Badania pokazały, że stereotypy dotyczące potencjalnych ról, jakie mogą w życiu zawodowym pełnić kobiety, są w Polsce silne i dość przewidywalne. Bez problemu definiujemy niektóre branże jako bardziej męskie (wojsko, policja, także polityka), a oświatę i służbę zdrowia oddajemy raczej w posiadanie kobietom. Choć w większości pytań o konkretne cechy wyżej oceniamy potencjał kobiet, ponaddwukrotnie więcej osób woli mieć szefa mężczyznę.
Problem jest poważny, bo zbudowany z takich zahamowań i stereotypów szklany sufit blokuje kobietom dostęp do najwyższych szczebli praktycznie niemal każdej hierarchii. Efekt tego jest następujący: – tylko dziewięć spółek giełdowych (2,57 proc.) ma prezesów, którzy nie są skazani na noszenie spodni; – kobiety nie kierują żadnym liczącym się bankiem ani opiniotwórczym dziennikiem czy tygodnikiem; – tylko jedna ekonomistka znalazła się w dziewięcioosobowej Radzie Polityki Pieniężnej; – w zarządach pięciu największych banków pracuje pięć kobiet (na 39 członków zarządu), a w zarządach czterech największych spółek giełdowych – jedna kobieta (na 22 osoby).
Statystykę ratuje Trybunał Konstytucyjny, gdzie kobiety stanowią ponad 1/5 członków. Natomiast w rządzie, choć reprezentacja kobiet jest stosunkowo liczna, zajmują się one przede wszystkim sferami tradycyjnie uznanymi za "babskie". Trochę tak, jakby ministerialne teczki rozdzielano według klucza zbudowanego na podstawie badań socjologicznych, a nie kompetencji, pisze "Polska".
Źródło: PAP, tvn24.pl