wskazujący m.in. na zaniedbania Rosjan nie został uwzględniony w dokumencie polskiej komisji badającej katastrofę, Lasek wytknął, że jej raport finalny był trzykrotnie dłuższy od Klicha i również zawierał krytykę strony rosyjskiej. - Chciałbym też zwrócić uwagę na niebywałą manipulację, której dopuścił się zespól parlamentarny całkowicie pomijając zawarte w dokumencie przygotowanym przez akredytowanego przedstawiciela, do którego mieli dostęp, przyczyny katastrofy. Pan Edmund Klich zawarł w tym dokumencie również następujące przyczyny - proponowane przez niego - zaliczając do nich: brak reakcji dowódcy statku powietrznego na komendę drugiego pilota "odchodzimy" i dalsze zniżanie, co doprowadziło do zderzania z przeszkodami terenowymi i w konsekwencji z ziemią - mówił Lasek.
Lasek powtórzył też, że nie ma dowodów, by na pokładzie tupolewa nastąpił wybuch. Przypomniał, że prokuratura wojskowa w czerwcu przedstawiła wyniki analiz, które nie stwierdziły obecności materiałów wybuchowych na próbkach, które zostały zabezpieczone w zeszłym roku, podczas pobytu w Smoleńsku. - Z naszej strony mogę powiedzieć, że żaden z dowodów, które zostały zebrane, jak również analiz, a przypomnę, że były to analizy dźwięku, głosu w kabinie (...), parametrów zapisanych w rejestratorze parametrów lotu, jak również oględziny szczątków nie wykazały, by przyczyną tej katastrofy był wybuch - podkreślił Lasek. Powtórzył, że jego zespół gotowy jest do debaty eksperckiej, jaką zaproponował prezes PAN prof. Michał Kleiber. Lasek podkreślił, że jawna dyskusja w gronie fachowców jest jak najbardziej zasadna. - Jesteśmy gotowi do udziału w konferencji naukowej, w której każdy, kto ma udokumentowany dorobek w zakresie, w którym się będzie wypowiadał, będzie mógł wziąć udział - powiedział Lasek.Z kolei członek zespołu Edward Łojek zaznaczył, że zespół smoleński przy KPRM nigdy w żaden sposób nie odnosił się do kompetencji ekspertów zespołu parlamentarnego, ani nie komentował ich tez. - Jednakże dziwi dobór ekspertów, jeśli się okazuje na przykład, że przedstawiany jako osoba współpracująca z zespołem parlamentarnym prof. Joseph Lakowicz zażądał sprostowania, że w jakikolwiek sposób był zaangażowany w prace tego zespołu - dodał. - Drugi przykład to niedawno przedstawiony nam jako duński ekspert lotniczy pan Glenn Jorgensen. Po skierowaniu zapytania do Duńskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych otrzymaliśmy odpowiedź, że nigdy nie był członkiem tej komisji, nigdy nie był zatrudniony jako ekspert tej komisji, na dodatek nikt z aktualnych członków tej komisji tego pana nie znał ani nawet o nim nie słyszał - zaznaczył Łojek.
Macierewicz: to nagonka na świat polskiej nauki
We wtorek prokuratura wojskowa ujawniła trzy protokoły z przesłuchań ekspertów zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. Według mediów były to zeznania profesorów: Wiesława Biniendy, Jana Obrębskiego i Jacka Rońdy. "Gazeta Wyborcza" napisała wcześniej o "kompromitacji ekspertów Macierewicza", cytując fragmenty tych zeznań. Członkowie i eksperci zespołu parlamentarnego określili wtorkową publikację "Gazety Wyborczej" i działania prokuratury, które po niej nastąpiły jako "nagonkę na świat polskiej nauki" i "akt medialnego terroryzmu".
PRZECZYTAJ CAŁE ZEZNANIA ŚWIADKÓW W PROKURATURZE:
Zeznania pierwszego świadka Zeznania drugiego świadka Zeznania trzeciego świadka
Autor: nsz/ ola / Źródło: PAP