Polskie państwo nie chce być już miejscem postkolonialnym, z którego można wyprowadzać pieniądze. Chodzi tutaj o argumenty typowo ekonomiczne i polityczne - mówił w "Piaskiem po oczach" w TVN24 Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości, komentując decyzję Komisji Europejskiej. - Ekonomiczne dlatego, że budujemy Centralny Port Lotniczy, który może być konkurencją dla wielkich ośrodków tego typu na zachodzie Europy - wyjaśnił.
"Tu wcale nie chodzi o praworządność"
Patryk Jaki w "Piaskiem po oczach" w TVN24 powiedział, że "tu wcale nie chodzi o praworządność".
- Przecież pan bardzo dobrze wie jako doświadczony dziennikarz o co chodzi w tej całej bitwie - zwrócił się do prowadzącego program Konrada Piaseckiego.
- Chodzi o to, że polskie państwo nie chce być już miejscem postkolonialnym, z którego można wyprowadzać pieniądze. Chodzi tutaj o argumenty typowo ekonomiczne i polityczne - wyjaśniał.
Jak dodał, ekonomiczne, bo "Polska buduje Centralny Port Lotniczy" [w Baranowie koło Grodziska Mazowieckiego - red.]
Dziennikarz odpowiedział, że to chybiony argument, bo Unia Europejska wydała na port lotniczy w Modlinie 85 milionów złotych.
- To połowa sumy wydana na budowę tego lotniska. Absurdalnym jest tłumaczenie, że Unia Europejska zwalcza Polskę, bo Polska buduje Centralny Port Lotniczy, jeśli jednocześnie ta sama Unia wydaje miliony złotych na budowę portu lotniczego - dowodził Piasecki.
"Centralny Port Lotniczy może być konkurencją"
Patryk Jaki stwierdził, że "różnica polega na tym, że port w Modlinie nigdy nie mógł być konkurencją dla wielkich ośrodków lotniczych na zachodzie Europy, a Centralny Port Lotniczy może być".
- Politycy Unii Europejskiej są profesjonalni i wiedzą, że polityka to jest gra interesów i dobrze pan wie, że o ile Modlin nie jest realną konkurencją dla Frankfurtu, czy dla Berlina, czy dla innych dużych ośrodków, o tyle Centralny Port Lotniczy będzie - podkreślał wiceminister sprawiedliwości.
Na uwagę, że "powstanie w 2045 roku i pochłonie kilkadziesiąt miliardów złoty", Jaki odpowiedział, że Polska "ma zabezpieczone środki w wieloletnich planach finansowych". - Ale nie da się tego wybudować w ciągu roku. Nie jesteśmy w Chinach - mówił.
Jak tłumaczył, w całej sprawie "nie chodzi tylko o Centralny Port Lotniczy". - Odbudowa handlu i żeglugi na Odrze, odbudowa energetyki - wymieniał.
- Od kiedy Polska jest suwerenna, to miliardy złotych płacą państwa zachodnie. I o to tak naprawdę chodzi - ocenił Jaki.
Pytany, czy - jego zdaniem - Komisja Europejska z tych powodów wszczęła procedurę ochrony praworządności w Polsce, odparł: - Oczywiście, bo potrafią liczyć.
Prowadzący program stwierdził, że gdyby politycy Unii Europejskiej dbali tak bardzo o swoją kieszeń, to pierwsze co by zrobili, to "byłoby zakręcenie środków unijnych".
- W tej procedurze, o której mówimy, nie mogą tego zrobić. Nie ma takiej możliwości i nie ma takiej sankcji - odpowiedział Jaki.
"Procedura jest po to, żeby Polskę postawić pod pręgierzem"
Dopytywany, po co w takim razie KE ta procedura, odpowiedział: - Jest po to, żeby Polskę postawić pod pręgierzem, ponieważ Polska odbudowuje swoją podmiotowość i realnie, ekonomicznie zagraża ich interesom.
Jaki cytował dokumenty, które przyniósł ze sobą do studia. - Czy wie pan, że jedną z podstawowych zasad traktatu jest coś takiego jak zastosowanie procedury nadmiernego deficytu? - pytał. - Czyli dbanie o to, aby w poszczególnych państwach nie przekraczano pewnego procentu deficytu. Taką zasadą jest na przykład 60 procent długu publicznego w PKB. Proszę sobie wyobrazić, że Niemcy przekroczyły ten dług publiczny w 2008 roku z 65 do 71 procent, Francja z 68 do 96, Włochy ze 102 do 133 - wymieniał.
