- Niewykluczone, że pilot tej maszyny poświęcił swoje życie, by ratować ludzi, którzy obserwowali pokaz - powiedział były pilot mjr Michał Fiszer, komentując ostatni manewr białoruskiej maszyny SU-27 rozbitej podczas pokazów Air Show w Radomiu. - Jeśli to prawda, to zasłużyli na polski order - mówił w programie "24 Godziny" w TVN24 Zbigniew Janas, świadek wypadku, miłośnik lotnictwa.
Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl, piloci tuż przed katastrofą kontaktowali się z wieżą, gdyż zawiódł jeden z silników. Mieli dostać polecenie, by się katapultować.
Mjr Michał Fiszer - mówiąc o ostatnim manewrze maszyny - tłumaczył, że kiedy samolot leciał w stronę publiczności, nagle zmienił kierunek lotu. - Niewykluczone, że pilot tego samolotu celowo skierował go na pole poza publiczność, żeby nie doszło do olbrzymiej tragedii - mówił były pilot. - I być może to spowodowało, że miał zbyt małą wysokość na katapultowanie się - dodał.
Według Zbigniewa Janasa, jeśli to prawda, to pilot zasłużył na polski order.
Szulc: To błąd człowieka
Co było przyczyną tragedii? - Sprawa jest jasna: był to błąd człowieka, który doprowadził do katastrofy - mówił bezpośrednio po katastrofie Tomasz Szulc, ekspert ds. wojskowych. Na podstawie nagrań wideo ekspert ocenił, że "nie było tam widać żadnych oznak stanów nienormalnych, taki jak awaria silnika czy problemy ze sterowaniem".
- Wiele wskazuje na to, że jeden bądź kilka drobnych błędów w czasie wiązanki figur doprowadziło do tego, że ten samolot był zbyt nisko, kiedy wychodził z kolejnej figury. W momencie gdy się zniżał, piloci bez trudu mogliby się katapultować, gdyby liczyli się możliwością, że nie zmieszczą się i zawadzą o ziemię - dodał ekspert.
Jego zdaniem, rozbity samolot SU-27 "jest rewelacyjny i zalicza się do najlepszych myśliwców na świecie. - Jest szalenie zwrotny i nadzwyczaj posłuszny pilotowi - dodał.
Czempiński i Janas: coś było nie tak z silnikiem
Innego zdania byli goście programu "24 godziny" w TVN24 - Zbigniew Janas i generał Gromosław Czempiński, prezes Aeroklubu Warszawskiego.
Według nich, tuż przed katastrofą widać było, że coś niedobrego dzieje się z silnikiem. - W takich sytuacjach silniki słychać bardzo wyraźnie. One robią straszy huk. Tutaj tego nie było - powiedział Janas. - Ja również skłaniałbym się ku takiej tezie -przytaknął Czempiński.
Zawiniły ptaki?
- Możliwych przyczyn jest mnóstwo. Samolot mógł w krytycznym momencie, kiedy potrzebny jest ciąg, zassać do jednego silnika lub do obu ptaki. Pilot mógł najzwyczajniej w świecie zasłabnąć. Mogło dojść do brawury - wyliczał z kolei wydawca miesięcznika "Raport" Wojciech Łuczak.
Zdaniem Piotra Abraszka z miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa", przyczyną katastrofy prawdopodobnie był błąd pilota, który zbyt nisko wykonywał akrobację i wyprowadzając z niej maszynę, utracił siłę nośną. - Prawdopodobnie za nisko wprowadził samolot do figury. Przy wykonywaniu pętli potrzeba określonej wysokości, nie można zanadto ścieśnić pętli, ponieważ powoduje to utratę siły nośnej - powiedział Abraszek.
Zdaniem Abraszka, przypuszczalny błąd pilota jest jedyną analogią z katastrofą na radomskich pokazach przed dwoma laty, gdy w powietrzu zderzyły się dwa samoloty akrobacyjne. Zaznaczył, że były to zupełnie inne samoloty, wtedy zginęli piloci cywilni, w ostatniej katastrofie wojskowi.
To drugi tragiczny wypadek na Air Show
Su-27 to oblatany w 1977 r. dwusilnikowy myśliwiec przechwytujący, z wyglądu podobny do myśliwca MiG-29 używanego także w polskich Siłach Powietrznych. Dzięki znakomitym charakterystykom aerodynamicznym może wykonywać manewry nieosiągalne dla innych samolotów. Przed kilkunastoma dniami pod Moskwą dwa tego typu samoloty lotnictwa rosyjskiego zderzyły się w trakcie przygotowań do pokazów towarzyszących targom lotniczym. Do krajów eksploatujących Su-27 należą oprócz Rosji i Ukrainy także m.in. Chiny i Indie.
Katastrofa Su-27 to drugi tragiczny wypadek na radomskim Air Show. Przed dwoma laty dwóch pilotów zginęło w zderzeniu akrobacyjnych Zlinów. W czerwcu podczas pikniku lotniczego w Krakowie rozbiła się - nie biorąca udziału w pokazach - awionetka. Przed 12 laty na pokazach w podwarszawskiej Góraszce rozbił się duński śmigłowiec wojskowy. Załoga wyszła z wypadku z obrażeniami, powierzchowne obrażenia odniosło kilkoro widzów.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/foto: Michał Grzyb