To jeszcze nie koniec sądowej batalii, w której Bartłomiej Pankowiak - jeden z braci molestowanych przez byłego już księdza Arkadiusza H. - walczy o odszkodowanie. W maju w procesie cywilnym sąd przyznał mężczyźnie 300 tysięcy złotych zadośćuczynienia, ale diecezja kaliska właśnie podjęła decyzję o odwołaniu się od wyroku i złożeniu apelacji.
Proces cywilny o zadośćuczynienie dla braci Jakuba i Bartłomieja Pankowiaków za molestowanie w dzieciństwie przez ks. Arkadiusza H. z Pleszewa zakończył się pod koniec maja w Sądzie Okręgowym w Kaliszu.
Bracia Bartłomiej i Jakub Pankowiakowie z Pleszewa wystąpili do sądu z pozwem cywilnym o zasądzenie zadośćuczynienia w wysokości miliona złotych. Ich sprawa nabrała medialnego rozgłosu po emisji filmu braci Sekielskich pt. "Zabawa w chowanego" w maju 2020 roku. Dokument przedstawił historię wykorzystywania seksualnego chłopców przez księdza Arkadiusza H. z diecezji kaliskiej. Molestowani chłopcy są teraz dorosłymi mężczyznami. Bartłomiej ma 33 lata, Jakub - 38. Ksiądz wykorzystywał ich w latach 1999-2000.
Starszy z braci się wycofał, młodszemu przyznano zadośćuczynienie
Dzień przed procesem starszy z braci wycofał swoje roszczenia. "Swoją decyzję uzasadnia tym, że jest zmęczony postępowaniem i głęboko rozczarowany postawą Kościoła katolickiego w Polsce. Nie żałuje swojego zaangażowania, nie widzi jednak sprawczości tego, co dotychczas robił" - tłumaczył jego pełnomocnik. Bartłomiej Pankowiak domagał się wypłacenia przez kurię pół miliona złotych. Zadośćuczynienie - jak poinformował - chciałby przeznaczyć na to, czego nie zrobił i z czego zrezygnował w swoim życiu przez traumatyczne doświadczenia.
Młodszemu z braci sąd przyznał ostatecznie 300 tysięcy złotych zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy. Wyrok nie jest prawomocny.
"Złożenie apelacji nie podważa krzywdy"
Przedstawiciel diecezji, który był na sali sądowej, po wyroku powiedział, że jeszcze nie została podjęta decyzja, czy będzie apelacja. Jednak 27 czerwca władze diecezji wydały oficjalny komunikat, w którym poinformowały, że po przeanalizowaniu uzasadnienia wyroku podjęto decyzję o odwołaniu się od rozstrzygnięcia.
"Złożenie apelacji w żaden sposób nie podważa krzywdy wykorzystania seksualnego doświadczonej przez osoby małoletnie ze strony duchownego. Krzywda ta została jednoznacznie uznana i potępiona przez decyzję sądu kościelnego skazującego sprawcę na karę wydalenia ze stanu duchownego" - napisano w oświadczeniu, pod którym podpisał się ks. Michał Włodarski, rzecznik prasowy diecezji.
Wskazano również, że "diecezja stoi na stanowisku, że odpowiedzialność za przestępcze czyny oraz zadośćuczynienie za nie ponosi przede wszystkim sam sprawca. Równocześnie, korzystając z prawa do apelacji, deklaruje, że będzie respektowała i stosowała ostateczne wyroki niezależnego sądu".
Sąd umorzył sprawę. Sędzia: to porażka całego społeczeństwa
Po emisji filmu Sekielskich Arkadiusz H. został zawieszony w pełnieniu posługi kapłańskiej, a były biskup kaliski, dziś już nieżyjący (zmarł we wrześniu 2021 roku) Edward Janiak, został odsunięty od pełnienia posługi kapłańskiej przez Stolicę Apostolską. Sprawą molestowania małoletnich zajęła się Prokuratura Rejonowa w Pleszewie po złożeniu zawiadomienia przez Bartłomieja Pankowiaka.