- Rozumiem, że oni mogą łamać traktaty, tylko Polska ma ich przestrzegać? - ironizował wiceminister. - Wie pan, dlaczego nie zastosowano wobec tych państw procedury? Tutaj jest takie stwierdzenie: "Komisja stwierdziła, że przywiązuje ogromną wagę do stosowania sankcji, ale tylko wtedy, kiedy jest to właściwe" - przeczytał z dokumentów, dodając, że to stwierdzenie "to jest jakiś żart".
Konrad Piasecki przypomniał mu, że to były czasy kryzysu gospodarczego.
"Nie ma takiego przepisu, który nie istniałby w innym państwie UE"
Prowadzący przypomniał Jakiemu lipcowe zalecenia Komisji Europejskiej dla Polski, kiedy mówiono co zrobić, aby nie objęto nas artykułem 7. Komisja wzywała polskie władze, "by nie podejmowały żadnych działań prowadzących do zwolnienia lub przeniesienia w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego".
Mimo wszystko prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o sądownictwie, w której są takie zapisy.
- Nie ma takiego przepisu, który byśmy wprowadzali, a który nie istniałby w innym państwie Unii - stwierdził Jaki.
Wiceminister mówił, że w Europejskim Trybunale Praw Człowieka odesłano wszystkich sędziów na emeryturę z powodu wieku.
Jednak Konrad Piasecki wskazał, że Europejski Trybunał Praw Człowieka to jest ciało, które podlega jurysdykcji całej Unii. Podejmuje decyzje na zasadzie konsensusu. - W Polsce porozumienia politycznego wokół tego (tak daleko idących zmian - red.) nie ma - zauważył.
- Czyli rozumiem, że jak elity się zgadzają, jak Francja, Niemcy się zgadzają, to można łamać zasady - skomentował Jaki. - Nie róbmy sobie żartów - dodał.
- Pan jest Niemcami, ja jestem Polską, podpisujemy zasady, umawiamy się, że wzajemnie ich przestrzegamy. Jedną z tych zasad jest dług publiczny, drugą praworządność. I pan mi mówi, że w ramach tej umowy pan może sobie łamać zasady, kiedy chce, a ja nie mogę łamać żadnych zasad. Czy to jest przestrzeganie umowy, czy to jest poważne traktowanie, czy nie? - zwrócił się do prowadzącego.
W odpowiedzi Piasecki, zapytał, czy w takim razie polski rząd podnosi dzisiaj na forum Unii Europejskiej, żeby Niemcy ukarać? - Dlaczego nie jesteście tak odważni, żeby to co pan mówi tutaj w studiu podnieść na forum Rady Europejskiej? - pytał.
Jaki stwierdził, że "tu nie chodzi o odwagę". - Ja próbuję pokazać o co tak naprawdę chodzi, dlaczego Polska jest stawiana pod pręgierzem, pomimo że nie wprowadza żadnych przepisów, które nie byłyby nieznane w innych krajach - zaznaczał wiceminister sprawiedliwości.
Dziennikarz odpowiedział mu, że "Polska, wprowadzając te przepisy (ustawy o KRS i SN - red.), łamie własną konstytucję". - To nieprawda. W którym miejscu? - pytał Jaki.
- Choćby skracając kadencję I prezes Sądu Najwyższego określoną w konstytucji na 6 lat - podkreślał Piasecki.
Jaki odpowiedział, że ustawa nie skraca kadencji. - I prezes może złożyć wniosek (do prezydenta o jej przedłużenie - red.) - mówił. - Jest artykuł bodajże 180, który mówi o tym, że sędziego można przenieść z jego urzędu przy zmianie ustroju instytucji. W tym wypadku jest zmieniana instytucja - ocenił.
Jaki o konstytucji łotewskiej
Patryk Jaki opowiedział "anegdotę". - Przyjeżdża do nas komisarz praw człowieka z Łotwy Nils Muižnieks, który mówi o praworządności, że my łamiemy wszystkie zasady, dlatego że politycy będą wskazywać sędziów. Nasz wiceminister, który jest naukowcem, wyciągnął mu konstytucję łotewską. I co jest w konstytucji łotewskiej zapisane? Na przykład w artykule 84 jest zapisane, że Sejm łotewski nie tylko powołuje sędziów, ale również odwołuje ich. I jak zapytał tego pana komisarza, "i wy mówicie, że my łamiemy praworządność w tym zakresie"? Wie pan co powiedział pan komisarz? Zmieńmy temat - mówił.
Zdaniem wiceministra, "to jest hipokryzja". - Niemcy, Francja i te wszystkie inne państwa byłyby zadowolone z Polski wtedy, kiedy byśmy robili wszystko tak, jak oni chcą. Wtedy by nam bili brawo. Tylko pytanie, czy o to chodzi - podsumował.
Autor: kb//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24