- Sprawa jest poważna, dotyczy stanu państwa, instytucji. Obraz jest porażający - komentowała w "Piaskiem po oczach" raport podsumowujący osiem lat rządów koalicji PO-PSL Beata Kempa. Szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wyraziła zdziwienie z powodu tego, że politycy PO domagają się zaprezentowanych w środę w Sejmie informacji na piśmie. - Rozumiem, że jak urzęduje się w "Sowie i Przyjaciołach", nie wie się, co się działo w resortach, to chce się na piśmie - stwierdziła.
W środę w Sejmie przez wiele godzin trwało przedstawianie wyników raportu o rządach PO-PSL przygotowanego przez gabinet PiS. Ostatecznie przyjęto "raport o stanie spraw publicznych i instytucji państwowych na dzień zakończenia rządów koalicji PO-PSL (2007-2015)".
- Sprawa jest poważna, dotyczy stanu państwa, instytucji - podkreśliła w "Piaskiem po oczach" Beata Kempa, szefowa kancelarii premiera. Jak dodała, kwerenda dokumentów i cena działalności poprzedników wciąż trwa. - Wciąż na nowo coś odkrywamy. Obraz jest rzeczywiście porażający - zaznaczyła.
"Nieco bladzi i mocno zdziwieni"
Kempa stwierdziła, że nie zauważyła po stronie opozycji dobrej woli i chęci do dyskusji na temat wyników raportu. - PO nie bardzo chciała merytorycznie, konstruktywnie debatować. Ma problemy z przejściem z pozycji rządzących do konstruktywnej opozycji. Były awantury, bardzo infantylne określenia - zarzucała.
Szefowa KPRM powiedziała, że dziwi ją, iż PO domaga się wyników raportu na piśmie. - Rozumiem, że jak się urzęduje w "Sowie i Przyjaciołach"; nie wie się, co się działo w resortach, to chce się na piśmie - mówiła. Oceniła przy tym, że "niektórzy ministrowie" poprzedniego gabinetu byli "nieco bladzi i mocno zdziwieni" w czasie prezentacji informacji przez ich następców.
Zdaniem Kempy zarzuty, które padały z sejmowej mównicy, były "bardzo konkretne". - Jeżeli prawdą jest, a nią jest, że ponad 280 tys. złotych dziennie wydawano na doradztwo, consulting, inne PR-owe przedsięwzięcia, czy to jest moralne? - pytała. Dopytywana o to, ile wydaje na podobne usługi obecny rząd, szefowa KPRM zapewniała, że jest to mniejsza kwota.
- Sześć milionów rocznie szefa jednej ze spółek skarbu państwa to jest chyba porażające. Wydawanie gigantycznych pieniędzy na wsparcie w sytuacji, kiedy spółka była w bardzo złej kondycji, jest porażające. Ponadto uciekały potężne pieniądze z podatku VAT, nieuszczelnienia tej luki - wymieniała.
"Tego nie pobije nikt"
Kempa nie chciała wprost odpowiadać na pytania dotyczące obsadzania stanowisk przez osoby wiązane z politykami PiS, jak Robert Pietryszyn, który został prezesem spółki Lotos.
- A może zapytajmy, jakie ma CV? Czym już zarządzał? - mówiła. Natychmiast stwierdziła przy tym, że "gdyby miała powiedzieć" o przypadkach zatrudniania przyjaciół i osób o tych samych nazwiskach za czasów poprzednich rządów, "to tego nie pobije nikt".
W czasie przedstawiania sejmowego raportu premier Beata Szydło przekonywała, że Polacy stracili na rządach poprzedników 340 mld złotych. Kempa wyjaśniła, że taka liczba pojawiła się po "bardzo dokładnych" obliczeniach, "rok po roku", z wykorzystaniem m.in. z raportów NIK.
"Papież nie pytał o uchodźców"
Kempa mówiła też o środowej wizycie w Watykanie, w czasie której towarzyszyła Beacie Szydło. Jak relacjonowała, to polska premier poruszyła temat przyjmowania uchodźców w czasie rozmowy z Franciszkiem.
- Ojciec Święty nie pytał o uchodźców, pani premier sama zasygnalizowała tę kwestię - mówiła. Jak dodała, Szydło przedstawiła sprawę "tak jak ją postrzegamy". - Czyli że jest to problem całej Europy, że bardzo różnie kraje podchodzą do tego, jak pomóc; że my również chcemy pomóc i to robimy, przekazaliśmy środki na specjalny fundusz; że chcemy pomagać na miejscu albo w krajach przyległych - wyliczała.
Zdaniem Kempy "Ojciec Święty to wszystko przyjął". - Papież Franciszek zgodził się, że są różne doświadczenia w różnych krajach; że są kraje w UE, które mają doświadczenia z osobami pochodzącymi z tej strefy, która jest zagrożona, a są takie, które nie mają takich doświadczeń. Takim krajem jest Polska - tłumaczyła Kempa, dodając, że trzeba uchodźcom pomagać i Polska to właśnie czyni.
Pytana o przygotowania do nadchodzących Światowych Dni Młodzieży, Kempa zapewniała, że wszystko idzie zgodnie z planem, a uczestnikom mszy papieskiej w Brzegach zapewnione zostanie bezpieczeństwo. Podkreślała, że nie ma potrzeby zmiany lokalizacji tego wydarzenia, jednak jak zauważyła, "każdy mądry organizator musi przewidzieć miejsce alternatywne". W tym przypadku, jak mówiła, są to krakowskie Błonia. Zastrzegała jednak, że aby doszło do zmiany miejsca mszy z udziałem papieża, musiałoby dojść do kataklizmu.
"Nie wiedziałam, że wtedy jest marsz"
Szefowa KPRM skomentowała też zarządzenie, zgodnie z którym pracownicy administracji rządowej będą musieli odpracować 27 maja w sobotę 4 czerwca. Tego właśnie dnia przypada 27. rocznica pierwszych częściowo wolnych wyborów. Na 4 czerwca Komitet Obrony Demokracji zaplanował manifestację, w której wziąć udział mają byli prezydenci - Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski.
Kempa przekonywała, że nie miała pojęcia, iż tego dnia odbywa się demonstracja. - Nie jestem fanką marszów KOD. Nie wiedziałam w tym ferworze, że akurat wtedy się odbywa - tłumaczyła.
Autor: kg/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24