Pleszewski sąd skazał duchownego na trzy lata więzienia oraz zakazał mu pracy z dziećmi i młodzieżą na 10 lat. Zdaniem sądu oskarżony dopuścił się czynu umyślnie, wiedział, ile pokrzywdzony miał lat i zdawał sobie sprawę, że jest to czyn zabroniony. Biegli psychiatrzy oraz psycholog seksuolog stwierdzili u kapłana zaburzenia preferencji seksualnych w formie pedofilii o charakterze dewiacji, a to - jak podsumował pleszewski sąd - oznacza, że oskarżony mógł panować nad swoim zachowaniami. Zdaniem sądu motywem działania oskarżonego było zaspokojenie swoich popędów seksualnych.
Obrona duchownego wniosła apelację. Sąd Okręgowy w Kaliszu w październiku ubiegłego roku uchylił wyrok i umorzył postępowanie w sprawie księdza. Zdaniem sądu sprawa uległa przedawnieniu 20 maja 2015 roku. - Ta sprawa to porażka całego społeczeństwa. Sprawca odrażającego czynu nie poniesie odpowiedzialności karnej - mówił podczas uzasadnienia wyroku sędzia Marek Bajger.
Umorzenie, ale nie uniewinnienie
Sąd doprecyzował, że umorzenie nie oznacza uniewinnienia. W uzasadnieniu podkreślono, że ksiądz jest sprawcą zarzucanych mu przestępstw, ponieważ przyznał się, dlatego pokrzywdzonym pozostaje postępowanie cywilne o odszkodowanie od kaliskiej kurii.
Zdaniem sądu można było uniknąć przedawnienia w tej sprawie. Podkreślił, że o sprawie wiedzieli ministranci, ich rodzice, biskup diecezji kaliskiej i proboszcz parafii w Pleszewie. - Wszyscy byli ukontentowani, że problem rozwiąże przeniesienie księdza do innej parafii. Tego rodzaju polityka trwała bardzo długo. Dzisiaj nastawienie społeczne jest inne, takie sprawy nie są chowane pod dywan i są ujawniane publicznie. To porażka całego społeczeństwa, polegająca na tym, że sprawca odrażającego, wyjątkowo nagannego moralnie czynu, popełnionego na szkodę 10-letniego dziecka, nie poniesie odpowiedzialności karnej - podkreślił Bajger.
Arkadiusz H. wydalony ze stanu duchownego
W maju 2022 roku wyrok w sprawie Arkadiusza H. wydał sąd kościelny. "Ks. Arkadiusz H., w wyniku przeprowadzonego postępowania kanonicznego, został uznany winnym zarzucanych mu czynów oraz nałożono na niego karę wydalenia ze stanu duchownego" - informował wówczas ks. Michał Włodarski, rzecznik prasowy diecezji kaliskiej. Dodał, że od decyzji H. przysługuje odwołanie się. "Przed upublicznieniem, decyzja sądu kościelnego została przekazana osobom, których świadectwa doznanej krzywdy stały się podstawą do wydania wyroku skazującego i wymierzenia kary" - dodał Włodarski.
Ojciec był organistą, ksiądz - "przyjacielem domu"
Ojciec pokrzywdzonych pracował w kościele jako organista, stąd rodzina znała się bliżej z księżmi pracującymi w parafii. Ksiądz wikary Arkadiusz H. często bywał w domu chłopców, był traktowany jako przyjaciel. Duchowny najpierw miał zainteresować się Jakubem, a kiedy ten wyjechał do szkoły w innym mieście, miał zacząć molestować Bartłomieja. Z opisu poszkodowanego wynika, że przychodził do domu wieczorem, za zgodą rodziców zamykał się z chłopcem w pokoju, gasił światło i wówczas dochodziło do molestowania.
Początkowo - jak mówił pokrzywdzony Bartłomiej - zaczynało się od niewinnych spotkań. - Moje zaufanie do H. potęgowało kupowanie prezentów z jego strony i okazywanie mi, jak na tamten czas, jakiegoś rodzaju miłości - dzisiaj wiem, że ta miłość była fałszywa. Prezenty nie były kupowane bez powodu, prezenty były pretekstem ku temu, by zachowania, których dopuszczał się, były utrzymane w tajemnicy - tłumaczył.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: YouTube/SEKIELSKI