Mniej niż połowa Polaków deklaruje, że darzy zaufaniem lekarzy - wynika z raportu Ipsos. Dla celebrytów, cieszących się dużymi zasięgami w mediach społecznościowych, to okazja do szerzenia groźnych teorii i robienia biznesu na problemach zdrowotnych fanów. Czy wiara w naukę słabnie? - analizuje w rozmowie z tvn24.pl prof. Andrzej Rychard, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.
Suplementy diety od Dody na hashimoto, a na odchudzanie te od Kourtney Kardashian ("w stylu Ozempic"). Na wirusy najlepiej oregano - to już Edyta Górniak, która zresztą przekonywała za czasów pandemii COVID-19, że w szpitalach jednoimiennych leżą statyści. Niektóre gwiazdy do głoszenia antynaukowych teorii wykorzystują milionowe zasięgi w mediach społecznościowych i trafiają na podatny grunt - do ludzi, którzy przestali ufać nauce i lekarzom. Tych może być całkiem sporo, bo według IPSOS tylko 41 proc. Polaków deklaruje zaufanie do zawodu lekarza (źródło: raport IPSOS Global Trustworthiness Index 2024 - red.).
W społeczeństwie "szerzą się postawy antynaukowe"
- Myślę, że to zjawisko wynika z co najmniej dwóch czynników: pewnej słabości polskiego systemu opieki zdrowotnej, związanej też z utrudnionym dostępem do niej, a zarazem z ogromnej łatwości dostępu do ogromnego rynku suplementów. Pamiętajmy, że słowo suplement oznacza, że jest to coś uzupełniającego. Jak jednak wynika z rozmaitych opracowań, Polacy bardzo aktywnie korzystają z tego rynku. Jest to również wynikiem szerzenia się w społeczeństwie postaw antynaukowych i antyracjonalnych - komentuje prof. Andrzej Rychard, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.
Jak wskazuje socjolog, apogeum teorii spiskowych związanych z medycyną przypadło na okres pandemii. Był to czas, w którym ludzie zaczęli wątpić nie tylko w kompetencje lekarzy, ale i naukowców.
- Brało się to stąd, że nie rozumieli istoty dociekań. Kiedy widzieli, że raz mówi się coś o mutacjach czy rozprzestrzenianiu się wirusa, a potem słyszeli coś nieco innego, to podważało ich wiarę w naukę. Nauka nie ma jednej skończonej prawdy. Ona jest systemem nieustająco uczącym się i może zmieniać zdanie, ale to nie oznacza, że kłamie. To wszystko powodowało jednak wzrost orientacji antynaukowej, a w czasie pandemii nakładała się na to też dosyć niespójna polityka rządzących. Głos ekspertów był głosem spójnym, ale słabo się przebijał. Jedyny głos silny i spójny należał do środowisk antyszczepionkowych - mówi profesor Andrzej Rychard.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Socjolog: ludzie chcą zredukować swoje lęki
Krążące w mediach społecznościowych teorie o spisku wielkich koncernów farmaceutycznych, czerpiących korzyści ze sprzedaży leków i szczepionek, ze szkodą dla zdrowia ludzi podkopywały zaufanie do nauki. Wierzący w nie celebryci zaczęli wykorzystywać zasięgi do tego, by szerzyć swoje antynaukowe przekonania lub robić na tym biznes, proponując własne linie suplementów diety. Reklamy czasem sugerują, że jakiś produkt może wyleczyć chorobę uznawaną za nieuleczalną. Nauka takich obietnic nie składa.
- Ta łatwowierność, jeśli chodzi o rozmaitego rodzaju przekazy płynące ze strony celebrytów, bierze się m.in. z tego, że żyjemy w czasach coraz większej niepewności. Ludzie odczuwają pewnego rodzaju lęki, nie zawsze w pełni zaadresowane. Psychologicznie jest tak, że ludzie wykazują tendencję do poszukiwania wszystkiego, co te lęki redukuje. Chwytają się czegokolwiek, a tu mają jasny, prosty komunikat: kup sobie coś bez recepty, obiecuję, że to pomoże, a za tym wszystkim stoi mój autorytet, np. jako wokalistki - ocenia socjolog.
Autorka/Autor: Piotr Wójcik/lulu
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock