Tylko w czwartek w Polsce doszło do trzech incydentów na kolei: zderzenia i dwóch wykolejeń. W poprzednich tygodniach podobnych wydarzeń było niepokojąco dużo. - Maszyniści często ignorują sygnał zastępczy. Statystyki pokazują, że w większości to młodzi ludzie, prowadzący pociągi samodzielnie od dwóch czy trzech lat - mówił na antenie TVN24 Adrian Furgalski, prezes firmy doradczej działającej w obszarze infrastruktury.
Pierwszy z wypadków kolejowych, do jakich doszło w czwartek, wydarzył się ok. godz. 5 rano w Białymstoku. Niedługo po wyjechaniu z dworca pociąg jadący do Warszawy wykoleił się. Podróżowało nim ok. 150 osób, nikt nie został poszkodowany. Przyczyna wypadku nie jest na razie znana. Później, w okolicach południa, dotarła do nas informacja o zderzeniu dwóch pociągów na trasie Warszawa – Łódź, pod Skierniewicami (woj. łódzkie). "Pociąg Kolei Mazowieckich nie zatrzymał się na czerwonym świetle i najechał na pociąg towarowy" - przekazał w rozmowie z PAP wiceminister infrastruktury Andrzej Bittel. Dodał, że w wyniku zderzenia nikt nie został ranny. Około godz. 13 w rejonie przejazdu kolejowego na poznańskiej Starołęce wykoleił się towarowy pociąg PKP Cargo. W wyniku zdarzenia nikt nie odniósł obrażeń.
WIĘCEJ SZCZEGÓŁÓW: DRAMATYCZNY DZIEŃ NA TORACH
Do tamtych trzech można też dodać wypadek, który zdarzył się po godzinie 7 rano w okolicach miejscowości Dworek i Uliszki w woj. zachodniopomorskim. Pociąg relacji Gryfice - Koszalin uderzył w busa przejeżdżającego przez niestrzeżony przejazd. Kierowca busa w stanie ciężkim trafił do szpitala.
Trwa czarna seria na torach
24 sierpnia doszło do prawdziwej kumulacji wypadków na kolei, ale w poprzednich tygodniach do takich zdarzeń również dochodziło niepokojąco często. W ubiegłym tygodniu pociąg relacji Płock - Katowice wykoleił się niedaleko stacji w Zgierzu. Kilkanaście dni wcześniej na stacji Warszawa Zachodnia maszynista pociągu jadącego do Radomia nie zatrzymał się przed semaforem wskazującym sygnał "Stój". Na początku lipca wyjazd z tej stacji zablokował pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej, który wykoleił się na stacji Warszawa Czyste. Z kolei pod koniec lipca pomiędzy Warszawą Wschodnią a Otwockiem doszło do awarii urządzeń sterowania ruchem kolejowym, która doprowadziła do powstania dużych opóźnień. Od początku roku na polskich torach doszło do 112 wypadków i kolizji, w których zginęło 11 osób, a 30 zostało rannych.
Dlaczego takich zdarzeń jest tak wiele? - Mniej więcej dwie trzecie tego, co się dzieje niedobrego na kolei, nie jest z winy kolei, czyli tak zwanego systemu kolejowego, ale ze strony osób trzecich - mówi na antenie TVN24 Adrian Furgalski. Prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR wymienia np. nieostrożnych kierowców wjeżdżających na przejazdy. Jednak, jak dodaje, w wielu przypadkach ciężko mówić o winie osób trzecich. I mówi o coraz częstszych przypadkach ignorowania przez maszynistów sygnałów. - Statystyki, dotyczące wieku i przebiegu pracy, pokazywały, że w większości byli to młodzi ludzie, prowadzący pociągi samodzielnie od dwóch czy trzech lat. W tym roku zaszły ważne zmiany w systemie szkolenia maszynistów. To było postawione na głowie - ten sam ośrodek uczył maszynistę, a później go egzaminował. Ośrodkowi zależało więc na tym, żeby wszyscy zdawali. Kiedy robimy prawo jazdy, egzaminuje nas państwo. Dopiero od tego roku w kolei też jest takie rozdzielenie - tłumaczył Furgalski.
Adrian Furgalski: zdarzenia były lekceważone
W rozmowie z TVN24 Furgalski zaznaczył jednocześnie, że "nie podpisze się pod stwierdzeniem, iż kolej jest niebezpieczna". - Czy to kolej polska, czy np. niemiecka, gdzie finansowanie jest większe, do wypadków co jakiś czas niestety dochodzi. Ważne, żeby nie zamiatać ich pod dywan i nie lekceważyć - podsumował prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Władze PKP PLK też dostrzegają ten problem. W marcu, po tym, jak na stacji Warszawa Gdańska kilka pociągów zostało skierowanych na zły tor, wdrożono tzw. koła bezpieczeństwa. Dyżurni ruchu byli dodatkowo i indywidualnie przeszkoleni, zwiększono też liczbę kontroli na stacjach.
Wiceprezes PKP PLK: nie zatrudniamy maszynistów prowadzących pociągi pasażerskie czy towarowe
Wiceprezes zarządu PKP PLK Mirosław Skubiszyński, pytany o słowa Furgalskiego, zaznaczył, że "my jako Polskie Linie Kolejowe nie zatrudniamy maszynistów prowadzących pociągi pasażerskie czy pociągi towarowe". - Owszem, w grupie Polskie Linie Kolejowe mamy pracowników na stanowiskach maszynistów, ale to są maszyniści, którzy tak naprawdę prowadzą drezyny, pojazdy pomocnicze, wszystkie maszyny niezbędne do utrzymania i budowy infrastruktury - tłumaczył.
- Także nie jestem w stanie się odnieść do tych statystyk. Trzeba było zapytać przewoźników kolejowych - dodał.
ZOBACZ TEŻ: Nastolatkowie zmieniali relacje pociągów. "Robili to dla zabawy od ponad trzech miesięcy"
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl