W sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej swoje zdanie wypowiedziało już wielu. Był raport rosyjskiego MAK, były ustalenia komisji Jerzego Millera, swoje ustalenia przedstawił zespół parlamentarny pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Kontrolę przeprowadziła też NIK. Prokuratura kilka dni temu przedłużyła śledztwo do października. A każdy nowy dokument przynosi nową wiedzę na temat katastrofy i pozwala stawiać nowe pytania. Co przyniósł ostatni rok w procesie wyjaśniania przyczyn katastrofy?
29 lipca 2011 roku swój raport prezentuje komisja pod przewodnictwem ministra Jerzego Millera. Pół roku po raporcie rosyjskiego MAK. Na ponad 300 stronach raportu nie znalazła się jedna, konkretna przyczyna tragedii. Mowa jest o splocie wydarzeń, które doprowadziły do katastrofy. To jednak nie wszystko - pojawią się też różnice w porównaniu z rosyjskim raportem. - To nie byli samobójcy, podjęli decyzję: odchodzimy na drugi krąg - mówił wówczas Jerzy Miller, komentując stwierdzenia MAK, że piloci za wszelką cenę chcieli lądować w Smoleńsku.
Choć w raporcie nie wymieniono winnych - jeszcze tego samego dnia do dymisji podaje się minister obrony narodowej Bogdan Klich. Premier dymisję przyjmuje.
Rosjanie swoje
MAK potrzebuje czterech dni, żeby odpowiedzieć na ustalenia polskiej komisji. Zabiera głos 2 sierpnia 2011 roku. Komitet pozostaje jednak przy swoim, uznając, że raport Millera to wewnętrzna sprawa Polski.
Odpowiedź strony polskiej jest szybka. - Mamy niezbity dowód na to, że dowódca załogi podał komendę odchodzimy, czego nie mogli wiedzieć twórcy raportu MAK, ponieważ nie dysponowali tą transkrypcją rozmów w kabinie - tłumaczył członek komisji Jerzego Millera Edward Łojek.
Pierwsze konsekwencje i zarzuty
Także na początku sierpnia 2011 roku dowiadujemy się o likwidacji 36. specpułku, wożącego vipów. Z pracą żegna się 13 oficerów. To pierwsze decyzje nowego ministra obrony Tomasza Siemoniaka.
Kilkanaście dni później pierwsze zarzuty ws. katastrofy formułuje prokuratura wojskowa. Dostają je dwa byli oficerowie 36. specpułku. - Prokuratorzy zarzucili podejrzanym, że nie dopełnili obowiązków służbowych związanych z organizacją lotu w dniu 10 kwietnia 2010 roku w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu Tu-154M do krytycznego lotu - ogłosił na konferencji prasowej Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Na początku września protokoły ze swoich prac publikuje komisja Millera, w tym wizualizacja ostatniej fazy lotu i stenogramy rozmów z kokpitu. Wśród nich fragmenty wcześniej nie odczytane.
Nie było generała
16 stycznia 2012 r. na specjalnie zwołanej konferencji NPW ogłasza: nowe odczyty z czarnych skrzynek tupolewa nie zawierają słów wcześniej przypisanych gen. Andrzejowi Błasikowi. - Materiał dowodowy śledztwa wojskowej prokuratury okręgowej w Warszawie nie zawiera opinii jednoznacznie wskazującej na to, że pan generał Błasik przebywał w kokpicie - tłumaczy wojskowy prokurator okręgowy Ireneusz Szeląg.
Niecały miesiąc później funkcję przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przestaje pełnić Edmund Klich. Przeciwko swojemu szefowi wystąpili wszyscy członkowie komisji. Tego samego dnia - 9 lutego - prokuratura stawia zarzuty wiceszefowi BOR gen. Pawłowi Bielawnemu.
Nie mieli prawa lądować
Dokładnie miesiąc po tych wydarzeniach NIK publikuje swój raport o katastrofie smoleńskiej. Jest on bardzo krytyczny przede wszystkim dla strony rządowej. - Nie było spójnego systemu, który by gwarantował bezpieczeństwo. Były pojedyncze procedury, ale także one nie były przestrzegane. Taka sytuacja była też 10 kwietnia i 7 kwietnia, kiedy do Smoleńska leciał premier. Oba te samoloty nie miały prawa wystartować z myślą lądowania w Smoleńsku - ogłasza szef NIK Jacek Jezierski.
Skąd wiedział minister
Pod koniec marca polskie MSZ publikuje zapisy rozmów, które minister Radosław Sikorski prowadził rano 10 kwietnia, tuż po katastrofie. Wśród nich jest relacja ambasadora RP w Rosji Jerzego Bahra, który jako jeden z pierwszych przybył na miejsce tragedii.
Ostatnim akcentem - 7 kwietnia - przed drugą rocznicą katastrofy jest pojawienie się raportu parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza. Według niego przyczyną wypadku nie było uderzenie w brzozę, a dwa silne wybuchy na pokładzie tupolewa. Zespół kieruje do prokuratury 20 pism o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24