- Nie powinien mówić takich rzeczy, bo nie ma do tego potrzebnej wiedzy. Te oceny dyktuje jedynie bieżąca polityka - tak o wątpliwościach Jarosława Kaczyńskiego związanych ze skalą zniszczeń prezydenckiego TU-154 mówią niektórzy eksperci. W wywiadzie dla blogpress.pl prezes PiS stwierdził m.in., że samolot powinien ściąć "jak kosa zboże" 40-centymetrową brzozę. - Ładne porównanie, ale ja dopowiem: kosą było tu drzewo, a zbożem samolot - komentuje płk Piotr Łukaszewicz, b. szef oddziału szkolenia Dowództwa Sił Powietrznych.
Wśród wielu wątków poruszanych w wywiadzie dla portalu Jarosław Kaczyński zawarł ten dotyczący rozmiarów tragedii, do której doszło 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Były premier wyraził zdziwienie między innymi niemal całkowitym "rozpadem samolotu".
"Nie jest specjalistą"
- Mogę to powiedzieć jako naoczny świadek (...). Ta część, pod którą są koła (...) rzeczywiście była wywrócona, ale całej reszty nie było. Czyli tak jakby wyparowała, jakby się rozbiła w drobny mak. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego bombowiec, bo TU-154 to przecież w istocie przerobiony bombowiec, który spada bez rozbijania się z wysokości 80 metrów, tak jak kamień, w tym wypadku się kompletnie rozsypał. Szybkości jakie tu mogły wchodzić w grę, przeciążenia, tego rodzaju sytuacji nie wyjaśniają - ocenia w rozmowie z blogpress prezes Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy eksperci, z którymi rozmawialiśmy są innego zdania.
Mogę to powiedzieć jako naoczny świadek (...). Ta część, pod którą są koła (...) rzeczywiście była wywrócona, ale całej reszty nie było. Czyli tak jakby wyparowała, jakby się rozbiła w drobny mak. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego bombowiec, bo TU-154 to przecież w istocie przerobiony bombowiec, który spada bez rozbijania się z wysokości 80 metrów, tak jak kamień, w tym wypadku się kompletnie rozsypał. Szybkości jakie tu mogły wchodzić w grę, przeciążenia, tego rodzaju sytuacji nie wyjaśniają Jarosław Kaczyński
W dalszej części wywiadu prezes PiS stwierdza, że "nawet wprowadzenie w błąd (przez rosyjskich kontrolerów) i znalezienie się nad laskiem dla części specjalistów nie jest wyjaśnieniem przyczyn tej katastrofy". - Właśnie ze względu na szczególnie silną konstrukcję tego samolotu. On powinien pościnać te drzewa i dalej sobie poradzić. To znaczy, kiedy zaczął iść do góry to brzoza o średnicy 40 centymetrów nie powinna mu w tym przeszkodzić, wyrwać skrzydła. Jak mi powiedział jeden ze specjalistów z Komisji Badania Wypadków Lotniczych (Lotnictwa Państwowego - red.) 100-letni dąb tak, ale 40-centymetrowa brzoza to tak jak kosą zboże powinien ściąć i polecieć dalej, być może z jakimś lekkim uszkodzeniem skrzydła - ocenia były premier.
Czynnikiem niszczącym w tej katastrofie było olbrzymie przeciążenie ujemne. Jarosław Kaczyński nie jest specjalistą w zakresie aerodynamiki i bez względu na to, co ktoś mu powie, nie będzie w stanie zrozumieć czynników z nią związanych. Wnioski zawarte w tym wywiadzie są niemiarodajne, bo ich autor nie potrafi wypracować obiektywnej oceny szef oddziału szkolenia pilotów Dowództwa Sił Powietrznych, pułkownik rezerwy Piotr Łukaszewicz.
"Polityka a nie wiedza"
Według prof. Jerzego Maryniaka ze Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, który pracował w komisjach badających przyczyny największych katastrof w dziejach polskiego lotnictwa (samolotu Mikołaj Kopernik w 1980 r. i Kościuszko w 1987 r.), ocen Jarosława Kaczyńskiego "nie można brać na poważnie, bo dyktuje je bieżąca polityka". - Kiedy samolot znalazł się w położeniu plecowym nie było już mowy o "małej skali zniszczeń". Ubolewam, że osoby, które najwięcej mówią o katastrofie, najmniej znają się na ich temacie. Tak jest w tym przypadku. Nie będę rozwodził się nad tymi głupotami - denerwuje się profesor.
Nie mogło być inaczej. Obraz zniszczeń pasował do sytuacji. Nie sądzę też by ktoś odpowiedzialny za swoje słowa mógł zawyrokować, że samolot jest w stanie wytrzymać zderzenie z brzozą, a z dębem już nie. Nie tak bada się wytrzymałość statków powietrznych Ryszard Witkowski, inżyniera lotnictwa.
"Nie mogło być inaczej"
- Nie mogło być inaczej. Obraz zniszczeń pasował do sytuacji - to z kolei opinia Ryszarda Witkowskiego, inżyniera lotnictwa. - Nie sądzę też by ktoś odpowiedzialny za swoje słowa mógł zawyrokować, że samolot jest w stanie wytrzymać zderzenie z brzozą, a z dębem już nie. Nie tak bada się wytrzymałość statków powietrznych - zauważa.
Pułkownik Łukaszewicz nie zgadza się także z innym zdaniem wypowiedzianym przez Jarosława Kaczyńskiego w wywiadzie. Prezes PiS stwierdził, że "gdyby samolot wylądował już na lotnisku, chociaż nie na pasie, i schował koła to nikt by nie zginął" bo maszyna sunęłaby po błocie. - Obawiam się, że tak by jednak nie było. TU-154 wyposażony był w fotele starego typu, których część przy tak wielkim przeciążeniu na pewno by się poodrywała - podkreśla.
Do katastrofy smoleńskiej doszło 10 kwietnia 2010 roku. Zginęło 96 osób, w tym para prezydencka. Prokuratura badająca śledztwo przyjęła cztery główne hipotezy przyczyn katastrofy: awaria samolotu; skutek działań ludzkich - działania po stronie polskiej, ewentualnie po stronie rosyjskiej; działanie osób trzecich - w tej wersji zakładany jest m.in. zamach terrorystyczny; organizacja lotu.
Łukasz Orłowski//mat
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24