Wszystko wskazuje na to, że komisja do spraw wpływów rosyjskich i białoruskich w pierwszej kolejności zajmie się aktualnymi sprawami, takimi niemalże z wczoraj - powiedział Maciej Berek, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Dodał, że "są one po prostu bardziej palące i mają większy wpływ na obecne bezpieczeństwo".
W poniedziałek szef MSWiA, koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak zapowiedział, że rekomendowany skład powołanej w zeszłym tygodniu komisji do spraw wpływów rosyjskich i białoruskich powinien zostać przedstawiony "w ciągu kilkudziesięciu godzin".
Na czele nowego gremium stanął szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego generał Jarosław Stróżyk. W jego skład wejdą po jednej lub po dwie osoby wyznaczone przez: premiera, szefa resortu spraw wewnętrznych oraz ministra koordynatora służb specjalnych, po jednej osobie wyznaczonej przez: ministra obrony, ministra kultury, ministra finansów, ministra spraw zagranicznych, ministra aktywów państwowych, ministra cyfryzacji, a także sekretarz – pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości, wyznaczony przez przewodniczącego.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kim jest szef komisji do badania rosyjskich wpływów
Berek o pierwszym posiedzeniu komisji
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Maciej Berek podkreślił, że pierwsze posiedzenie komisji będzie mogło odbyć się dopiero w momencie, gdy ta będzie miała już pełny skład. - To planowane jest na ten tydzień, jednak na ten moment nie znam konkretnego harmonogramu - wskazał.
Pytany o prace nowego organu, Berek odparł, że wszystko wskazuje na to, iż w pierwszej kolejności komisja zajmie się "aktualnymi sprawami, takimi niemalże z wczoraj". - Są one po prostu bardziej palące i mają większy wpływ na obecne bezpieczeństwo – a dopiero potem będzie sięgać wstecz, zgodnie z ustalonym przedziałem czasowym sięgającym 2004 roku - powiedział.
- Jestem przekonany, że gremium chętnie będzie korzystało ze swojego prawa do przedstawiania raportów cząstkowych – te mogą dotyczyć konkretnego odcinka czasu, ale też konkretnych spraw. W ten sposób możemy na bieżąco pochylać się nad konkretnymi nieprawidłowościami - dodał minister.
Berek przypomniał również, że komisja co do zasady będzie pracować na konkretnych dowodach, a więc na dokumentach. - Jeśli będzie konieczność uzyskania od kogoś dodatkowych informacji, będzie to rzecz jasna możliwe, ale – w odróżnieniu od funkcjonujących obecnie komisji śledczych - nie jest planowane prowadzenie żadnych przesłuchań - powiedział.
Jakie wymogi muszą spełniać członkowie komisji?
Zgodnie z zarządzeniem premiera członkowie komisji muszą spełniać wymagania w zakresie dostępu do informacji niejawnych o klauzuli tajności "ściśle tajne". - Jeśli zostaną tam delegowane osoby, które nie mają wymaganego dostępu do informacji niejawnych, ABW będzie przeprowadzała szybko postępowanie sprawdzające, które nie powinno trwać dłużej niż miesiąc - tłumaczył minister.
Jego zdaniem raczej nie dojdzie do scenariusza, w którym będą zastrzeżenia dotyczące dopuszczenia danej osoby do informacji niejawnych, bo "ministrowie mają świadomość, na jakich materiałach komisja będzie pracować". Taka ewentualność nie wstrzymałaby jednak prac komisji, jako że zgodnie z przepisami możliwe jest uruchomienie postępowania sprawdzającego w momencie, gdy te już ruszą.
W przypadku, gdyby jednak ABW oceniła daną osobę negatywnie, konieczne byłoby znalezienie następcy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock