- To obraża ludzi, którzy zostali zmuszeni do tego, żeby skorzystać z tej procedury - mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24 posłanka Platformy Obywatelskiej-Koalicji Obywatelskiej Joanna Mucha. Odniosła się w ten sposób do słów Jana Dudy, kandydata na senatora i ojca prezydenta, który nazwał zabiegi in vitro "eksperymentem medycznym". Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta stwierdził, że ta metoda budzi "wątpliwości moralno-etyczne". Wskazywał również, że "są różne inne metody walki z bezpłodnością".
W poniedziałek podczas debaty krakowskich kandydatów do Senatu Jan Tadeusz Duda, ojciec prezydenta Andrzeja Dudy, mówił, że "dziecko poczęte w wyniku in vitro to jest człowiek, to nie jest przedmiot, który można podarować rodzicom pragnącym mieć dziecko". Przekonywał, że ta procedura jest "eksperymentem medycznym".
W środę w rozmowie z Polską Agencją Prasową Duda przeprosił "rodziny, które poczuły się urażone" jego wypowiedzią. Dodał, że jego głos podczas debaty był "próbą pobudzenia do refleksji". - Uważam, że jest obowiązkiem uczestnika debaty zgłaszać przemyślane zastrzeżenia, natomiast emocjonalne reakcje na te słowa uważam za przejaw populizmu – mówił.
"To obraża ludzi, którzy zostali zmuszeni do tego, żeby skorzystać z tej procedury"
Do słów Jana Dudy odnieśli się w "Faktach po Faktach" w TVN24 wiceminister sprawiedliwości, kandydat Zjednoczonej Prawicy do Sejmu Sebastian Kaleta oraz posłanka Platformy Obywatelskiej-Koalicji Obywatelskiej i kandydatka do Sejmu Joanna Mucha.
- To obraża ludzi, którzy zostali zmuszeni do tego, żeby skorzystać z tej procedury - oceniła Mucha. - Nikt nie robi tego dlatego, że ma na to ochotę - dodała.
Wskazała, że "to jest dla wielu par jedyny sposób, żeby mieć dziecko". - Cała procedura in vitro polega na tym, że ona naśladuje procesy zachodzące w naturze - stwierdziła.
- Uważam, że to jest tak nieludzkie, żeby piętnować tych ludzi, którzy dzięki procedurze in vitro mogą mieć dzieci, żeby, co gorsza, piętnować te dzieci - mówiła posłanka PO-KO.
Zapytana, czy gdyby jej ugrupowanie stworzyło rząd po wyborach, program in vitro byłby finansowany z publicznych pieniędzy, odpowiedziała: - Zdecydowanie tak, mamy to w naszym programie. - Nasze samorządy podejmują uchwały, że chcą wprowadzać program in vitro do refundacji na swoim terenie. Rządowa Agencja Oceny Technologii Medycznych (i Taryfikacji - red.) bardzo często stawia tamę, mówi "nie", mówi, że nie mogą tego typu programu otworzyć - zwróciła uwagę.
- Pozwólmy ludziom żyć tak, jak chcą żyć - zaapelowała.
Dodała, że "ten rząd jest opresyjny w stosunku do kobiet i jednocześnie jest bardzo podległy w stosunku do Kościoła".
Kaleta: są różne inne metody walki z bezpłodnością
Kaleta mówił, że procedura in vitro "budzi wątpliwości moralno-etyczne". - Ale nikt z naszego obozu nie twierdzi, że rodzice, którzy zdecydują się skorzystać z tej procedury czy dzieci, które urodziły się dzięki tej procedurze, są w jakiś sposób napiętnowani czy są gorsi - podkreślił.
- Nasz rząd wspiera dzietność, różnego rodzaju profilaktykę i działania, które pozwalają walczyć z bezpłodnością. Te środki są oczywiście wykorzystywane - przekonywał.
Wskazał, że "są różne inne metody walki z bezpłodnością". - W sytuacji, w której in vitro budzi wątpliwości, trzeba rozmawiać o tym, które metody państwo powinno wspierać. Natomiast nie jest tak, że jakakolwiek para w Polsce, która się na to zdecyduje, będzie potępiona. I nigdy nie była potępiona - zapewnił wiceminister sprawiedliwości.
Trzy sprawy posłanki Pawłowicz i ten sam sędzia. Przypadek? "Przypadek, bo jest system losowania"
Trzykrotnie do spraw, w których stroną była posłanka PiS Krystyna Pawłowicz został wylosowany ten sam sędzia - Krzysztof Świderski. Dwukrotnie w sprawach z udziałem posłanki pozwanym był Jerzy Owsiak, a w trzecim przypadku pozwał ją poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras. Dodatkowo Pawłowicz, jako członkini Krajowej Rady Sądownictwa, opiniowała we wrześniu awans sędziego Świderskiego do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Sebastian Kaleta zapytany w "Faktach po Faktach", czy to przypadek, że trzy razy wylosowany został ten sam sędzia, odpowiedział: - Przypadek, bo jest system losowania.
- System (przydzielania spraw sędziom - red.) działa w ten sposób, że zgodnie z rozporządzeniem, jest obciążenie danego wydziału i spośród tych sędziów, którzy mają niższe obciążenie w danym momencie losowanych jest trzech lub czterech sędziów. Stąd prawdopodobieństwo wylosowania kolejnych spraw to 1:4 w pierwszym losowaniu, w kolejnym - 1:16. To matematyka. Sytuacja, o której mówimy (sędziego wylosowanego do trzech spraw posłanki Pawłowicz - red.), ma prawo się zdarzyć w jednym na 64 przypadki - tłumaczył.
Wskazywał, że przed wprowadzeniem systemu losowania było tak, że sprawy mogły trafiać do sędziów "arbitralnie, decyzją prezesa sądu".
"Sądy będą na pierwszym ogniu uderzenia tego nowego, ewentualnego rządu"
Joanna Mucha oceniła, że "sprawa jest dramatycznie poważna". - Pan prezes Kaczyński dokładnie nam powiedział, co chce zrobić z polskimi sądami (...) sądy będą na pierwszym ogniu uderzenia tego nowego, ewentualnego rządu - stwierdziła.
- To oznacza, że wyprowadzają nas z Unii Europejskiej - kontynuowała. - Bo bez praworządności na podstawowym poziomie, a na poziomie de facto takim, w którym steruje się sędziami (...) oni nas wyprowadzają z Unii Europejskiej - dodała. Jak stwierdziła, "to jest ten dramatyczny wymiar tego typu sytuacji".
- Dzisiaj mamy pojedyncze przypadki, ale za każdym razem, kiedy obywatel stanie przeciwko swojemu państwu albo obywatel stanie przeciwko obywatelowi, ale ten drugi obywatel będzie funkcjonariuszem PiS-u albo będzie powiązany z funkcjonariuszem PiS-u, to właśnie tak będzie to wyglądało. Będzie to system, w którym sędziowie będą zachowywali się jak marionetki - przekonywała.
Autor: mjz//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24